28 grudnia oficjalnie rozpoczęła się 73. edycja Turnieju Czterech Skoczni. W sobotnie popołudnie poznaliśmy zawodników, którzy zmierzą się w parach KO podczas niedzielnego konkursu w Oberstdorfie. Przez kwalifikacje ku zaskoczeniu kibiców nie przebrnął Dawid Kubacki, który uplasował się na 53. miejscu. Szansę na zdobycie Złotego Orła stracił także m.in. Simon Ammann. Legendarny skoczek ze Szwajcarii zajął w kwalifikacjach dopiero 51. miejsce. Przed niedzielnym konkursem na Schattenbergschanze rozgoryczony czterokrotny mistrz olimpijski podjął niespodziewaną decyzję. A jednak, co za wieści. Polacy pod lupą. Takiego werdyktu się nie spodziewali Simon Ammann rezygnuje z Turnieju Czterech Skoczni. Jest ostateczna decyzja "Po kwalifikacjach do zawodów inauguracyjnych w Oberstdorfie Simon Ammann zrezygnował z udziału w Turnieju Czterech Skoczni. Zdecydował o tym wspólnie ze sztabem trenerskim. Zamiast tego będzie trenował w domu i skoncentruje się na pozostałej części sezonu" - takie informacje przekazano w oficjalnym komunikacje opublikowanym przez Szwajcarów w mediach społecznościowych. Na ten moment nie wiadomo jeszcze, czy Szwajcarzy zdecydują się na wytypowanie następcy na miejsce Ammanna na kolejne konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Przypomnijmy, że w niedzielnym konkursie w Oberstdorfie zaprezentuje się trzech reprezentantów Szwajcarii. Killian Peier w pierwszej serii zmierzy się w parze z Fatihem Ardą Ipcioglu z Turcji. Rywalem Gregora Deschwandena będzie Kazach Ilja Miziernych. Felix Trunz natomiast o awans do serii finałowej powalczy z Janem Hoerlem. W konkursie na Schattenbergschanze zobaczymy także czterech Polaków. W pierwszej parze Jakub Wolny zmierzy się z Anttim Aalto, Piotr Żyła o awans do drugiej serii powalczy z Arttim Aigro, rywalem Aleksandra Zniszczoła będzie Andreas Wellinger, a Paweł Wąsek stawi czoła Karlowi Geigerowi. Relację "na żywo" z tego konkursu oraz poprzedzającej go serii próbnej śledzić będzie można na stronie Interii. Start o godzinie 16.30. Wykluczyli Polaków z Turnieju Czterech Skoczni. Później "Biało-Czerwoni" wrócili ze zdwojoną siłą