Partner merytoryczny: Eleven Sports

FC Basel – Lech Poznań. Jarosław Araszkiewicz: Gdybym był młodszy, w ataku wystawiłbym siebie

- Jakbym był troszkę młodszy, to wystawiłbym siebie – tak rywalizację w ataku Lecha Poznań komentuje Jarosław Araszkiewicz. Były snajper „Kolejorza” w rozmowie z Interią ocenia szanse poznaniaków w meczu z FC Basel i postawę Tamasa Kadara. W środę 5 sierpnia piłkarze Macieja Skorży zagrają w Bazylei rewanżowe spotkanie 3. rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Tomasz Kędziora dostaje czerwoną kartkę
Tomasz Kędziora dostaje czerwoną kartkę/Andrzej Grupa/INTERIA.PL

Od 19 lat żaden polski klub nie zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Przed tygodniem w Poznaniu Lech przegrał 1-3. Szanse "Kolejorza" na awans do 4. rundy eliminacji są więc bardzo małe.

- Powiem szczerze - dzisiaj wszystko jest możliwe, ale trzeba sobie zdawać sprawę, gdzie jest Lech, a gdzie są Szwajcarzy. Ostatnio Michał Probierz też komentował, że jesteśmy za słabi na rywalizację w Europie. Budżety innych klubów są wyższe, piłkarze lepsi. Musimy nadal czekać, aby był pełen profesjonalizm, zarówno w klubach, jak i na trybunach. Wtedy jeszcze lepsi piłkarze będą przychodzić do polskich drużyn - mówi Araszkiewicz.

Do 77. minuty pierwszego meczu utrzymywał się remis 1-1. Wtedy Jasmina Buricia pokonał Marc Janko, a wynik w doliczonym czasie gry podwyższył Davide Calla. Od 67. minuty Lech grał w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Tomasza Kędziory. Jaką taktykę powinien obrać "Kolejorz" na mecz w Bazylei?

- Jeśli Lech od pierwszego gwizdka rzuci się do ataku, to wiadomo, że ograny w pucharach zespół z Bazylei to wykorzysta. Tak jak ostatnio, gdy Kędziora dostał czerwoną kartkę i w ciągu 25 minut FC Basel strzeliło dwa gole. Mistrzowie Szwajcarii to nie jest średniak europejski, ale dobry, solidny zespół. Z każdym mogą powalczyć. Prowadząc 3-1 po pierwszym meczu, będą kontrolować drugie spotkanie i postarają się wykorzystać błędy poznaniaków.

W ubiegłym sezonie Lech miał problem z obsadą napastnika. Najczęściej na tej pozycji występował waleczny, ale nieskuteczny Zaur Sadajew lub Kasper Haemaelaeinen - nominalny pomocnik. Działacze "Kolejorza" postanowili rozwiązać ten problem. Sprowadzili Denisa Thomallę z SV Reid i Marcina Robaka z Pogoni Szczecin. Na starcie obecnego sezonu rywalizację wygrał ten pierwszy. A kogo w ataku Lecha widziałby Araszkiewicz?

- Jakbym był troszkę młodszy, to wystawiłbym siebie - mówi były snajper "Kolejorza".

Lech w letnim okienku transferowym chciał także sprowadzić bramkarza. Plany się nie powiodły i Maciej Skorża ma do dyspozycji Buricia, Macieja Gostomskiego i Krzysztofa Kotorowskiego. Od pierwszego meczu sezonu bramki "Kolejorza" strzeże Burić, który w meczu z Basel wybronił rzut karny.

- Mam nadzieję, że Jasmin słabsze mecze ma już za sobą, takie jak z Błękitnymi Stargard Szczeciński w Pucharze Polski. Liczę, że takie występy już się nie powtórzą - mówi Araszkiewicz.

Po przegranych meczach z Basel, a także z Wisłą w Ekstraklasie, największa fala krytyki spadła na Tamasa Kadara. Węgierski stoper w obu meczach popełniał błędy, po których padły bramki. Obrońca raczej nie grałby w pierwszym składzie, gdyby nie kontuzja Paulusa Arajuuriego.

- Wszyscy czekają na powrót Arajuuriego. Co do Kadara, to jeszcze bym go nie skreślał. Każdy popełnia błędy. Musimy też patrzeć, gdzie był początek akcji. Czy inni zawodnicy nie mogli wcześniej jej przerwać. Jeśli grał w Anglii, Holandii i występował w reprezentacji Węgier, to nie jest jakimś ułomkiem. Mam nadzieję, że limit słabszych meczów już wyczerpał - ocenia "Araś".

Początek spotkania w środę o godzinie 20:15. Jeśli Lechowi nie uda odrobić się strat, piłkarze Macieja Skorży zagrają jeszcze w 4. rundzie eliminacji Ligi Europejskiej.

Grzegorz Zajchowski

Lech - Jevtić: mogliśmy wylosować łatwiejszego przeciwnika/Andrzej Grupa/TV Interia
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem