Niesamowity zwrot akcji ws. Kamila Stocha, pomogli Norwegowie. Został krok
Kamil Stoch w tym sezonie znów nie potrafi pokazać pełni swojego potencjału i wyraźnie momentami wręcz męczy się na skoczni. Nasz mistrz mimo tego może dokonać czegoś, co jeszcze dwa miesiące temu wydawało się absolutnie niemożliwe. Bardzo wydatnie w osiągnięciu celu pomogli Stochowi Norwegowie, którzy wyświadczyli Polakowi "przysługę". Polak może liczyć na słodki koniec tego sezonu.

Kamil Stoch przed tym sezonem Pucharu Świata w skokach narciarskich zdecydował się przewrócić swoje sportowe życie do góry nogami. Nasz mistrz bowiem uznał, że jego czas w pierwszej reprezentacji prowadzonej przez Thomasa Thurnbichlera dobiegł końca. W związku z tym trzykrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich rozpoczął poszukiwanie członków do indywidualnego sztabu szkoleniowego, który chciał stworzyć. W ten sposób poszedł drogą Adama Małysza.
Ostatecznie Stoch postawił na ludzi, którym bezgranicznie ufa i sięgał z nimi po wiele sukcesów. Jego nowym-starym pierwszym trenerem stał się Michał Doleżal, który odszedł z reprezentacji Niemiec właśnie dla Stocha. Drugim ze szkoleniowców został zaś Łukasz Kruczek, pod którego wodzą nasz mistrz osiągnął pierwsze wielkie sukcesy w karierze. Stworzenie własnego sztabu szkoleniowego było dla 37-latka bardzo kosztowne, głównie pod względem psychicznym.
Kamil Stoch o krok od "małego celu". Pomogli Norwegowie
Cel tego zespołu od pierwszego dnia był jasny - powrót na szczyt. Pierwszy sezon w tym teamie pokazał jednak, że nie będzie o to łatwo. Stoch z pewnością nie spisuje się tak, jakby przede wszystkim on sam tego oczekiwał. Świadczy o tym, choćby pozycja w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Przed mistrzostwami świata w Trondheim dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli plasował się bowiem poza czołową trzydziestką, a znalezienie się w niej to z pewnością cel minimum na koniec sezonu.
Po powrocie do Pucharu Świata Stoch prezentuje się lepiej i stabilniej, ale wydaje się, że nawet bez poprawy formy nie musiałby odcinać marzeń o znalezieniu się w czołowej trzydziestce, a co za tym idzie, występie w konkursie, który kończy sezon. Taki stan rzeczy związany jest oczywiście z sytuacją, do której doprowadzili swoim oszustwem Norwegowie. Marius Lindvik, Johann Andre Forfang oraz Kristoffer Eriksen Sundal zostali zawieszeni przez FIS. Cała trójka w "generalce" plasuje się obecnie przed Stochem.
Polak na dwa weekendy przed końcem zajmuje bowiem 32. miejsce. Z kolei Lindvik jest siedemnasty, Sundal dziesiąty, a Forfang czwarty. Prosta matematyka pozwala obliczyć więc, że bez nich Stoch w tym momencie miałby zagwarantowany udział w konkursie kończącym sezon. Warto jednak dodać, że ostatnie występy pozwalają wierzyć w poprawę pozycji 37-latka. Przed nami bowiem weekendy na dwóch skoczniach, które uwielbia. Najpierw zawodnicy zaprezentują swoje umiejętności w Lahti, a później w Planicy. Do 29. Markusa Mullera obecnie Stoch traci ledwie 16 punktów.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje