Ogłoszenie faktu, że Linda Klimovicova będzie reprezentowała Polskę, było sporym zaskoczeniem. Utalentowana 20-latka miała jednak o tyle pecha, że od razu nie mogła się pokazać na korcie jako reprezentantka Polski. A była w drugiej setce rankingu WTA, miała realne szanse na grę w kwalifikacjach Australian Open. Sęk w tym, że uniemożliwiła jej to kontuzja, straciła sporo punktów, co wiązało się też ze spadkiem w rankingu. No i zamiast lecieć do Australii, zaczęła starty w północnej Afryce już w 2025 roku. Celem zawodniczki, co podkreślał szef jej klubu z Bielska-Białej Piotr Szczypka, jest uzyskanie przepustki do kwalifikacji Roland Garros w maju. Już teraz można powiedzieć, że Klimovicova jest na dobrej drodze, by tak się właśnie stało. Linda Klimovicova zaczęła występ w drugim turnieju w La Marsa. I to jak! Turniejowa jedynka pokonana 20-letnia Linda zaczęła starty w małym turnieju w Monastyrze - takim, który pozwolił jej "odrdzewieć" po blisko czteromiesięcznej przerwie. A później były już zawody rangi ITF W50, w którym zaprezentowała się znakomicie. Pokonała kilka wyżej notowanych rywalek, dotarła do finału. W nim uległa Belgijce Hanne Vandenwinkel. Niemniej i tak już sam fakt dotarcia tak daleko pozwoli jej zyskać na światowej liście niemal 30 pozycji. Kolejny krok może uczynić w drugich zawodach w La Marsa w Tunezji - już do zresztą poczyniła. Wyeliminowała najwyżej rozstawioną Włoszkę Lucrezię Stefanini, przejęła jej "jedynkę" w turniejowej drabince. I teraz powinno być już łatwiej. Stefanini to zawodniczka 26-letnia, półtora roku miała swój najlepszy moment w karierze, gdy wskoczyła na setne miejsce w rankingu. I aspirująca do tego, by być znacznie wyżej. Ona poleciała na Antypody, zaczęła zmagania w Auckland - przeszła ta kwalifikacje, ale później uległa triumfatorce turnieju Clarze Tauson. Nie przeszła też eliminacji Australian Open. Zamiast czekać na większe turnieje ITF czy challengery WTA, zdecydowała się na start w Tunezji, w zawodach ITF W50. Trzy sety i 15 przełamań. Linda Klimovicova nieznacznie lepsza od Lucrezii Stefanini I dla faworytki ten turniej zakończył się już po pierwszym meczu, co jednak jest sporą niespodzianką. Z Klimovicovą rozegrały blisko trzygodzinny bój, w którym było aż 15 przełamań - po pięć w każdym z setów. Włoszka wygrała pierwszą partię 6:3, potrzebowała do tego piątego setbola. W drugim zaś Stefanini wygrywała 2:1, mając już w zapasie breaka, ale nic to jej nie dało. Klimovicova wygrała cztery kolejne gemy, a później i seta - także 6:3. O awansie do drugiej rundy decydował więc trzeci set, w którym Włoszka wygrywała już 3:1. I co z tego, skoro później lepsza była Linda. To ona wywalczyła arcyważne przełamanie na 5:4, na dodatek do zera. A za chwilę dopełniła dzieła, wygrała 6:4. Upadek na bandę, Melbourne zamilkło. Aż nie do wiary, co stało się potem Teraz 20-latce powinno być łatwiej, bo przejmuje rozstawienie Stefanini. W drugiej rundzie powalczy z doświadczoną Macedonką Liną Gjorczeską, a spore wyzwanie może czekać reprezentantkę Polski w półfinale. Na jej ścieżce na tym etapie jest bowiem znów Vandenwinkel.