Andrzej Klemba, Interia: Ma pan czas oglądać mecze igrzysk? Alessandro Chiappini, trener ŁKS Commercecon: Oglądam wszystkie spotkania, a jak nie mogę na żywo, to odtwarzam w nocy. I to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Czyli widział pan triumf siatkarzy ze Słowenią. Od 1980 roku Polaków nie było w półfinale igrzysk. - Widziałem ogromną radość Polaków po ostatniej piłce i to mi dało do myślenia, jak był to ważny moment dla waszej siatkówki. Na dodatek pokonaliście Słowenię, która zdecydowanie Polakom nie leżała. Choć ostatnio kilka razy przełamaliście to słoweńskie fatum. Teraz już udało się zajść dalej niż ćwierćfinał. Słowenia zawsze pokazuje wielki charakter i pokonać ich, to zwykle trudne zadanie. Zagraliście naprawdę świetny mecz. Włosi mieli ogromne problemy z Japonią i wygrali dopiero w tie breaku... - Na początku meczu wyglądali na mocno zestresowanych i nie grali na swoim poziomie. Japonia to bardzo niebezpieczny rywal, a w niektórych elementach siatkówki są najlepsi na świecie. Musisz naprawdę dobrze zagrywać, by wytrącić ich z systemu gry. Są bardzo szybcy, wysoko skaczą i mocno cierpieliśmy. Dzięki Bogu udało się odwrócić losy spotkania. Zaczęliśmy ryzykować i to się opłaciło, a przecież byliśmy na krawędzi odpadnięcia z turnieju. Japończycy mieli pięć piłek meczowych, ale przetrwaliśmy. Byliśmy spokojni i dokładnie w tej trudnej sytuacji. To byłaby niespodzianka, gdybyśmy odpadli, choć mamy chyba jeden z najmłodszych zespołów na tych igrzyskach. Na szczęście wielu z nich gra w lidze włoskiej i są młodzi, ale doświadczenia im nie brakuje. To wielki kapitał na przyszłość. Powinni być tylko coraz silniejsi. Trener de Giorgi wykonuje z nimi świetną robotę. Mentalnie są bardzo mocni, ale także siatkarsko. Jesteśmy mocniejsi niż choćby w ostatnich mistrzostwach Europy, które przegraliśmy w finale z Polską. Teraz ich pokonaliśmy w grupie, ale mecz meczowi nie jest równy. Oczywiście jest co poprawiać, ale nie sądzę, by czuli nadmierną presję. Zresztą to im właśnie pomogło, kiedy dwa lata temu wygrali mistrzostwo świata po finale z Polską. Są w stanie pokonać każdego. Co więc pan powie na finał Włochy - Polska? - Nie mam nic przeciwko. Przekonamy się w końcu, kto jest najlepszy. W finałach dużych turniejów jest 1:1 i mecz o złoto olimpijskie byłby rozstrzygnięciem. Polacy są w półfinale, ale także Polki mogą awansować do strefy medalowej. - Kobieca reprezentacja Polski zrobiła ogromny postęp. Wielką różnicą jest to, że ten zespół zaczął wreszcie rozumieć, jak wielką siłą dysponują. Widziałem drużynę, która sobie ufa, która jest pewna siebie w trakcie gry. Jeśli chodzi o ostatni mecz grupowy, to Brazylia zagrała kapitalnie. We wszystkich elementach siatkówki były właściwie perfekcyjne. W drugim secie też szło wszystko po ich myśli, prowadziły wysoko [m. in. 23:18], a jednak Polki jeszcze znalazły energię, by doprowadzić do ogromnych emocji w tej partii [przegrały 36:38]. Pewnie przegrany w ten sposób set miał wpływ na to, że w trzecim już były przybite. Gdyby było 1:1. a nie 0:2, to mecz potoczyłby się inaczej. Może Brazylijki pamiętały porażkę w meczu o trzecie miejsce w Lidze Narodów i chciały wziąć rewanż. To też bardzo doświadczony zespół ze świetnymi zawodniczkami jak Roberta, Gabi, Thaisa czy Rosamaria. Teraz przed Polkami Amerykanki, dla których igrzyska olimpijskie są najważniejsze i podporządkowują temu celowi kilka lat. - Rzeczywiście jest tak, że Amerykanki skupiają się przede wszystkim na igrzyskach. Tyle że te najmocniejsze zespoły też myślą o złocie. Przygotowują się jednak tak, by być w najwyższej formie na dwa ostatnie mecze. To jest jednak niebezpieczne, bo do tej pory Amerykanki nie pokazały stabilnej formy. Mają wzloty i upadki. I to nie chodzi o poszczególne mecze, ale w trakcie spotkań. Prowadzą 2:0 i rywalki wyrównują. Przegrywają 0:2 i odrabiają straty. To pokazuje, że ich forma wciąż faluje. Trzeba jednak spodziewać się, że z meczu na mecz będą coraz mocniejsze. A co z reprezentacją Polski? - Też jesteście bardzo silnym zespołem. Postęp tej drużyny jest niewiarygodnie wielki. Nie jestem w stanie wskazać wyraźnego faworyta. Za to jestem przekonany, że ten mecz potrwa pięć setów i wszystko może się zdarzyć. Oczekuję wielkiego spotkania z obu stron. Poziom turnieju olimpijskiego kobiet i mężczyzn jest bardzo wysoki. Poza kilkoma drużynami, które nieco odstawały, wszystkie mecze był otwarte. Nawet porażka Polek 0:3 z Brazylią, o której rozmawialiśmy, to było spotkanie, w którym wynik mógł być odwrotny. Zostało osiem meczów i trudno przewidzieć wyniki każdego z nich. Polskie zawodniczki zaskoczyły pana? - Znam je doskonale i nie mogę powiedzieć, by któraś mnie zaskoczyła. Poza tym przez ostatnie lata pracy w Polsce widziałem jak rosły i się rozwijały. Dlatego jest pewny, że ten zespół jest gotowy na wszystko. Nie muszą nikogo się obawiać. Wiele będzie zależało od dnia meczowego, od podejścia Polek i rywalek. Jest mnóstwo szczegółów, które mogą zdecydować o wyniku. Dla mnie reprezentacja Polski jest w gronie najlepszych drużyn na świecie. Jestem trenerem ŁKS i mocnej przyglądam się Natalii Mędrzyk. Jestem pod wrażeniem jej gry. Wróciła po przerwie macierzyńskiej i odgrywa bardzo ważną role. Trzeba pamiętać, że już wczesnej była istotną zawodniczką polskiej kadry, a teraz to potwierdza. Waszej drużynie brakowało takiej siatkarki. Być może Zuza Górecka będzie jej następczynią. Obie mają świetne umiejętności techniczne, potrafią dobrze bronić w drugiej linii i zaatakować. Polsce brakowało tego elementu, ale trener Lavarini go znalazł. Rozmawiał Andrzej Klemba