Smutek, gniew, rozpacz niedowierzanie - tak można opisać stan, jaki towarzyszy wszystkim, którzy kibicowali naszym siatkarzom. Minęło już kilkadziesiąt godzin od przegranej w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich z Francją 2:3, a ja dalej nie mogę się pogodzić z tym, co wydarzyło się w Tokio. Tuż po meczu płakałem razem z chłopakami i czułem się tak, jakbym był razem z nimi na tych igrzyskach. Nasza drużyna, która była murowanym faworytem do medalu, w 1/4 finału trafiła na dobrze i twardo grającą Francję. Przy stanie 2:1 w setach i 6:2 w czwartej partii wydawało się, że udało nam się złamać "Trójkolorowych" i awans do półfinału jest na wyciągnięcie ręki. Ale niestety tak się nie stało. Przewagę w czwartej odsłonie straciliśmy bardzo szybko. To że ją straciliśmy to jedno, ale najgorsze, że doszło do takiej sytuacji przy niezbyt trudnej zagrywce przeciwnika. W tym momencie w polu zagrywki u Francuzów pojawił się Nicolas Le Goff i jego flot sprawił nam duże problemy. Nie mogliśmy dograć piłki do siatki, a co za tym idzie, mieliśmy problemy ze skończeniem ataku. Po tej serii w czwartym secie Francja uwierzyła, że jest w stanie wygrać z nami ten ćwierćfinał i w tie-breaku ta drużyna była nie do zatrzymania. Nasi liderzy Bartek Kurek i Wilfredo Leon, którzy grali w tym spotkaniu znakomicie, w piątym secie mieli spore kłopoty, żeby "dobić się" do boiska. Defensywa naszych przeciwników broniła wszystko, a ich kontratak był zabójczy. Francuzi zdecydowanie lepsi na środku Pozostaje pytanie, dlaczego przegraliśmy ten pojedynek? Czy zostało zrobione wszystko, żeby wygrać? Oczywiście wszyscy widzieliśmy, że brakowało drugiego przyjmującego i drugiego środkowego. Przyznam, że byłem przekonany, że nasza duża przewaga na środku siatki przechyli szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Ale rywalizację na środku wygrali zdecydowanie Francuzi. Tokio 2020 - bądź z nami na igrzyskach olimpijskich! Sprawdź Kolejna sprawa nad którą się zastanawiam jest taka, czy trener Vital Heynen wystawił odpowiednią "szóstkę" na tie-breaka. Czy przy tak dysponowanych Leonie i Kurku było nam potrzebne tylko dobre przyjęcie, a selekcjoner zdecydował się na Olka Śliwkę jako drugiego przyjmującego, który w czwartym secie miał duże problemy właśnie w przyjęciu. Tu nasuwa się pytanie, dlaczego od początku decydującego seta nie wyszedł Kamil Semeniuk, który w tym spotkaniu przyjmował rewelacyjnie? Pozytywne przyjęcie miał na poziomie 79., a perfekcyjne 43. procent. Mam wrażenie, że w tej kwestii nie do końca wszystko zostało dobrze przeanalizowane. Filozofia Heynena Czy nasza gra była za prosta? Vital Heynen ma taką filozofię, że u niego liczą się najlepsze opcje. Nasze najlepsze działa, czyli Leon i Kurek grali rewelacyjnie. Obserwując to spotkanie rzuciło się jednak w oczy, że francuski rozgrywający Antoine Brizard bardzo często wybierał tzw. ostatnią opcję siatkarską. Posyłał piłkę do zawodników, którzy w ataku byli trzecią lub czwartą opcją. W ten sposób Brizard zaskoczył nasz blok, który w tym meczu po prostu nie istniał. Francja kilka razy żegnała się z turniejem i kilka razy grała z nożem na gardle w Tokio. Na pewno dzięki temu "Trójkolorowi" byli zahartowani w ciężkich bojach. Polakom, nie licząc wpadki z Iranem i ciśnienia przed starciem z Włochami, wszystko szło zgodnie z planem i dosyć łatwo. To kolejna kwestia, która miała gigantyczny wpływ na to, że wracamy do kraju z niczym. Zastanawiam się również nad tym, czy nie warto było skorygować ustawienie naszego zespołu. Leon i Kurek, którzy dysponując atomową zagrywką, najlepiej spisują się, kiedy celują między strefy "6" i "1". U Francuzów najczęściej byli wtedy Earvin N’Gapeth i Jenia Grebennikov, czyli ich najlepsi przyjmujący. Chyba warto było zmienić ustawienie, żeby Leon czy Kurek "bombardowali" serwisem Trevora Clevenot. Francja wyrwała nam z gardła zwycięstwo Trzeba powiedzieć otwarcie, że Francja wyrwała nam z gardła zwycięstwo. Tak jak wspomniałem wcześniej, brakowało drugiego przyjmującego i drugiego środkowego. Jeśli chcesz awansować do półfinału igrzysk olimpijskich "szóstka", która jest na boisku, musi funkcjonować perfekcyjnie, a akurat w tym spotkaniu tak nie było. Przed meczem słychać było, że nawet sami Francuzi, dziennikarze, kibice, a nawet zawodnicy, nie wierzyli zbytnio w zwycięstwo z Polską. Wiem sam po sobie, że każdy sportowiec ma marzenia, a medal olimpijski jest jednym z największych, na które pracuje się całe życie. Wychodząc na taki mecz dostaje się tyle energii i takiego kopa, że wznosisz się na wyżyny swoich umiejętności, co pokazali Francuzi. Niestety dla nas. Co dalej z tą reprezentacją? Bardzo, bardzo żal mi tych chłopaków i wiem doskonale, co teraz czują. Przeżyłem to na własnej skórze w Pekinie. Co dalej z tą reprezentacją? Niektórzy z zawodników będą mieli grubo ponad 30 lat, kiedy odbędą się kolejne igrzyska olimpijskie w Paryżu. Czy nadal będą chcieli grać w drużynie narodowej i walczyć o medale? To są pytania, na które nie znamy odpowiedzi i pewnie sami siatkarze będą potrzebować sporo czasu, żeby podjąć decyzję o karierze reprezentacyjnej. Przed nami mistrzostwa Europy, które też są dla nas bardzo ważne, i będą okazją do rehabilitacji. Nie sądzę, żeby doszło do dużych zmian kadrowych, bo Heynen zaprzeczyłby swojej koncepcji. Nie mam żadnych wątpliwości, że nasza reprezentacja jest jedną z najlepszych na świecie, a obecna kadra, która grała w Tokio, była moim zdaniem zdecydowanie mocniejsza od tej z 2014 i 2018 roku, kiedy zdobywaliśmy złoto mistrzostw świata. Okazało się jednak, że igrzyska olimpijskie rządzą się swoimi sprawami i kolejny raz okrutnie się o tym przekonaliśmy.Tak po ludzku bardzo im współczuję, bo wiem, ile ich to pracy kosztowało, ile wyrzeczeń. Mieli jeden cel - medal olimpijski. Każdy złoty, srebrny czy brązowy byłby sukcesem. Trzeba powiedzieć sobie jasno i może nawet brutalnie, ale odpadnięcie tej kadry w ćwierćfinale jest porażką polskiej siatkówki. Daniel Pliński