Pierwszy trójmecz siatkarskiej reprezentacji Polski w Lidze Narodów w Rimini za nami. Nasza drużyna zagrała w tych spotkaniach na niezłym poziomie. Oczywiście były momenty lepsze, ale zdarzały się też chwile, kiedy "Biało-Czerwoni" mieli problemy, jak choćby w pojedynku ze Słoweńcami, którzy ostatnio nam nie "leżą". W tym spotkaniu mieliśmy przede wszystkim bardzo duże kłopoty w przyjęciu, a było to spowodowane tym, że rywale zagrywali bardzo mocno i dobrze. Grzegorz Łomacz biegał dużo za piłką i przez to nie mógł swobodnie rozgrywać, co odbiło się na skuteczności w ataku. Po trzech meczach Polacy mają na koncie dwa zwycięstwa, jedną porażkę i sześć punktów. Wygrana z Włochami 3:0 i Serbami 3:1 oraz przegrana z wyżej wymienionymi Słoweńcami 1:3. Trener Vital Heynen zdecydował, że w pierwszej fazie turnieju będzie grał w różnych zestawieniach i trakcie meczu nie będzie dokonywał zmian jeden do jednego na pozycji. Na razie selekcjoner Orłów się tego trzyma. Nie wykonuje nerwowych ruchów. W potyczkach z Włochami czy Słoweńcami mógł poszukać zmiany, ale tego nie zrobił. Filozofia Heynena Mam wrażenie, że filozofia naszego trenera w obecnej edycji Ligi Narodów jest taka, że wyniki oczywiście są ważne, ale najważniejsza jest selekcja na igrzyska olimpijskie. Heynen daje wszystkim grać, ma dużo cierpliwości dla zawodników, którzy mają problemy w trakcie spotkania. Oczywiście można się zastanawiać, czy ten plan jest dobry, czy zły. Moim zdaniem sztab kadry wszystko zaplanował tak, żeby jak najlepiej przygotować się na turniej czterolecia, a nawet pięciolecia, czyli igrzyska w Tokio. Liga Narodów w Rimini jest właśnie temu podporządkowana. Ktoś może powiedzieć, że ta rywalizacja nie do końca jest uczciwa, bo jak ona ma się do tego, że jeden gracz mierzy się ze słabszym blokiem, a inny z dużo mocniejszym. Tak na przykład było z Łukaszem Kaczmarkiem, który musiał radzić sobie ze "ścianą" postawioną przez Słoweńców. Jestem święcie przekonany, że to też jest analizowane i uwzględniane przy ocenie zawodników. Heynen wytrzymuje ciśnienie Heynen ma świadomość tego, że w Lidze Narodów możemy rozegrać 17 meczów. Mamy tylu zawodników w Rimini, że wszyscy muszą pograć, pokazać się, żeby nikt nie miał później pretensji, że nie znajdzie się w samolocie do Tokio. Uważam, że Heynen tak właśnie do tego podchodzi. Jego cel nadrzędny jest jasny i zdaje sobie sprawę, że presja w Polsce na wyniki była, jest i będzie. Od tego nie ucieknie. Belg jednak nie zmienia swojej koncepcji i wytrzymuje ciśnienie. W Rimini z pewnością będą zakręty. Niektóre łagodniejsze, a inne ostre, ale my musimy z nich wychodzić obronną ręką. Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko zaufać Vitalowi i kibicować naszym Orłom. Cel jest jeden - medal na igrzyskach olimpijskich. Na koniec trzeba podkreślić to, co zrobił Wilfredo Leon w meczu z Serbami. 13 asów, mnóstwo zagrywek w okolicach 130 km/h, to coś nieprawdopodobnego! Wielkie gratulacje dla naszego asa! Marzy mi się, żeby choć pół takiej serii zdarzyło się w ważnym meczu w Tokio. Wilfredo Leon to człowiek z innej planety, maszyna i cieszmy się, że gra w naszej reprezentacji i tak bardzo jej pomaga. Daniel Pliński