Łukasz Tomczyk: nie miałem nic wspólnego z chęcią odejścia trenera Papszuna
- Nie podobała mi się narracja sprowadzająca się do tego, że ja miałem jakiś wpływ na chęć odejścia trenera Papszuna z Rakowa. Że właściciel zaczął ze mną rozmawiać, co miało się nie spodobać trenerowi. Tak, miałem jakieś rozmowy "kawowe", ale takie rozmowy są zawsze - z właścicielami, dyrektorami. W tym przypadku mówimy o rozmowie o planie B w przypadku, gdyby trener dostał jakieś oferty, z których chciałby skorzystać - mówi w rozmowie z Interią Łukasz Tomczyk. To prawdopodobnie jedyny wywiad, jakiego w najbliższym czasie udzieli przyszły (wszystko na to wskazuje) trener Rakowa Częstochowa.

Przemysław Langier: Spytam cię wprost - od kiedy będziesz trenerem Rakowa Częstochowa?
Łukasz Tomczyk (trener Polonii Bytom): - Różnie może być. Z tego, co wiem, rozmowy na linii Raków - Legia w sprawie trenera Marka Papszuna są na zaawansowanym etapie. I ja też jestem na zaawansowanym etapie.
Gdyby jednak Raków nie dopiął sprawy z Legią, co wtedy z tobą?
- Przemyślę półroczną przerwę.
Przerwę?
- Sprawy w Polonii poszły za daleko. Wiem, że dyrektor rozmawia z potencjalnymi moimi następcami. Zespół jest przygotowany na moje odejście. Wydaje mi się, że mogłoby być nie fair, gdybym teraz powiedział, że jednak zostaję.
Czyli twoja przygoda w Polonii się kończy bez względu na przebieg negocjacji Rakowa z Legią.
-Tak. Choć sprawa też nie jest taka prosta, bo pójście teraz na urlop połamałoby mi kilka tematów. Do Rakowa chcę zabrać czterech członków sztabu, mam zaplanowanego asystenta...
Co ci mówi przeczucie?
- Na moje oko negocjacje już teraz pójdą dobrze. Nie wydaje mi się, by było możliwe trwanie w takim stanie do lata.
Zatem w tej chwili wszystko zależne jest już tylko od przebiegu rozmów na linii Legia - Raków.
- Dokładnie. I z mojej wiedzy wynika, że rozbieżności nie są ogromne.
Ty już rundę w Polonii skończyłeś, słowa dotrzymałeś. Ale Raków ma przed sobą jeszcze trzy mecze w tym roku. Jest opcja, że w którymś z nich poprowadzisz już nowy klub, jeśli za moment Marek Papszun dostanie zielone światło na odejście do Legii?
- Nie było takiego tematu omawianego. Moim zdaniem trener na pewno zostanie w Rakowie do zimy.
Jak wyglądały rozmowy Łukasza Tomczyka z Michałem Świerczewskim?
Gdy umawialiśmy się na ten wywiad, powiedziałeś, że będziesz miał możliwość odkłamać kilka rzeczy. To ten moment.
- Może "odkłamać" to nie jest dobre słowo, ale przede wszystkim nie podobała mi się narracja sprowadzająca się do tego, że ja miałem jakiś wpływ na chęć odejścia trenera Papszuna z Rakowa. Że właściciel zaczął ze mną rozmawiać, co miało się nie spodobać trenerowi. Tak, miałem jakieś rozmowy "kawowe", ale takie rozmowy są zawsze - z właścicielami, dyrektorami. W tym przypadku mówimy o rozmowie o planie B w przypadku, gdyby trener dostał jakieś oferty, z których chciałby skorzystać. Sam wiele razy podkreślał, że chciałby spróbować sił zagranicą, czego mu bardzo życzę, bo na to zasługuje. Rozmowy ze mną były co najwyżej pokłosiem tego wszystkiego.
Kiedy pierwszy raz poczułeś, że Michał Świerczewski widzi w tobie kandydata numer jeden do przejęcia Rakowa?
- Jakichś mocnych konkretów długo nie było, a podstawą wielu rozmów była nasza współpraca z Rakowem. Ja mam swoją przeszłość w Rakowie, znam tamtejszych ludzi, w Polonii mamy swoich zawodników z tego klubu - choćby wypożyczonego Antka Burkiewicza. Kontakt był regularny, podobnie zresztą jak z trenerem Papszunem. Rok temu chciał mnie u siebie w sztabie, niedawno graliśmy też sparing. Wszystko szło swoim naturalnym rytmem. W czasie pewnie dojrzewała we właścicielu ta myśl, że nadaję się na następcę, ale sprawa przyspieszyła dopiero teraz. Żeby wcześniej doszło do jakichś konkretów, musiałoby się wiele wydarzyć wcześniej, a nic się nie wydarzyło. Trener wiele lat pracował i nie żartujmy, że nagle pojawił się Łukasz Tomczyk, by wypchnąć trenera Papszuna.
Czyli żadnej negatywnej energii od Marka Papszuna w ostatnim czasie nie czułeś?
- Nie. Trener zachowywał się wobec mnie OK.
A zanim pojawiła się sprawa z Legią, czułeś, że gdy kontrakt Marka Papszuna wygaśnie, będziesz jego następcą?
- Nie, nie, nie… Na pewno nie. Podchodziłem do tego na zasadzie: ważne jest tu i teraz. Po co tracić głowę i rozpraszać energię? Piłka ma bardzo krótki lont. Wystarczy chwila, by zacząć być myślami gdzieś indziej, a zawodnicy i twój sztab szybko to wyczują. Wiem, bo miałem takie momenty teraz, ale zawsze dążyłem tylko do tego, by Polonia wygrywała i się rozwijała. Mam takiego ducha sportu, że jak wychodzę na boisko, zawsze chcę wygrać. Nawet ostatnio w gierce sztabu zmieniłem trenera ze swojej drużyny, bo graliśmy Bytom na Częstochowę i przegrywaliśmy. Powiedziałem trenerowi, żeby zrobił sobie zmianę ze stażystą, bo na moje oko grał sobie na luziku. Nie znoszę przegrywać.
"To nie jest komfortowa sytuacja"
Pożegnałeś się już z piłkarzami Polonii?
- Nie do końca. To trudna sytuacja, nie miałem takiej nigdy w życiu, mam też nadzieję, że już nigdy nie będę takiej miał. Wolałbym, by takie rzeczy działy się po rundzie, albo na koniec sezonu. To nie jest komfortowe, gdy cały czas coś się toczy w tle, a nie możesz powiedzieć nic oficjalnie, bo przede wszystkim trzeba się skupić na pracy. Cała sprawa kręci się od trzech tygodni i właściwie od tego czasu mógłbym się już żegnać.
Sam mówiłeś, że piłkarze i sztab szybko wyłapują, że coś się dzieje.
- Tak, dlatego zamiast się żegnać, powiedziałem im wprost, że Raków jest mną zainteresowany i jeśli dostanę ofertę, będę chciał z niej skorzystać. Liczyłem, że wszyscy to zrozumieją, bo ja sam też nigdy nikogo nie blokowałem. Natomiast nie było jeszcze sensu się żegnać.
Jak wyglądały negocjacje z Rakowem? Pójdziesz tam na jakichś swoich warunkach, czy niewiele ci do szczęścia trzeba, skoro spełniasz marzenie?
- Negocjacje były i to trudne, mam agenta. Nie wszystko jest jeszcze dogadane, zostało parę kwestii do ustalenia. Chodzi o pewne zapisy, możliwości, jakieś rzeczy finansowe. Nie było tak, że dogadaliśmy się w chwili, gdy odebrałem telefon. To są negocjacje, które kosztują mnie sporo zdrowia. Trochę szkoła życia.
Czyli jeszcze dogadani na sztywno nie jesteście.
- Ale też nie ma co rozwadniać tego tematu, więc powiem, że jeżeli dojdzie do sytuacji, w której Marek Papszun odejdzie do Legii, to najprawdopodobniej zostanę trenerem Rakowa.
Zobacz również:
Jaki będzie nowy Raków?
Czego - oprócz wygrywania - oczekuje od ciebie Michał Świerczewski? Podobno profil Rakowa ma się zmienić i iść w kierunku sprowadzania zawodników do rozwinięcia.
- Na pewno jestem trenerem, który potrafi to dać. I myślę, że faktycznie to jest jedna z części. Właściciel na pewno sobie to sprawdził i wie, że umiem łączyć wygrywanie i grę o wysokie cele, z wprowadzaniem nieoczywistych piłkarzy do drużyny. Mam nadzieję, że faktycznie spojrzenie na moją pracę będzie kompleksowe, a nie tylko wynikowe - choć nie mam powodów, by obawiać się oceny wyników. Awansowałem z A-klasy do okręgówki i w okręgówce zostawiłem drużynę na miejscu premiowanym awansem do IV ligi. Jako pierwszy trener w Rakowie zrobiłem CLJ-kę (awans do Centralnej Ligi Juniorów - najwyższych rozgrywek juniorskich w Polsce - przyp. red.), wcześniej w kategoriach młodzieżowych jako członek sztabu miałem mistrzostwo Polski z kadrą Śląska, z Polonią Bytom awansowałem do baraży, później już do 1. ligi, jestem na miejscu premiowanym awansem do Ekstraklasy. Jeśli jesteś trenerem i jest taka możliwość, musisz patrzeć w górę. Ale mówię o tym kompleksowym spojrzeniu na moją pracę, bo wiem, że jedną z jej odnóg będzie konieczność sprzedania kogoś i rozwinięcia kogoś innego. Albo podniesienie jakości zespołu, poszukanie kogoś w regionie. Wiemy, jak Ekstraklasa się rozwinęła, jak zaawansowane są sztaby, i aby być w tym wszystkim konkurencyjnym, trzeba być mocnym nie tylko w robieniu wyników.
W rozmowie poza tym wywiadem mówiłeś mi, że masz inne podejście do transferów. Co miałeś na myśli?
- Patrzę mocniej na jakość piłkarską niż na motorykę. To dla mnie istotne - widać na przykładzie Jagiellonii, ile daje sprowadzenie kogoś, kto jest jakościowy z piłką. Motoryka jest fajna, ale wiemy, że Raków często gra wysoko i mierzy się z przeciwnikiem ustawionym w obronie niskiej. Sam byłem na takim meczu z Wisłą Płock, gdzie niemal przez cały mecz Wisła była ustawiona we własnej tercji obronnej. Nie było miejsca, by się wcinać, a czasem wystarczy jeden detal, by rozbić tak niski blok. Generalnie wywodzę się z treningu pozycyjnego. Bardzo dużo robiłem analiz indywidualnych, treningów indywidualnych. I uważam, że umiem wyczuć u zawodnika rzeczy, które nie są widoczne gołym okiem.
Jesteś też trenerem uchodzącym za "ofensywnego". To też był element, który przyciągnął Michała Świerczewskiego? Raków w swoich korzeniach taki był zazwyczaj zawsze, ale od pewnego momentu było w nim coraz więcej pragmatyzmu. Po wielu meczach ludzie mówili, że Raków był nudny do bólu i nie mam wrażenia, że kłamali. Masz przywrócić Raków ładny dla oka?
- Na pewno jest to jedna z odnóg. Zawsze będę chciał grać w piłkę. Nawet dziś to było widać (rozmawialiśmy bezpośrednio po meczu 1. ligi Polonia Bytom - Chrobry Głogów - przyp. red.). Prowadziliśmy 2:0 i nagle wpadł taki szarpany moment. A ja już czułem nerwowość, bo chciałem, byśmy wreszcie zrobili jakąś akcję i fajnie pograli. To jest silniejsze ode mnie. Nie ma nic złego w innej wizji piłki, bo są projekty nieoczywiste, jak Getafe w Hiszpanii, czy nawet Aston Villa w Anglii, które stawiają na pragmatyzm, granie na przestrzeń, ale ja wiem, że tak bym nie dał rady. Że zaraz zacznie mnie coś w brzuchu wiercić. W Rakowie - pamiętam to jeszcze ze starych czasów, za trenera Dobosza - granie w piłkę zawsze było podstawą. "Rakowska szkoła" - mówiło się. Trener Papszun jest trenerem kompleksowym i takie coś też u niego występowało.
U trenera Papszuna piłkarze wypełniali ankiety na temat własnej gry. Zrezygnujesz z tego?
- Mogę powiedzieć, jak jest tutaj. U mnie zawodnicy nie wypełniają ankiet. Bazuję bardziej na rozmowie indywidualnej, na feedbacku. Nawet poprzez wymianę wiadomości, czy wykonanie telefonu do piłkarza po meczu. Lubię czasem poznać jego refleksję, ale nie zawsze. Czasem uznaję, że "piłkarze to sobie gadają", a ja uważam inaczej, bo oglądałem ten mecz dwa razy z różnych kamer i nie ma co tutaj dyskutować. Myślę, że tak będę funkcjonował.
Rozmowa bywa kluczem
Kiedyś o rozmowach indywidualnych mówiłeś, że potrafił do ciebie przyjść piłkarz i wyjść z gabinetu jako ktoś inny. Ale w Rakowie trafisz na piłkarzy o zupełnie innej klasie. Myślisz, że będzie się rozmawiać z nimi w sposób podobny, co tutaj?
- Człowiek jest człowiekiem i potrzebuje rozmowy. Jeżeli ktoś jest otwarty, to zawsze można nią pomóc obu stronom. Bez względu na klasę piłkarza, on lubi pogadać o taktyce i tym, jak w niej może najlepiej funkcjonować. Na pewno jestem daleki od stereotypu dobrze znanego z Polski, że najlepiej to wszystkich krótko trzymać za mordy, bo jako szef nie mam potrzeby z nikim gadać. Jest wręcz przeciwnie - rozmowa potrafi bardzo dużo wyczyścić. Oczywiście wszystko w określonych ramach, z wyznaczeniem pewnych granic.
Pamiętam, jak kiedyś powiedziałeś mi, że nawet będąc trenerem w A-klasie, inspirowałeś się Pepem Guardiolą i tym, jak w Manchesterze City rozgrywa stałe fragmenty. Markiem Papszunem też się inspirujesz?
- Oczywiście, że tak. To jeden z trenerów, którymi najbardziej inspirowałem się w życiu. To trener, który zmienił metodologię pracy trenerów w tym kraju. Dał impuls, rozwinął myśl szkoleniową, trenerzy wychodzący spod jego ręki, bardzo szli do góry.
Wiesz, co jeszcze łączy cię z Markiem Papszunem? Chęć wygrywania. Rok temu zwracałeś mi uwagę, że twoja Polonia niemal nie remisuje meczów i że nie ma w tym przypadku. Że jeśli czujesz, iż jesteś lepszy od rywala, zawsze idziesz po pełną pulę. Akceptując ryzyko, które się z tym wiąże.
- Tak, to zdecydowanie moja cecha. Przed chwilą mówiłem ci nawet o wymianie członka sztabu w wewnętrznej gierce… Graliśmy o obiad, czyli stawka była wysoka… A tak na poważnie, to uważam, że statystycznie nie ma sensu grać o remis. Zawsze robimy zmiany, by mecz wygrać - dwóch napastników, stopera rzucamy w pole karne. Wewnętrznie zawsze czuję niedosyt po remisie, choć czasem jest to chore. Trzeba jakoś nad sobą zapanować, by nie zachowywać się po remisie, jak po porażce, ale nie wyobrażam sobie wyjścia na boisko, by zremisować.
Odwaga to jest twoja cecha piłkarska, czy życiowa?
Dziś zrobiłem trzy zmiany, dając zawodnika, który nie grał od siedmiu meczów, drugiego, który zadebiutował i trzeciego bez wielu minut w ostatnim czasie. Niby prowadziliśmy 2:0, ale rywal atakował, wciąż był w grze, by odkręcić wynik. Uważam, że to było odważne. Ta cecha jest ze mną od dzieciństwa, bo bez niej bym sobie wtedy nie poradził. Znasz moją historię życiową - dom dziecka, wcześniej radzenie sobie z trudnymi sytuacjami w domu, z partnerami mojej mamy…
Ciągłe szukanie balansu
A jakie masz podejście do pracoholizmu?
- Jak ktoś chce pracować 13, 14, 15, 20 godzin na dobę, to uważam, że jest to jego sprawa i na pewno nie będę tego krytykował. Ja staram się obserwować swój układ nerwowy i dążyć do modelu, w którym działam na świeżości. To jest rzecz, w którą wierzę. Wierzę też w balans, bo na pewnym etapie życia jego brak rozwalił mi wszystko. Energia lidera jest bardzo ważna, bo cały czas trzeba ją przekazywać innym, bodźcować innych. Nie wiem, czy istnieje praca, w której odpowiadasz za 40 ludzi, z którymi trzeba rozmawiać i dawać im impuls, reagować na konflikty, szukać rozwiązań, i w której możesz być skutecznym pracując na zmęczeniu. Gdybym nie odbudowywał energii, skończyłoby się to dla mnie źle. Po części na pewno jestem pracoholikiem - moja partnerka mówi mi to niemal codziennie - ale uważam, że to i tak się zmieniło na przestrzeni lat. Kiedyś obserwowałem u siebie spadki energii, które powodowały różne wtopy. Od pewnego momentu umiem lepiej zadbać o siebie, ale tutaj też szukam inspiracji. Interesują mnie tacy ludzie, jak Adrian Siemieniec - jak on to robi, że umie pogodzić robienie wyników, z życiem w ciągłym pędzie oraz znalezieniem czasu dla własnej rodziny. Mam ochotę spytać go wprost: weź mi powiedz, jak ty to robisz?
A jak ty to robisz?
- Podstawą jest trzymanie się zasady: masz wolną godzinę, którą możesz spędzić z rodziną, to bądź dla niej tu i teraz, w całości. Co z tego, że masz robotę do 17, kiedy wracasz wtedy do domu, a w głowie ci się kręci wszystko wokół pracy? Ktoś do ciebie mówi, a ty nie słyszysz. Nie ma dotyku, emocji, obecności podstawowych spraw. Praca pierwszego trenera wiąże się z wycieczkami myślowymi w domu. Trener Simeone powiedział kiedyś, że gdy jest w kinie, to nie jest w kinie. Trudno z tego wyjść, bo bez tego trudno utrzymać się na wysokim poziomie. Cały czas szukam rozwiązań.
Życie prywatne nakręca cię w życiu zawodowym? Tobie niedawno urodziło się dziecko.
- Początek był trudny, bo nie spałem, ale generalnie zgadzam się z tym. Dziecko jak nic potrafi wyłączyć cię z ciągłego myślenia o pracy - a to w dłuższej perspektywie pomaga. Gdy się jest samemu, robi się różne dziwne rzeczy. Rodzina buduje rutynę, zdrowy sposób funkcjonowania, normalną codzienność. To jest super.
Pierwszy raz w klubie będą pieniądze
Wracając do piłki. Prowadzenie Rakowa i Polonii Bytom to dwie różne dyscypliny sportu?
- Na to pytanie odpowiem za rok, może za dwa, choć pewnie nie odpowiem w stu procentach twierdząco. Wiele rzeczy da się przenieść, ale wiadomo - poziom jest wyższy, oczekiwania większe, liga trudniejsza.
Pierwszy raz w karierze trafisz do klubu z większymi pieniędzmi.
- Sam jestem tego ciekawy. Do tej pory całe życie na takim prądzie, ciągłym żyłowaniu, by znaleźć trochę pieniędzy. Trzeba będzie się nauczyć w tym funkcjonować, może nawet skromność schować do kieszeni.
Raków był na twoim życiowym "to do list" - liście rzeczy, które chcesz osiągnąć przed śmiercią?
- Oczywiście, że tak. Miałem kiedyś indywidualny trening z zawodnikiem Rakowa, spojrzałem na ławkę przy boisku i pomyślałem: obym kiedyś na niej usiadł. To był cel. Nie do tego stopnia, bym codziennie miał to w głowie, bo podstawą było skupienie się na aktualnej pracy, ale co tu mówić - mam sentyment do tego miejsca. Jeździłem na mecze Rakowa, jestem jego kibicem. Kiedyś nie miałem pieniędzy, by pojechać na baraż z Koszarawą Żywiec, to pojechałem autobusem na gapę. Później przeskakiwałem przez płot bez biletu, by obejrzeć ten mecz. Oglądałem Raków tak często, jak byłem w stanie. Zawsze chciałem, by moja grupa młodzieżowa podawała piłki na meczu, bym mógł być blisko ławki.
Czujesz, że biorąc pod uwagę twoją życiową historię, zaszedłeś wyżej, niż kiedykolwiek w przeszłości byś przypuszczał?
- Hmm… Nigdy tak tego nie analizowałem, ale faktycznie życie trochę mi oddaje. Nawet dziś - to, co przeżyłem po meczu, było czymś pięknym. Kibice skandujący moje nazwisko, dziękujący za wykonaną pracę… Trzeba się cieszyć, celebrować te momenty, bo w piłce nic nie jest na zawsze.
Tobie kibice dziękują i pożegnanie jest ładne. Trener Papszun dostaje na odchodne brzydki transparent. Obaj idziecie do klubu, o którym marzycie, a jednak mówimy o dwóch różnych odejściach.
- Tam jest jak rozpad małżeństwa, ale nie jestem aż tak blisko, bym znał wszystkie szczegóły i się wypowiadał, dlaczego w Rakowie stało się, jak się stało.
W Rakowie zastaniesz Dawida Kroczka. Sytuacja jest niecodzienna, bo jakiś czas temu to ty byłeś jego asystentem, a tu miałyby się role odwrócić…
- Nie rozmawialiśmy ostatnio, choć ogólnie mamy dobry kontakt. Bardzo go cenię, dużo mi dał, to świetny człowiek i fajny trener, który pozwolił mi wypłynąć. Ale moim zdaniem ogranizacyjnie to się może nie udać… Graliśmy kiedyś mecz na siebie w kategoriach młodzieżowych i uważam, że trener ma nieco inny pomysł na siebie i na swoją drogę.
To na koniec - czego ci życzyć na najbliższą przyszłość?
- Żeby się kręciło tak, jak się kręci teraz, bo wszystko dzieje się na fajnym flow. Do tego odporności na stres, rozwoju i świadomości, co zrobiłem źle, by wiedzieć, w czym się poprawić.







![Noah - Legia Warszawa. O której i gdzie obejrzeć? [TRANSMISJA]](https://i.iplsc.com/000M1QI93PEV8GMS-C401.webp)






