Zbudowali skład na złoto, a teraz mają wątpliwości. Długa lista zagrożeń
Transfery, które zrobił Apator Toruń w ostatnim oknie transferowym, miały pomóc w przerwaniu hegemonii Orlen Oil Motoru Lublin. Klub wydał miliony na nowe gwiazdy. Teraz jednak trener Apatora Piotr Baron ma wątpliwości. Przyznaje, że na papierze ma skład na finał, ale widzi też zagrożenia. Wiemy, czego boi się najbardziej. Ta lista jest całkiem długa.

Apator Toruń dwa razy z rzędu zgarnął brąz. Rola trzeciej siły znudziła się jednak Apatorowi, który w ostatnim oknie dosypał trochę pieniędzy i wymienił dwa najsłabsze ogniwa na zawodników z Grand Prix. Mikkel Michelsen miał dostać 900 tysięcy złotych za podpis i 10 tysięcy za punkt. Jan Kvech 600 i 7. Duża kasa wyłożona na ten duet ma dać upragniony finał.
Na papierze Apator Toruń ma drużynę na finał
Inna sprawa, że trener Piotr Baron jest ostrożny w prognozach. I to pomimo tego, że jego drużyna nieźle spisuje się w sparingach. Dwa razy rozniosła pierwszoligowy Hunters PSŻ Poznań i nieznacznie przegrała ze Stelmet Falubazem Zielona Góra (44:46). Jechała jednak bez swojego lidera Emila Sajfutdinowa, nie było też Kvecha.
- Jak się popatrzy na papier, to faktycznie można uznać, że mamy skład na finał. Papier jednak nie jeździ. W ten weekend jedziemy dwumecz sparingowy z GKM-em Grudziądz, wtedy będę mądrzejszy. Jednak prawdziwą siłę naszego zespołu, tak realnie, będę mógł ocenić po czwartej kolejce. Wtedy powiem, na co nas stać - mówi nam Baron.
Trener Piotr Baron ma jednak wątpliwości
Jak się spojrzy na detale, to trudno się trenerowi dziwić. Kvech, podobnie jak przed rokiem, dostał dziką kartę na Grand Prix. W 2024 nie wyszło mu to na dobre. Michelsen kończył sezon z kontuzją. Piętą achillesową Apatora byli rok temu juniorzy, więc tu też jest powód do niepokoju.
- Kvech bardzo się stara, żeby dopasować motocykle do toruńskiego toru. Grand Prix? Nie wiem, czy to dla niego problem. Nie rozmawiałem z nim na ten temat. Niech jednak jeździ z najlepszymi, to mu nie zaszkodzi - zauważa Baron.
- Jeśli chodzi o zdrowie Michelsena, to już na obozie w Hiszpanii był gotowy w stu procentach. Miałem tam zaufanego fizjoterapeutę, więc wiem, że po ubiegłorocznej kontuzji Mikkela nie ma śladu. Pozostaje mu ogarnąć sprzęt i jechać - mówi trener Apatora.
Największy problem może być z juniorami Apatora Toruń
Temat juniorów wydaje się najbardziej skomplikowany. - Jak juniorzy są w stanie zrobić 5-6 punktów w meczu, to jest rewelacja. My teraz robimy wszystko, żeby ta nasza młodzież robiła tyle punktów. Daję im dużo szans w sparingach, oni się starają, więc jak głowa wytrzyma, to nie powinno być źle - ocenia Baron.
Sen z powiek spędza też trenerowi sprawa sprzętu. - Pierwsze treningi były na rozjeżdżenie, teraz zawodnicy zaczynają testować silniki. Od tego, jak będą się one spisywać, zależy bardzo dużo. Na podstawie sparingów trudno jednak powiedzieć, kto ma dobry sprzęt. To dopiero wychodzi w lidze, gdzie nikt już się nie oszczędza - przyznaje szkoleniowiec.
Część ekspertów już okrzyknęła Apator drużyną zdolną do zrzucenia Motoru z mistrzowskiego tronu. Trener chciałby, żeby tak było, żeby sezon należał do jego drużyn. Ma jednak wątpliwości i nie pozbędzie się ich przed startem ligi. Kilka punktów z całkiem sporej listy zagrożeń może zniknąć, jeśli po czterech kolejkach Apator zbierze dobre recenzje i zdobędzie 8 punktów. To możliwe, bo terminarz jest w tym roku łaskawy dla Torunia. Zaczynają od meczu z Betard Spartą Wrocław u siebie, potem mają wyjazdy do Gorzowa i Rybnika, wreszcie podejmują Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. To szansa na wymarzony początek.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje