Podczas meczu Motoru z Unią Leszno tylko dwa razy równano tor. Po dziesiątym oraz po trzynastym wyścigu. Wszystko przez zagrożenie opadem deszczu. Deszcz przed meczem w Lesznie spadł, ale był na tyle ubogi, że zawody rozegrano bez problemu, a na torze było sporo walki. Sędzia prowadził spotkanie w takim tempie, że dziesięć wyścigów rozegrano zaledwie w 42 minuty! Rafał Kobak sędziujący te zawody pokazał, że jak się chce, to można sprawnie poprowadzić mecz, a jego postawę pochwalił sam Bartosz Zmarzlik. Czterokrotny mistrz świata ma także apel do władz polskiego żużla, który ucieszy kibiców. Gdyby posłuchano mistrza, każde zawody mogłyby trwać niespełna 1,5 godz. Zmarzlik widział tor tylko zza bandy. Tylu mu wystarczyło Ze względu na rozłożoną plandekę na torze, zawodnicy nie mieli okazji zobaczyć nawierzchni toru z bliska przed zawodami. Zmarzlik rzucił na nią okiem tylko zza bandy. To wystarczyło, by zapisał na swoim koncie kolejny komplet punktów. - Zawody były mega szybko rozegrane. Trwały zaledwie godzinę i 20 minut. Leszczynianie się postawili, nie mogliśmy odskoczyć. Ze względu na pogodę nie mieliśmy okazji, by wyjść nawet na tor. Najpierw leżała na nim plandeka, a później od razu po jej zdjęciu zaczęła się próba toru. Rzuciłem tylko okiem zza bandy na nawierzchnię. Widocznie tak miało być. Coś się działo, zawody były interesujące, więc to dobrze. Nie czułem potrzeby odjechania piątego wyścigu. Patrzyliśmy jak się rozegra 14. bieg, a że ułożył się dobrze, to trener wprowadził zmianę żeby Bartek Jaworski łapał doświadczenie - zakończył Bartosz Zmarzlik.