W Polsce zachwycamy się tym, że zawodnik będący po 40-stce potrafi utrzymać dobrą formę i rywalizować na najwyższym poziomie. W zasadzie przywykliśmy do tego, że czwórka z przodu w tym sporcie absolutnie niczego nie kończy. W wielu dyscyplinach zawodnik w tym wieku zdecydowanie myśli już o zakończeniu kariery, często nawet robi się to jeszcze wcześniej. Najstarszym profesjonalnym zawodnikiem jest Rune Holta, ale jego kariera nieuchronnie zmierza ku końcowi i widzą to w zasadzie wszyscy. W USA jest 64-letni Eddie Castro, który wystartował w krajowych eliminacjach do Grand Prix 2025. Miał w nich być tylko rezerwowym, ale dwa razy pojawił się na torze. Co prawda żadnych punktów nie zdobył, ale wzbudził powszechne zainteresowanie i dostał dużą owację. Castro skorzystał niejako z kontuzji Gino Manzaresa. Żadnemu z rywali nie zagroził, ale nie o wyniki tutaj chodziło. Przede wszystkim jest to pasjonat, który robi to co kocha. I pewnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Młoda gwiazda Orła Łódź nie miała tam konkurencji Zawody w Bakersfield zdecydowanie wygrał Luke Becker, jeden z najbardziej obiecujących żużlowców ze swojego pokolenia. W okresie transferowym był pod lupą wielu klubów, ale finalnie wrócił do Orła Łódź. Zadebiutował niedawno w cyklu GP i głośno mówi, że za rok chce do niego awansować. Pierwszy krok wykonał, ale nie było to specjalnie trudne. Właściwie nie było żadnego rywala, który mógłby zagrozić Beckerowi. Luke skończył zawody z kompletem punktów. W zawodach wystartował syn Grega Hancocka, Wilbur. Nie był to występ udany, bo młody zdobył zaledwie jeden punkt i uplasował się pod koniec stawki. Nie da się ukryć, że syn wielkiego mistrza (czterokrotny złoty medalista mistrzostw świata) póki co nawet w małym procencie nie zdradza potencjału podobnego do ojca. A że przeciwników w Bakersfield miał naprawdę słabych, to nie wygląda to optymistycznie pod kątem przyszłości tego zawodnika.