Grzegorz Zengota, Oskar Fajfer i Andrzej Lebiediew to najlepsze przykłady, że z bardzo dobrego zawodnika 1. Ligi Żużlowej można stać się solidnym żużlowcem w PGE Ekstralidze. Wszyscy mają za sobą naprawdę udany rok, który pozwolił im utrzymać zatrudnienie w elicie. Fajfer w ogóle nominowany był do miana odkrycia sezonu, a przegrał z... Zengotą. Ten z kolei mimo wielu kontuzji w przeszłości świetnie się odnalazł w gronie najlepszych będąc liderem Fogo Unii Leszno.Z kolei Lebiediew mimo spadku Cellfast Wilków Krosno zwrócił na siebie uwagę i wygrał kontrakt właśnie w Lesznie. Do tego grona moglibyśmy dorzucić jeszcze Wadima Tarasienko, który w sezonie 2022 nie mógł startować ze względu na zawieszenie zawodników rosyjskich. Nie miał więc okazji zadebiutować w PGE Ekstralidze. Zrobił to w minionych rozgrywkach i wypadł dobrze. Z nim też działacze z Grudziądza zdecydowali się przedłużyć umowę. Chcą go pożegnać na PGE Narodowym. Zaskakująca odpowiedź gwiazdy Kluby PGE Ekstraligi ciągle ostrożne względem I-ligowców Wydawało się, że sukcesy wcześniej wymienionych sprawią, że kluby chętniej będą sięgać po nowe nazwiska z zaplecza, które są głodne jazdy w PGE Ekstralidze. Nic z tych rzeczy. W niedawno zamkniętym okienku transferowym tylko Mads Hansen załapał się na kontrakt w Częstochowie (wcześniej Wybrzeże Gdańsk) oraz junior Wiktor Przyjemski, o którego walczyła połowa klubu PGE Ekstraligi.Oczywiście będą też nowe nazwiska, czyli Rosmus Jensen, Przemysław Pawlicki i Jan Kvech, ale w tym wypadku mówimy o zawodnikach beniaminka, którzy zostają w klubie po awansie. Ciekawy jest właśnie przykład Duńczyka, który gdyby nie angaż w Falubazie, to najpewniej dalej jeździłby w 1. Lidze Żużlowej. - A jest to typ zawodnika, któremu zdecydowanie warto dać szasnę w PGE Ekstralidze - mówił wielokrotnie Krzysztof Cegielski.Rynek zawodniczy w PGE Ekstralidze wydaje się być dość mocno hermetyczny. Przekonali się też o tym zawodnicy, którzy wcześniej zeszli szczebel wyżej i do elity już nie wrócili. Najlepsze przykłady to Jakub Jamróg czy Paweł Miesiąc - niegdyś uchodzący za rewelacje rozgrywek. Pierwszy stał się solidnym zawodnikiem 1. Ligi Żużlowej, a Miesiąc ugrzązł na najniższym szczeblu ligowym. To oni decydują o mistrzostwie świata. Obracają milionami