Andrzej Klemba, Interia.pl: Kiedy rozmawialiśmy w styczniu, wracała pani po kontuzji i była pełna nadziei, że będzie forma i uda się znaleźć w kadrze na igrzyska. Tak jednak się nie stało i kiedy Polki grają w Paryżu, przygotowuje się pani do sezonu z ŁKS Commercecon. To zabolało? Zuzanna Górecka: Myślę, że tak jak każdego sportowca, który marzy o tym, by wystartować w tej najważniejszej imprezie. Dlatego starałam się zrobić wszystko, by tak się stało. Niestety, trener Stefano Lavarini tak wybrał, a nie inaczej, a ja to w pełni zaakceptowałam. Zrozumiałam to i nie było we mnie żadnej złości. Mało tego, ja bardzo kibicuję i ściskam kciuki, by dziewczyny sprawiły gigantyczną niespodziankę. Niech przywiozą do Polski medal. Trener Lavarini skontaktował się z panią i przekazał, jaki jest jego wybór? - Tak, dostałam od niego wiadomość, że podjął decyzję. I tyle. Kadra na igrzyska jest wąska, tylko 12-osobowa. Tliła się nadzieja? - I tak, i nie. Widziałam, co się dzieje w kadrze i czułam, że taka będzie decyzja. Spodziewałam się więc tego. Jestem bardzo młodą zawodniczką i wierzę, że przede mną wciąż możliwość, by wystąpić w igrzyskach. Już zostawiłam to za sobą i skupiam się na przygotowaniach do ligi. Chcę teraz wrócić do jak najwyższej dyspozycji i z klubem walczyć o najwyższe cele. Nie ma tego złego - udało się wyjechać na wakacje, a jeden z waszych filmów z Malediwów stał się światowym viralem. - Rzeczywiście to były piękne i zasłużone wakacje. Odpoczęła głowa i ciało, a dzięki temu jestem naładowana pozytywną energią. Nie mam zielonego pojęcia, jak to się stało, że nasz film z podwodnej restauracji zrobił taką furorę. Nie tylko na nas ten podwodny świat i możliwość zjedzenia tam kolacji zrobiły takie wrażenie. Jeśli ktoś będzie miał taką możliwość, polecam tego doświadczyć. Pani partner Zbigniew Bartman jest w Paryżu i pełni rolę eksperta. Dzieli się atmosferą? - Oczywiście, że tak. Takie mieliśmy plany, że pojedziemy tam razem. On w roli eksperta, a ja zawodniczki. Tak nie wyszło, ale wysyła zdjęcia, pokazuje jak tam jest. Ma jednak mnóstwo roboty, bo meczów jest bardzo dużo i siedzi od rana do wieczora w hali. Kibicuję mu, bo dla niego to też na pewno kapitalne doświadczenie i super przeżycie być na igrzyskach w takiej roli. Jestem z nim sercem. Biało-czerwone w dobrym stylu wyszły z grupy. Chyba szkoda meczu z Brazylią, a zwłaszcza tego jednego seta, który mógł odmienić wynik. - Ta druga partia przegrana na przewagi wlała sporo nadziei do serc kibiców. Te dwie pierwsze sety stały na naprawdę wysokim poziomie. W trzecim już uszło powietrze z dziewczyn i nie podjęły takiej walki. Druga partia wykończyła je emocjonalnie i fizycznie. Wyszły z grupy z drugiego miejsca i teraz przed nimi ćwierćfinał. Z Amerykankami ostatnio dobrze nam się grało i mam nadzieję, że dziewczyny ponownie z nimi wygrają. Nie brakuje opinii, że dla Stanów Zjednoczonych igrzyska są tak ważnym wydarzeniem, że nie liczy się żadne inne i przygotowują formę, by była najwyższa co cztery lata. - Rzeczywiście, najlepszą dyspozycję mają zwykle na igrzyska. To będzie piekielnie trudne spotkanie. W ubiegłym sezonie i w tym dziewczyny pokazały, że są naprawdę świetną drużyną. Stać nas na to, by sprawić niespodziankę i dostać się do najlepszej czwórki. Amerykanki mają kompletny zespół. Silny w ataku i mocny w przyjęciu. Trzeba sprawić, by zatrzymać je na siatce. Mocno serwować i tym je odrzucić. My też jesteśmy mocni. Na wielu pozycjach świetnie się uzupełniamy. Choćby przyjmujące - świetne zmiany dawała Martyna Czyrniańska, która potrafiła uratować seta, a może nawet mecz. To nie takie łatwe wejść z ławki rezerwowych i od razu zaserwować asa. Naprawdę czapki z głów przed naszymi zawodniczkami. Pokazują piękną polską siatkówkę. W końcu trzeba się z nami liczyć i już łatwo się nie wygrywa. Nie jest tak, że nasze zwycięstwo byłoby gigantyczną niespodzianką. Już potrafiłyśmy z nimi wygrać, choćby w Lidze Narodów. Amerykanki są bardzo silne, ale nas stać, by je pokonać. I można dorównać siatkarzom reprezentacji Polski, którzy już są w półfinale. - To prawda, ale nie ma co się z nimi porównywać. Oni są na innym etapie. Nasza drużyna dopiero się zbudowała i odnosi pierwsze sukcesy. To kwestia czasu i zdobycia doświadczenia, by także kobieca drużyna osiągała coraz więcej. Rozmawiał Andrzej Klemba