Partner merytoryczny: Eleven Sports

Królewskie przywitanie siatkarzy na Okęciu

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Zmęczeni, szczęśliwi i z ponad godzinnym opóźnieniem wylądowali na warszawskim Okęciu polscy siatkarze, którzy w niedzielę w Izmirze sięgnęli po złoty medal mistrzostw Europy. Na lotnisku powitało ich około tysiąca osób.

- Dziękujemy, Polska "Biało-czerwoni", Gruszka naszym przyjacielem jest - śpiewali kibice w hali przylotów.

Zawodnicy nie wyszli jeszcze z samolotu, a już oklaskami zostali przywitani przez obsługę lotniska. Straż graniczna przygotowała dla nich specjalną bramkę z biało-czerwonym szalikiem, ich zdjęciem i napisem: "Brawo!".

Niektórzy - jak Daniel Pliński, Paweł Zagumny i Piotr Gruszka - ani na chwilę nie rozstawali się ze złotym krążkiem. - Zdjąłem go tylko do kąpieli - śmiał się wybrany MVP turnieju Gruszka. Inni schowali je do toreb. - Ale mam pod ręką. Zawsze blisko siebie - powiedział zapewnił Zbigniew Bartman.

Uśmiech nie schodził z twarzy reprezentantów. Nareszcie rozluźnieni, chętnie żartowali, ciągle śpiewali "Polacy mamy medale" i "Polacy mistrzem Europy". Opowiadali o kulisach sukcesu.

- Ty to masz nerwy. Wchodzisz na ostatnie piłki na parkiet i serwujesz tak, że rywale nie wiedzą o co chodzi - zwracali się kibice do Pawła Woickiego.

Powitanie siatkarzy na Okęciu

- Właśnie ich nie mam! Ktoś, kto ze spokojem siedzi i obserwuje mecz, ten dopiero ma nerwy. Ja się rwę na boisko. Tam jest znacznie łatwiej opanować emocje. Najgorsze jest obserwowanie z boku - odpowiadał z uśmiechem rozgrywający polskiej reprezentacji.

Po godzinnym locie z Izmiru do Stambułu reprezentantów czekała przesiadka do Warszawy. Wtedy zaczęły się jednak nerwy. Strażnicy nie chcieli przepuścić Polaków przez kontrolę. Trudno powiedzieć co było powodem, bo jedyne co mówili to "wait" (ang. czekać).

- O co chodzi? Przecież za moment powinniśmy startować - denerwował się Michał Ruciak. Jedni wykorzystali tę chwilę na małą drzemkę, drudzy odbierali telefon za telefonem, a jeszcze inni usiedli spokojnie przy stoliku i cierpliwie czekali, co tym razem wymyślą Turcy.

Szczęśliwy Daniel Pliński

Gdy na tablicy świetlnej pojawił się przy locie do Warszawy napis "last call" (ang. ostatnie wezwanie) nagle kontrolerzy zabrali się do pracy i zaczęli poganiać Polaków.

Po dwugodzinnym locie i rozdawaniu autografów w samolocie, na lotnisku czekało ich gorące przyjęcie.

Wśród witających był m.in. Andrzej Bobo Bobowski - najpopularniejszy i najbardziej rozpoznawalny kibic piłkarskiej reprezentacji kraju. Jak przyznał, choć kojarzony jest przede wszystkim z futbolem (w ciągu pół wieku obejrzał na żywo ponad 200 spotkań narodowej drużyny i 900 meczów Legii), to bliskie są mu wszystkie sukcesy polskich sportowców.

Showman Szymon Majewski przyszedł z wielką złotą gruszką. To prezent dla najstarszego w polskiej drużynie, 32-letniego Piotra Gruszki, który został uznany najbardziej wartościowym siatkarzem (MVP) mistrzostw Europy w Turcji.

Z lotniska drużyna udała się na pl. Defilad. W samym centrum stolicy, gdzie w niedzielę tysiące osób oglądało na telebimie finałowy mecz z Francją (3:1), odbędzie się oficjalne powitanie.

Czytaj także:

INTERIA.PL/PAP

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje