- Mój father jest ze mną od początku. To jest mój wielki idol. Spędzamy mnóstwo czasu razem na torze i poza nim. To mój ulubieniec. Zawsze będę go słuchał. Biorę sobie jego rady do serca - to Maksym Drabik o ojcu sprzed kilku lat. Materiał wideo dostępny w sieci. Maksym Drabik dastycznie zmienił zdanie o ojcu A teraz? Już nie father, już nie idol, nie ulubieniec, ale obcy egocentryczny człowiek, pan Sławomir, który naubliżał cioci Paulinie, nie poszedł na pogrzeb babci, a mamę Katarzynę, która miała mroczny okres topienia smutków w alkoholu, blokował, kiedy chciała na Maksia przepisać dom. To, że niepiśmienny, to już wiemy. To, że niemoralny, to jest w dalszej części oświadczenia. Poza tym patologia, jakich mało. Owszem jazdy na motocyklu nauczył, czas poświęcił, pieniądze ulokował, ale zrobił to, bo liczył na zysk. Jakby nie było, najważniejsze, że Maksym jakoś to sobie poukładał w głowie. Tak teraz biorę do ręki oświadczenie Maksyma i wywiad taty i z jednej strony widzę człowieka, który nie rozumie, dlaczego syn traktuje go jak obcą osobę, ale w każdej chwili jest gotów zapomnieć i wybaczyć, a z drugiej widzę kogoś, kto chyba nie przeczytał wywiadu ze zrozumieniem. I to akurat mnie nie dziwi, bo sam napisał coś, co trudno zrozumieć. Co mówi Drabik, kiedy przychodzi do piekarni? Gdybym miał oświadczenie Drabika skwitować jednym stwierdzeniem, to chyba użyłbym słowa: bełkot. Na tle pana filozofa używającego takich słów, jak; jestestwo czy możebność, wypadam blado, ale zawsze mnie uczono, że w pisaniu chodzi o to, żeby zostać zrozumianym, a nie zarzucać czytelnika wyrazami, które wymagają sięgania po słownik. Jednak do rzeczy. Po pierwsze mam wrażenie, że Maksym zrobił sobie wielką krzywdę tym oświadczeniem. Prawie cały internet ma z niego bekę. Na Twitterze Awangarda Żużlowa pyta, czy "jak Maksiu kupuje bułki w piekarni, to też tak pie...". Ktoś inny pisze o wycieku arkuszu maturalnego na przyszły rok i wkleja tekst Maksyma. Tego jest oczywiście zdecydowanie więcej, bo net dosłownie zapłonął. Motor Lublin już się na nim poznał Kiedyś już napisałem, że Maksym, zamiast okazać ojcu szacunek (zawsze też może usiąść z nim i pogadać twarzą w twarz o tym,, co go boli), to idzie w zaparte (bo kazał pozmywać naczynia, bo poprosił, żeby nie udostępniać ich wspólnego konta bankowego dziewczynie, bo zwrócił uwagę) i coraz bardziej pogrąża się w uczuciu nienawiści do ojca, plotąc przy tym niestworzone historie. Młody Drabik ma szczęście, że w żużlu jest deficyt zawodników, że zasadniczo dyscyplina toleruje dziwaków, bo w innym razie już dawno zaliczyłby twarde lądowanie i może zamiast wkuwaniem trudnych słówek zająłby się czymś bardziej pożytecznym. Choćby refleksją nad sobą. Bo w Motorze Lublin już się na nim poznali i cieszą się na ostatni dzień współpracy. Dla mnie jedno jest pewne, syn nie powinien pisać o ojcu takich rzeczy. Zwłaszcza gdy druga strona wyciąga do niego rękę. I to chwilę po tym, gdy powiedział we Włókniarzu; przyjdę do was, ale musicie wyrzucić ojca. Czytaj także: Finał antyreklamą Ekstraligi. Kto za to odpowiada?