Jewhen Marusiak miał fatalny upadek w sobotnich zawodach Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem. Już na odjeździe przewrócił się i został zabrany do szpitala. Tam okazało się, że uraz nie jest bardzo poważny. Ucierpiała prawa stopa skoczka. 25-latka zabrakło w niedzielnej rywalizacji na Wielkiej Krokwi im. Stanisława Marusarza. Po paraliżu ani śladu. Paweł Wąsek zabawił się w Planicy, choć u góry jeszcze jest strach Jewhen Marusiak walczył z bólem. Sandro Pertile sugerował, by zrezygnował ze skoków Marusiak pojawił się jednak w Planicy. Już po pierwszym skoku, zaraz po lądowaniu złapał się za prawą nogę. Na twarzy pojawił się grymas. Zawodnik miał problemy z wyhamowaniem, a potem padł na śnieg. Chwilę trwało, zanim, stojący w pobliżu Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich, zdecydował się wyjść na wybieg, by pomóc Ukraińcowi w wypięciu nart, bo ten miał z tym problem. W drugim i trzecim skoku było identycznie. Z tą tylko różnicą, że Pertile stał już w pogotowiu i za każdym razem ruszał ochoczo z pomocą, a potem długo rozmawiał z Marusiakiem. Jak się okazało, poza tym, że pytał o stan zdrowia, to namawiał Ukraińca do tego, by ten jednak nie szarżował i zrezygnował ze skoków w Planicy. - Jak zginam nogi do przysiadu, to boli bardzo. Kiedy jadę na nartach albo idę, to tego nie czuję - dodał. Przykład Marusiaka pokazuje, ile dla skoczków znaczy Planica. Ukrainiec, choć ma takie problemy, to awansował do piątkowego konkursu (28 marca, godz. 15.00). - Boli nie boli, ale w Planicy skakać trzeba - śmiał się Marusiak. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport