Obrady odbyły się 15-16 listopada, ale o ustaleniach powiadomiono w komunikacie dopiero we wtorek. Niektóre zmiany wejdą w życie już w przyszłym roku. W najbliższym Australian Open (10-28 stycznia) zostanie wykorzystany zegar odmierzający 25 sekund - czyli czas, w jakim tenisista musi zaserwować po zakończeniu poprzedniej wymiany. Dotychczas w Melbourne zawodnicy mieli na wznowienie gry o pięć sekund mniej, ale czasu pilnował sędzia. Hiszpan Rafael Nadal, który zakończył sezon na pierwszym miejscu w światowym rankingu, już wcześniej podkreślał, że jest zdecydowanym przeciwnikiem montowania takich zegarów na kortach. - Wszystko zależy od sytuacji. Przy temperaturze 40 stopni gra się inaczej niż przy 15. Do okoliczności trzeba się dopasować i po to są sędziowie - ocenił triumfator 16 turniejów wielkoszlemowych. Nałożono także ścisłe ramy czasowe na przedmeczową rozgrzewkę. Niedostosowanie się do tego wymogu może skutkować grzywną w wysokości 20 tysięcy dolarów. Konsekwencje finansowe będzie też miało wycofanie się z turnieju tuż przed rozpoczęciem pierwszej rundy. Każdy tenisista, który zrezygnuje z udziału w imprezie po określonym terminie (po godz. 12 w czwartek poprzedzający pierwsze spotkania), otrzyma tylko 50 procent premii za występ. Druga połowa wynagrodzenia trafi do zawodnika, który go zastąpi. Co więcej, GSB będzie także oceniać stopień zaangażowania w grę. "Każdy uczestnik pierwszej rundy singla, który skreczuje w trakcie meczu lub będzie grał poniżej profesjonalnych standardów, może zostać ukarany grzywną" - napisano w komunikacie. W 2018 roku rozstawionych będzie jeszcze po 32 zawodników i zawodniczek, ale GSB zamierza zmniejszyć tę liczbę o połowę w 2019.