Ostatnio o zakończeniu kariery poinformował Marcel Studziński, który swego czasu uchodził za naprawdę utalentowanego zawodnika. Jest on z rocznika 2001, który kilka miesięcy temu przestał należeć do grona obecnych juniorów. Choć Studziński mógłby kontynuować karierę, wybrał inną drogę. Niezwiązaną póki co z żużlem. To rozsądna decyzja, którą podejmuje coraz więcej zawodników. Widzą oni, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Trudno wierzyć, że kariera nagle eksploduje dzięki startom z juniorami. Takich cudów nie ma. Kończąc karierę w wieku 20-21 lat daje się sobie znacznie większą szansę na życiową realizację w innej branży niż gdy robi się to 4-5 lat później. Człowiek w wieku takim, jak Studziński ma przecież przed sobą całe życie i choć niemal na pewno sportu w formie zawodniczej podbić już nie zdoła, to ma mnóstwo perspektyw. Podjął trudną, ale odważną i racjonalną decyzję. Czy trzy lata w Ekstralidze 24 zmieniłyby jego życie? Tak, bo oddaliłyby go zapewne od planów, które teraz na siebie ma. Złudne poczucie nadziei na żużlową karierę i tak rozmyłoby się za kilka sezonów, gdy ukończyłby graniczny wiek. Polacy się tam nie wybiją. To szansa dla obcokrajowców Ekstraliga U24 wypromowała kilka nazwisk, na czele z dobrze już wszystkim znanym i coraz poważniej branym pod uwagę pod kątem jazdy w PGE Ekstralidze, Timim Salonenem. Kilka dobrych występów w tych rozgrywkach zaowocowało momentalnie kontraktem w Texom Stali Rzeszów i dużo większą rozpoznawalnością międzynarodową. Takie historie jednak dotyczą praktycznie tylko obcokrajowców, których mało kto w Polsce znał. Jakie bowiem szanse na większą karierę ma choćby wracający do żużla 23-letni Kamil Nowacki? Raczej pewnych rzeczy przeskoczyć już się nie da, choć oczywiście życzymy mu jak najlepiej. Pomijamy już oczywiście kwestię zarobków, które w Ekstralidze U24 delikatnie mówiąc, szału nie robią. A dla młodego seniora to już kwestia niezwykle istotna, jest na kontrakcie zawodowym, musi opłacić team czy przejazdy. Tu nie ma miejsca na działalność półcharytatywną. Często zatem prosta kalkulacja wskazuje na to, co w tej sytuacji opłaca się zrobić. Marzenia marzeniami, ale czasem pewne plany trzeba porzucić lub po prostu je zweryfikować. I wygląda na to, że coraz większe grono młodych zawodników do takiego właśnie wniosku dochodzi. Zobacz również: Beniaminek się ceni. Pół miliona za miejsce w nazwie! Wielki talent bez klubu. Poszedł do pracy w fabryce Policzyli ile są warci. Można usiąść z wrażenia!