Wielka zmiana na PGE Narodowym. To stało się tuż po gwizdku
Atmosfera na PGE Narodowym podczas meczów reprezentacji Polski od lat była tematem dyskusji, a coraz częściej także żartów wśród kibiców. Ta przypominała bowiem bardziej sparing – próżno było szukać tu głośnych śpiewów, onieśmielającego tumultu czy zorganizowanego dopingu. Kilka dni przed meczem Polska – Litwa pojawiła się jednak informacja, że taki stan rzeczy w końcu ulegnie zmianie. Czy tak faktycznie było?

Za czasów Adama Nawałki PGE Narodowy uchodził za twierdzę naszej reprezentacji. Którakolwiek drużyna przyjeżdżała do Warszawy, miała poważne problemy, aby zabrać stąd choćby jeden punkt. Później już tak dobrze nie było - wyglądało na to, że ściany przestały pomagać "Biało-Czerwonym".
Na dodatek coraz częściej słychać było narzekania kibiców na atmosferę panującą na stołecznym obiekcie. O żywiołowym dopingu mowy bowiem nie było. To, co działo się na obiekcie reprezentacji, zaczęto prześmiewczo określać mianem "Teatru Narodowego".
Nie pomagały żadne pomysły Polskiego Związku Piłki Nożnej. Federacja starała się aktywizować fanów, zatrudniając DJ-a, sterując dopingiem za pomocą telebimów czy komunikatów spikera. Nic z tego jednak nie wychodziło.
Doping na PGE Narodowym. Duża zmiana
Kilka dni przed meczem Polska - Litwa pojawiły się informacje, że sytuacja w końcu się zmieni. Za organizację dopingu postanowiło zabrać się bowiem stowarzyszenie "To My Polacy". Jej członkowie od lat jeżdżą na mecze wyjazdowe kadry i głośno wspierają naszych piłkarzy.
Do zapowiedzi żywiołowego dopingu odniósł się już na początku zgrupowania Robert Lewandowski. Kapitan drużyny poświęcił temu zagadnieniu kilka słów podczas konferencji prasowej.
- Lekki dreszczyk na plecach mi się pojawił, bo nie kryję, że zorganizowany doping to jest coś dodatkowego, coś, co nam bardzo pomaga. Będę z niecierpliwością czekał, jak to w trakcie meczu będzie wyglądało, bo doping na takim wielkim stadionie może nam dodać mocy. Liczę, że będzie to odczuwalne - mówił napastnik.
Już pierwsze minuty meczu dały odpowiedź na pytanie, czy zapowiedzi były wiarygodne. Okazało się, że tak. Kiedy tylko sędzia dał gwizdkiem sygnał do rozpoczęcia meczu, z trybun zajmowanych przez członków stowarzyszenia natychmiast popłynął doping. W górę poszły też szaliki. Atmosfera przypominała tę znaną z meczów ligowych w naszym kraju.
Niestety poza wyznaczonymi sektorami nadal nie było mowy o zorganizowanym kibicowaniu. Większość widzów siedziała w ciszy, nie włączając się w doping.
Z PGE Narodowego Jakub Żelepień, Interia
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje