Polski klub ma problem. Będą awantury o pieniądze
Sporej niespodzianki dokonał INNPRO ROW Rybnik, który awansował do PGE Ekstraligi. Klub obrał ciekawą strategię, gdyż zakontraktował 5 seniorów na cztery miejsca. To jednak wcale nie musi zespołowi wyjść na dobre. - Oczywiście, że będą kwasy. Zawodnicy podpisali kontrakt żeby zarabiać, a nie siedzieć na ławie - mówi ekspert Andrzej Koselski w rozmowie z Interia Sport. Jak widać - co za dużo, to nie zdrowo.
To była prawdziwa niespodzianka sezonu. ROW Rybnik pokonał w dwumeczu faworyzowaną Abramczyk Polonię Bydgoszcz. Rohan Tungate wytrzymał napięcie i wygrał bieg finałowy, a Wiktor Przyjemski po prostu płakał, że jego ukochany klub, nie awansował.
Będzie kwas o kasę. Chcą zarabiać
Dwóch mistrzów świata - Nicki Pedersen oraz Chris Holder, Gleb Czugunow, Rohan Tungate i Maksym Drabik. To nowi seniorzy ROW-u Rybnik. Jest ich pięciu, a miejsca są cztery, więc ktoś zawsze będzie musiał pauzować. Dla zawodnika, nigdy nie jest to łatwe, kiedy musi oglądać swoich kolegów z boku. Początkowo wydawało się, że nie będzie Nickiego Pedersena, ale Krzysztof Mrozek uwierzył w trzykrotnego mistrza świata.
- Oczywiście, że będą kwasy. Zawodnicy podpisali kontrakt żeby zarabiać, a nie siedzieć na ławie. Moim zdaniem zawodnicy jako zawodowcy postąpili trochę nierozsądnie - wyjaśnia Andrzej Koselski.
Jest szansa na utrzymanie. Muszą spełnić jeden warunek
W przyszłym roku będzie o wiele łatwiej się utrzymać, ponieważ o spadku będzie decydować faza play-down, a nie runda zasadnicza, tak jak miało to miejsce w poprzednich latach. Można mieć ogrom szczęścia i się utrzymać, nie wygrywając żadnego spotkania w sezonie zasadniczym. To będzie totalny hit, jeżeli komuś uda się w taki sposób zapewnić utrzymanie.
- To jest loteria. Przy dzisiejszych torach, to wszystko zależy od sprzętu, a nie tego, kto na nim jedzie. Jeśli trafią z sprzętem, to mają szanse. Jest wiele przykładów, kiedy w trakcie sezonu nagle ktoś wystrzeli. To nie jest forma zawodnika, tylko forma sprzętowa. Kiedyś jak była walka na torze, to była walka sportowa. Dzisiaj mamy walkę sprzętową - przekonuje Koselski.