Polscy skoczkowie ruszają bić się o czołowe lokaty. Maciej Maciusiak mówi o "czarnym koniu"
Maciej Maciusiak trenerem reprezentacji Polski w skokach narciarskich został wiosną, ale dopiero teraz czeka go prawdziwy egzamin. W piątek, 21 listopada, w Lillehammer rusza sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Trener kadry mówi o tym, że jest dużo optymizmu, ale jednocześnie podkreśla, że dopiero zawody wszystko zweryfikują. Dla Biało-Czerwonych to będzie wyjątkowy sezon, bo olimpijski, ale też ostatni w karierze Kamila Stocha. - Bardzo chciałbym, by Kamil ostatnim skokiem w karierze trochę pożałował swojej decyzji, a nie pomyślał, że to już dobrze, że to jest koniec - mówił Maciusiak, który razem z Michalem Doleżalem robił, co mógł, by pomóc naszemu mistrzowi.

W skrócie
- Maciej Maciusiak przygotowuje polskich skoczków do nowego sezonu Pucharu Świata, podkreślając optymizm i niepewność przed pierwszymi zawodami.
- Kamil Stoch przygotowuje się do ostatniego sezonu w karierze, a trenerzy robią wszystko, by był dla niego udany.
- W zespole pojawił się powiew świeżości dzięki młodemu Kacprowi Tomasiakowi, coraz pewniejsze miejsce odzyskuje też Paweł Wąsek.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W pierwszych konkursach Pucharu Świata w skokach narciarskich w: Lillehammer, Falun i Ruce zobaczymy sześciu naszych zawodników. Maciej Maciusiak wraz ze swoim sztabem zdecydował się postawić na: Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyłę, Aleksandra Zniszczoła, Pawła Wąska i debiutanta Kacpra Tomasiaka. Na ostatniej prostej szansę wyjazdu na inauguracyjne zawody przegrał Maciej Kot, który latem wygrywał Grand Prix w Wiśle.
O składzie decydowały zgrupowania w Wiśle i Zakopanem. Na tym ostatnim w końcu odpalił Paweł Wąsek, który przecież był liderem naszej kadry w ostatnim sezonie.
Maciusiak w rozmowie z Interia Sport wskazał, od kogo zaczynał ustalanie składu, co już wiele mówi o dyspozycji naszych skoczków. Przyznał też, że "mamy czarnego konia na początek sezonu". Trener kadry zapowiedział, że nasi skoczkowie jadą do Lillehammer bić się o czołowe lokaty.
Maciej Maciusiak od niego zaczynał ustalanie składu. "Myślę, że mamy czarnego konia na początek sezonu"
Tomasz Kalemba, Interia Sport: To, co najważniejsze, czyli najcięższa praca zostały już wykonane. Test był w Letnim Grand Prix, a teraz przed tobą egzamin z tego, jak sobie poradziłeś w kilku ostatnich miesiącach, bo startuje Puchar Świata. Ze spokojem ruszasz w zimowy bój?
Maciej Maciusiak: - W skokach narciarskich nigdy nie można być spokojnym, ale jestem bardzo zadowolony z tego, co udało nam się zrobić. Po ostatnich dwóch-trzech tygodniach w kadrze jest dużo optymizmu. W skokach nie można jednak nic zaplanować. Wiemy, jak przygotowani są zawodnicy i wiemy, co zrobiliśmy, a teraz czas na weryfikację w czasie zawodów. Każdy z nas czeka już z utęsknieniem na ten początek. Po ostatnich treningach jest dużo optymizmu, a jak wyjdzie, to się okaże już w Lillehammer.
Od kogo zaczynałeś ustalanie sześcioosobowego składu?
- Pierwsze nominacje były już po zgrupowaniu w Wiśle. Ustalanie składu zaczynałem od Kacpra Tomasiaka, bo on potwierdzał wysoką dyspozycję. Na treningach oddawał tak dobre skoki, jak latem w Pucharze Kontynentalnym i Pucharze Świata. Było też dwóch zawodników, którzy zaskoczyli mnie i to bardzo, bardzo pozytywnie.
Jednym z nich był pewnie Paweł Wąsek, bo już w rozmowie zamieszczonej na stronie Polskiego Związku Narciarskiego mówiłeś, że on w końcu odpalił. To na pewno cieszy. A możesz zdradzić, kto jest tym drugim skoczkiem, który tak cię zaskoczył?
- Nie. Zostawię to na razie dla siebie. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w Lillehammer, ale myślę, że mamy czarnego konia na ten początek sezonu.
Ten powrót Pawła Wąska jest też chyba bardzo ważny dla ciebie, bo długo się męczyliście nad znalezieniem tego, co powinno działać?
- Wszystkich to męczyło, bo przecież Paweł w ubiegłym sezonie był liderem kadry i stanął na podium Pucharu Świata. Wszyscy w sztabie staraliśmy się ze wszystkich sił zrobić, co w naszej mocy. Paweł podchodził do treningu bardzo profesjonalnie. Jego pierwsze skoki w starym sprzęcie z poprzedniego sezonu wyglądały w porządku, ale kiedy zaczęliśmy go zmieniać pod nowe przepisy, to niestety Paweł przestał sobie radzić. I tak było do końca lata. Na zgrupowaniu w Wiśle radził sobie jednak już zdecydowanie lepiej, a w Zakopanem skakał już naprawdę bardzo dobrze. Mogę powiedzieć, że wrócił w odpowiednim momencie. Sam to czuł. Pojawiła się u niego pewność siebie. Nawet przy lekko zepsutych skokach na progu, pojawiały się metry, a to znaczy, że wróciła u niego pewność siebie. Oby to przełożył na skoki w Pucharze Świata. I to zupełnie wystarczy.
Maciej Maciusiak: chciałbym, by Kamil ostatnim skokiem w karierze trochę pożałował swojej decyzji
Czuć w kadrze wyjątkowość chwili, bo to ostatnia zima Kamila Stocha? Każdy konkurs dla niego będzie tym ostatnim, a my wszyscy będziemy o tym mówić. Kiedy przejmowałeś kadrę, to powiedziałeś, że zrobicie wszystko, by był to bardzo udany sezon dla Kamila.
- Podtrzymuję te słowa. Do ostatnich konkursów w Planicy będziemy mu w tym pomagać. Bardzo chciałbym, by Kamil ostatnim skokiem w karierze trochę pożałował swojej decyzji, a nie pomyślał, że to już dobrze, że to jest koniec. A tak na serio, to widać w podejściu Kamila, jaki to jest inny zawodnik w porównaniu do poprzednich sezonów. Daje z siebie wszystko, a skoki sprawiają mu więcej radości. Myślę, że dużo pomogło mu to, że oficjalnie ogłosił, że po tej zimie kończy karierę. Nie będzie teraz z niczym się czaił. Nie będzie unikał pytań. Jest w dobrej dyspozycji na starcie sezonu i oby to teraz wykorzystał. Niech się bawi skokami. Najważniejsze teraz, żeby nie narzucał sobie dodatkowej presji, że to już jest koniec. Teraz może dać całego siebie w zawodach. Nic nie musi już udowadniać, a jednak może zrobić fajne wyniki w swoim ostatnim sezonie.
Polacy jadą bić się o czołowe lokaty. Szalenie trudny początek sezonu
Sezon rusza w Lillehammer. To miejsce, które różnie się kojarzy polskim kibicom skoków. Tam było wiele sukcesów, ale ostatnie sezony to raczej smutna historia. Dwa lata temu rzekomo właśnie tam na zgrupowaniu "zepsuła się" cała kadra. A przed rokiem inauguracja sezonu nie wypadła zbyt okazale dla naszych skoczków. Spróbujecie odczarować to wyjątkowe miejsce dla światowych skoków?
- Oczywiście. Jedziemy do Lillehammer z dobrym nastawieniem. Będziemy chcieli się bić o czołowe lokaty. Fajnie byłoby, gdyby już w pierwszy weekend zapunktowali wszyscy zawodnicy, a jeden-dwóch znalazło się w "10". To dałoby nam wiele pewności. Atmosferę budują wyniki, ale najważniejsza jest w tym wszystkich pewność zawodników. Oni muszą widzieć, że skaczą dobrze nie tylko w treningach, ale też w zawodach. I tego bym sobie życzył, by udało się przenieść te próby z treningów na konkursy, a potem z większą pewnością siebie oddawać jeszcze lepsze skoki w kolejnych zawodach. Wiadomo, że inauguracja sezonu zawsze jest trudna. Każdy chce dać z siebie maksa, ale jednak napięcie związane z początkiem lubi przeszkodzić.
Skoki narciarskie są specyficzne, bo już pierwszy weekend rywalizacji w Pucharze Świata wiele może zmienić. Słaby początek wprowadza nerwowość i potrzebę szukania innych rozwiązań. Dobry - daje większy luz i pewność siebie. Ci, którzy nie łapią się do kadry na pierwsze konkursy Pucharu Świata, już na starcie sezonu znajdują się w trudnej sytuacji, bo potem muszą czekać na swoją szansę. Tak jest właśnie w przypadku Macieja Kota, który latem wydawał się pewniakiem na zimę, bo przecież wygrał konkurs Letniego Grand Prix.
- To prawda, że w skokach początek sezonu jest bardzo ważny. Kiedy rusza karuzela Pucharu Świata, to potem jest trudno nadgonić, jeśli zaczyna się słabiej. Można kogoś wycofać z weekendu Pucharu Świata i dać mu czas na spokojny trening. Jeśli to jednak jest początek sezonu, to jest to utrudnione zadanie, bo na przełomie listopada i grudnia nie ma jeszcze czynnych zbyt wielu skoczni. Nie jest to wszystko takie proste. Zakładamy, że nasza kadra na Lillehammer przejedzie też spokojnie Falun, Rukę i Wisłę. Dla nas start w Polsce będzie bardzo komfortowy po tym skandynawskim tournee, bo wystawimy więcej zawodników i tym samym będziemy mieć przegląd "wojska" przed kolejnymi konkursami.
Początek tej zimy jest wyjątkowo trudny, bo w ciągu dziesięciu dni będzie wiele konkursów i też sporo podróży.
- Wyjeżdżamy z domów na prawie dwa tygodnie. Zaraz po Lillehammer mamy dwa konkursy w środku tygodnia w Falun. W poniedziałek z samego rana ruszamy autobusami do Szwecji, a tam na skoczni będziemy się meldować już o poranku następnego dnia. Potem szybki transfer do Ruki i znowu kolejne konkursy. Wszyscy jednak będą mieli te same warunki. Może to i dobrze, że takie tournee trafiło się na samym początku sezonu, kiedy wszyscy są jeszcze w pełni sił. Do tego będziemy też skakać na mniejszej skoczni. Będzie zatem różnorodnie. Na pewno nudy nie będzie.
Powiew świeżości w polskiej kadrze. Kacper Tomasiak ma startować w całym Pucharze Świata
W polskiej kadrze mamy powiew świeżości. Już dawno żaden polski nastolatek nie wdarł się do reprezentacji w tak przebojowy sposób, jak Kacper Tomasiak. Jeśli 18-latek będzie sobie dobrze radził, to rozważasz jego start w Turnieju Czterech Skoczni?
- Jeśli tylko nadal będzie skakał, jak do tej pory, to oczywiście, że wystąpi w Turnieju Czterech Skoczni. Dla niego ważne są w tym sezonie mistrzostwa świata juniorów, ale one odbędą się dopiero po zimowych igrzyskach olimpijskich. Zakładam, że w takiej dyspozycji, w jakiej jest, będzie startował cały Puchar Świata. Nie zakładam na ten moment, że będę go wycofywał, choć pewnie mistrzostwa świata juniorów będą wyjątkiem. Tam chcemy, by był w dobrej dyspozycji, bo zdobycie medalu daje mu miejsce w Pucharze Świata na cały kolejny sezon. Oczywiście to jest młody zawodnik i cotygodniowe starty będą dla niego na pewno czymś nowym. Zobaczymy, jak sobie z tym poradzi i na ile wystarczy mu sił.
Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:














