Leon Madsen spędził 8 lat w Częstochowie. Nie tylko kibice, ale również w klubie mają mu za złe w jaki sposób się z nimi pożegnał. Krono-Plast Włókniarz utrzymuje narrację, że Duńczyk obiecał przedłużyć kontrakt, jeśli Michał Świącik pozbędzie się Mikkela Michelsena. Brak kontaktu z Madsenem, nagle wieść o umowie z Falubazem Skończyło się tak, że wściekły Madsen po ostatnim meczu w Grudziądzu w ekspresowym tempie opuścił park maszyn, rezygnując nawet z wyścigów nominowanych. Następnie nie było z nim żadnego kontaktu, aż środowisko obiegła informacja o finalizacji jego rozmów ze Stelmet Falubazem. To jednak wersja częstochowian. Dwukrotny wicemistrz świata twierdzi, że przez cały rok nie otrzymał ani jednej oferty przedłużenia umowy na sezon 2025 i wszystko powyżej to bzdura. W związku z brakiem kontaktu i skruchy Włókniarz chciał ukarać zawodnika i pozwał go do Trybunału PZM. Włókniarz pozwał Madsena, stracił 200 tysięcy Madsen dzięki pomocy Krzysztofa Cegielskiego nie musiał zwracać żadnych pieniędzy. Stracił jedynie 200 tysięcy złotych z racji odsetek i jednej z umów sponsorskich. W normalnych okolicznościach odsetek i tak pewnie by się nie domagał, bo płacenie po terminie jest codziennością w sporcie żużlowym. Jeśli nawet wersja Duńczyka byłaby prawdziwa, to sprawę należało rozegrać profesjonalnie. Wystarczyło poinformować Włókniarz o odejściu i być może zorganizować jakąś imprezę pożegnalną z kibicami. Żużlowiec zdobył się jednak tylko na krótki post w mediach społecznościowych, który wyglądał po prostu na klasyczną formułkę napisaną przez PR-owca. Nie da się ukryć, że po 8 latach należało to zrobić z klasą. Gwiazdę czeka gorzkie powitanie Kibice są wściekli i szybko zapomnieli, ile Madsen dla nich zrobił. Trudno się jednak w tej sytuacji dziwić, biorąc pod uwagę powyższe argumenty. 25 maja to data, kiedy zielonogórzanie rozegrają mecz pod Jasną Górą. Leona na pewno czeka bardzo gorzkie powitanie z ich strony. Być może będzie tak spektakularne, jak Jasona Doyle'a w Lesznie. Australijczyka przywitały ogromne gwizdy, latające dolary z jego podobizną i piosenka "Money, money, money" puszczona przez DJ-a na stadionie. Na sam koniec Doyle pokazał widzom środkowy palec, za co otrzymał karę finansową.