Doyle odszedł z Unii Leszno i pojedzie w barwach beniaminka PGE Ekstraligi, który właśnie o tego zawodnika oparł swój skład. Misja "utrzymanie" w znacznym stopniu uzależniona jest właśnie od postawy Doyle'a. Generalnie od lat żużlowiec ten jest w ścisłej, światowej czołówce, ale ma jeden problem - zdarzają mu się katastrofalne mecze, w których wygląda jakby był kimś z 1. czy 2. Ligi. Rok temu potrafił na własnym torze przegrywać z juniorami drużyn przeciwnych. Kibice byli za to na niego wściekli. W Wilkach jego rola będzie trochę inna, bo tutaj już nie będzie jedną z gwiazd w zespole. Będzie zdecydowanie największą gwiazdą, liderem, kimś kto ma pociągnąć ten wynik i wraz z Krzysztofem Kasprzakiem, Andrzejem Lebiediewem, Vaclavem Milikiem i Mateuszem Świdnickim dać upragnione utrzymanie. Będzie o to szalenie trudno, ale Wilki nie są bez szans. Tym bardziej, że są ekipy zdecydowanie w ich zasięgu. Doyle dobrze czuje się jako lider, więc Krosno może być dla niego idealne. Rodzina jest dla niego wszystkim Doyle zimą przebywał oczywiście w Australii, która jest jego ojczyzną. Dla żużlowca - jak sam mówi - to bardzo ważny czas. Czas, w którym może odreagować stres. - Temu służy ten okres roku. Oczywiście, to także momenty dla bliskich, możemy wspólnie spędzić czas. Wróciłem wypoczęty, zregenerowany. Rzecz jasna, fizycznie także gotowy do jazdy - mówi Doyle, zapewne mając na myśli to, że w Australii nie tylko odpoczywał. Brał udział w mistrzostwach tego kraju, miał więc styczność z motocyklem w trakcie europejskiej przerwy. Zapytany o to, czy będzie w stanie wrócić na poziom z 2017 roku, odpowiedział wprost. - Każdy w Grand Prix chce być mistrzem świata i mnie też dotyczy takie podejście. Robię, co mogę by znów jeździć tak, jak sześć lat temu. Co roku dostaję pytania o to, kiedy znów zobaczymy tego Jasona sprzed lat. Zapewniam, że robię wszystko, by było to jak najszybciej - przyznał Doyle, który występami w PGE Ekstralidze udowadnia, że wciąż może walczyć z najlepszymi. Póki co jednak, są na świecie zawodnicy skuteczniejsi od niego. On sam z kolei dobija do 40-stki, ale jak wiemy, w żużlu to żaden wiek.