A to właśnie ten mecz miał być dla polskiego, żużlowego kibica czymś w rodzaju wykładnika. Fani czekali na rozwój wydarzeń, bo było jasne że jeśli tak ważne wydarzenie, jak mecz eliminacyjny piłkarzy zostanie przełożone na inny stadion, to i GP będzie bardzo zagrożone. Obie imprezy dzieli w kalendarzu raptem kilka tygodni. Poważnej usterki dachu, jaka przydarzyła się stadionowi, nie da się naprawić tak po prostu w parę dni. Na szczęście, władze Stadionu Narodowego oficjalnie poinformowały o tym, że żadne z zaplanowanych na 2023 rok wydarzeń nie jest zagrożone, a samo miejsce jest w pełni bezpieczne. Czy zatem będzie to zachęta do kupna biletów? Istnieje duże prawdopodobieństwo. Sprzedano około 30 tysięcy, co jest bardzo kiepskim wynikiem w porównaniu do ubiegłych lat. Kibice wahali się, czekali na to co się wydarzy. Teraz mogą być już pewni, że za nieco ponad 70 dni najlepsi zawodnicy na świecie ponownie pojawią się w stolicy kraju. Inna sprawa, że nudne zawody i dziurawy tor to kolejny z elementów odciągających kibiców od kupna biletów na GP w Warszawie. Co prawda sama impreza jest imponująca, ale brak emocji na torze i wielokrotnie problemy żużlowców nie są niczym przyjemnym do oglądania. Prezes wierzy w magię i w dobrą formę Polaków Andrzej Witkowski, honorowy prezes PZM, wierzy że także start PGE Ekstraligi zachęci kibiców do przyjścia na GP i w drugiej połowie kwietnia ruszą po bilety. - Nie martwiłbym się specjalnie biletami. W kraju mamy inflację, ceny szaleją, a bilety nie są artykułami pierwszej potrzeby. Jednak, jak ruszy Ekstraliga i ludzie zobaczą, w jakiej formie są nasi, to przyjdą. Ja wierzę, że będzie komplet, że magia stadionu zadziała. Polak jeszcze nigdy nie wygrał na PGE Narodowym, więc kibice pójdą, wierząc że teraz będzie ten pierwszy raz - mówił kilka dni temu w rozmowie z Interią. Być może Witkowski ma rację, bo prawda w takich przypadkach jest dość brutalna - to wyniki napędzają zainteresowanie. Jeśli u progu sezonu w dobrej formie będą polscy uczestnicy cyklu (Zmarzlik, Dudek, Janowski), a dodatkowo ewidentnie będzie wyłaniać się kandydat do dzikiej karty, momentalnie wzrośnie wśród fanów chęć zobaczenia tej imprezy na żywo. Oczywiście dokładnie odwrotnie będzie, jeśli kadrowicze będą prezentować się kiepsko. Trudno jednak uwierzyć, by wspomniany tercet zaliczył jakąś wpadkę na początku sezonu. To żużlowcy klasy światowej, medaliści mistrzostw świata. Honorowy prezes nie ma także obaw o to, że brak zwycięstwa Polaka w dotychczas rozegranych turniejach wpłynie na frekwencję. Nie ma mowy o żadnej klątwie. - Klątwa to była kiedyś na Wembley, gdzie Polacy nie radzili sobie w finałach. Wtedy to było jednodniowe finały. Dziś na szczęście mamy cykl turniejów, więc nawet ewentualna porażka o niczym nie przesądza. I dobrze, bo jednodniowe, układane tory, takie jak w Warszawie, lubią niespodzianki. Oby w końcu został on ułożony tak, żeby były mijanki, bo to esencja żużla - ocenił. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo