Rosjanie wracają do skoków. Polacy wolą milczeć, wielkie emocje Ukraińców
Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS) uznał, że sankcje nałożone na Rosjan przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS) nie mają podstaw prawnych. Teraz skoczkowie narciarscy z kraju, który napadł na Ukrainę, szykują się do powrotu. Być może nastąpi to już w czasie Turnieju Czterech Skoczni. Muszą jednak zostać spełnione pewne warunki. Jewhen Marusiak i Witalij Kaliniczenko, którzy regularnie startują w Pucharze Świata w barwach Ukrainy, nie mogą się z tym pogodzić. Nasi skoczkowie najczęściej nie chcą komentować sytuacji, ale są też tacy, którzy jednak podzielili się swoimi przemyśleniami.

W skrócie
- Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie uchylił sankcje FIS nałożone na rosyjskich sportowców, umożliwiając im powrót do zawodów.
- Ukraińscy skoczkowie, głęboko dotknięci wojną, nie akceptują powrotu Rosjan na międzynarodowe skocznie i komentują decyzję z wielkimi emocjami.
- Polscy skoczkowie w większości unikają publicznych wypowiedzi na ten temat, podkreślając, że skupiają się na swojej rywalizacji.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym 2022 roku. Niedługo po tym wiele światowych federacji sportowych, w tym także Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), podjęły decyzję o natychmiastowym wykluczeniu Rosjan i Białorusinów z rywalizacji.
Do startów nie zostali dopuszczeni także tak zwani sportowcy neutralni, czyli tacy, którzy publicznie nie popierają wojny i nie mają nic wspólnego z rosyjską armią oraz tamtejszymi służbami.
Około 1,5 miliona ofiar wojny w Ukrainie, a Rosjan przywraca się do sportowej rywalizacji
Na początku grudnia Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS) uznał, że sankcje nałożone na Rosjan przez (FIS) nie mają podstaw prawnych. FIS została w ten sposób zobowiązana do umożliwienia startu rosyjskim sportowcom. Teraz Rosjanie wysyłają listy z nazwiskami swoich zawodniczek i zawodników, które musi zweryfikować FIS. Dopiero po weryfikacji mogą takie zawodniczki i zawodnicy zostać dopuszczeni do startów w międzynarodowej rywalizacji.
Rosjanie nie ukrywają, że chcieliby mieć już swoich skoczków narciarskich na Turnieju Czterech Skoczni. To zawody, którym przygląda się cały świat, więc dla Rosji będą doskonałym narzędziem propagandowym. Tymczasem szacuje się, że od lutego 2022 roku wojna wywołana przez Rosjan pochłonęła około 1,5 miliona ofiar (zabitych i rannych) - według Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie.
Takie przypadki były też w rodzinie Witalija Kaliniczenki. To ukraiński skoczek narciarski, który dopiero niedawno zdobył swoje pierwsze punkty Pucharu Świata w karierze, a ma już ponad 30 lat.
Mam ojczyma i syn jego siostry był na wojnie i jest poważnie ranny. W 95 procentach jego ciało jest uszkodzone. Nie może pracować. Musiał przejść operację mózgu. Musi być pod opieką i wszyscy staramy się go doglądać. Najwięcej moja mama. Dziękuję jej za to, co dla niego robi, bo w powrocie do zdrowia potrzebna była żmudna rehabilitacja
Emocje targają ukraińskimi skoczkami
Do obu ukraińskich skoczków jeszcze nie bardzo dociera to, że niebawem mogą rywalizować na skoczni z Rosjanami. Mówi się o tym, że najbliżej powrotu do rywalizacji jest Danił Sadriejew.
Ten powrót Rosjan do skoków, to będzie katastrofa. Przecież nic nie zmieniło się od wybuchu wojny. Rosjanie wciąż okupują nasz kraj i mordują ludzi. Powiedziałbym nawet, że teraz jest jeszcze gorzej niż było. Nie wiem, czemu podejmuje się takie decyzje, kiedy trwa wojna
- To nie jest normalna sytuacja, bo przecież jest wojna i Rosjanie mordują obywateli innego państwa. Mojej ojczyzny. Zdaniem trybunałów sportowcy, którzy nie mają nic wspólnego z wojną, to mogą startować. Ale przecież sport jest ściśle powiązany z polityką - dodał Kaliniczenko.
Kaliniczenko zauważył, że wielu sportowców, w tym także skoczków narciarskich, regularnie pojawia się na rosyjskich paradach na Krymie organizowanych przy okazji aneksji Krymu. Ten jest zajęty przez Rosję od 2014 roku i to niemal za przyzwoleniem całego świata. Nikt nie mrugnął nawet okiem, kiedy Putin prowadził swoje działania.
Marusiakowi i Kaliniczence jest na razie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której są razem z Rosjaninem na wieży startowej.
- Nie wiem, co zrobię, kiedy stanę na wieży startowej z Rosjaninem. Kiedy zapanuje pokój i wojna się skończy, to i tak wciąż zostanie wiele pytań. Wtedy dopiero może się przełamię. Na razie trudno jest mi się pogodzić z taką decyzją - mówił Kaliniczenko.
- Na pewno, kiedy spotkam się z Rosjaninem na wieży przed konkursem, to nie będzie łatwa sytuacja. Będzie trudno. Pewnie, kiedy będzie koło mnie na górze skoczni, to będę mu mówił o tym, co nam zrobili - dodał Marusiak.
Ten pierwszy zastanawia się też nad tym, co teraz zrobią organizatorzy zawodów w skokach narciarskich? Jak zapewnią bezpieczeństwo Rosjanom, bo jednak mogą zdarzyć się różne sytuacje choćby na trybunach?
Polscy skoczkowie wolą nie komentować powrotu Rosjan. Maciej Kot: świat zaczyna przymykać oko, to jest przykre
O powrocie Rosjan nie bardzo chcieli rozmawiać polscy skoczkowie. Najczęściej zasłaniali się tym, że skupiają się na sobie. Kilka dni po wybuchu wojny Kamil Stoch miał w czasie zawodów na nartach napis: "Stop wojnie! Lepiej jest walczyć w sporcie". I drugi człon tego napisu zaraz będzie się realizował, ale wojna wciąż trwa i wciąż giną ludzie.
Nie ukrywam, że mam mieszane uczucia, co do powrotu Rosjan do rywalizacji w sporcie. Sytuacja za naszą granicą wciąż przecież nie jest rozwiązana. Nadal giną tam ludzie, a świat zaczyna trochę przymykać na to oko, co jest przykre. Nikt z nas nie będzie bojkotował zawodów, bo to nie jest nasza decyzja o dopuszczeniu do startów
Warto przypomnieć, że przeciwny powrotowi Rosjan do rywalizacji międzynarodowej był Polski Związek Narciarski.
Wołodymyr Zełeński może zostać bohaterem narodu
A jak ukraińscy skoczkowie widzą szansę na rychły pokój?
- Nie bardzo wierzę w szybki pokój. Wydaje mi się, że to będzie bardzo trudne. Putin, dopóki nie dostanie tego, czego chce, to nie będzie pokoju - powiedział Marusiak.
- Wierzę w to, że w końcu zapanuje pokój. Nie mogę w to nie wierzyć. Chciałbym, żeby już zakończyła się wojna. Przecież w naszym kraju tak wiele rodzin jest rozdzielonych. Zginęło wiele osób, w tym także dzieci. To jest dramat naszego kraju. Zniszczona jest też poważnie infrastruktura. Ją jednak można odbudować, a ludziom życia nie przywrócimy - dodał Kaliniczenko.
Obaj są zdania, że jeśli do pokoju dojdzie, to Wołodymyr Zełeński, który jest prezydentem Ukrainy, zostanie bohaterem narodu.
- Wojna rozpoczęła się za kadencji Zełeńskiego. Oczywiście nie wierzę w to, że on tego chciał. Jeśli jednak doprowadzi do pokoju, to pewnie zostanie w Ukrainie bohaterem narodu. Ludzie go krytykują. Może gdyby był inny prezydent, to wojna by się już dawno skończyła, ale mogłoby być też jednak gorzej. Tego nie wiemy - mówił Kaliniczenko.
- Nie powiem, że nasz prezydent zrobił coś złego. Jest mu na pewno ciężko, bo jest trochę osamotniony. Chce zrobić coś dobrego dla naszego kraju, ale w pojedynkę nie ma szansy. Myślę, że gdyby prezydentem kraju nadal był Petro Poroszenko, który był przed Zełeńskim, to mogłoby już teraz nie być Ukrainy - wtórował mu Marusiak.
Z Klingenthal - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:












![Guadalajara - FC Barcelona. Gdzie i o której obejrzeć? [TRANSMISJA]](https://i.iplsc.com/000M2TWIRYL1G5DF-C401.webp)




