Podczas spotkania ze SRTS, stowarzyszeniem, które w 2015 roku wzięło na siebie odbudowę klubu od czwartej ligi, a teraz posiada kilka procent akcji, padło, że współwłaściciel Panattoni, globalnego dewelopera na rynku nieruchomości przemysłowych, zapłaci za Widzew 42 miliony złotych. Jak później wynika z komunikatu klubu, Dobrzycki objął 76,06 procent akcji, poprzez podwyższenie kapitału spółki (za 13,4 mln zł) i odkupienie udziałów od dotychczasowego większościowego udziałowca Tomasza Stamirowskiego (zostało mu nieco ponad 20 procent). Rada nadzorcza zostanie powiększona do siedmiu osób i przewagę w niej będą mieli ludzie Dobrzyckiego. - Nie ukrywam, że jestem jednym z niewielu ludzi w Polsce, którzy zarobili na inwestycji w piłkę, ale zamieniłbym to na trofeum w gablocie. Czuję trochę niedosyt, jak sportowiec, który przez cztery lata przygotowywał się do igrzysk olimpijskich, a przed zawodami został zmieniony. Będę dalej wspierał klub i liczę, że razem wrócimy na mistrzowski tron - mówił Stamirowski. Jeszcze przed ogłoszeniem zmian własnościowych w klubie doszło do roszad personalnych. Jest nowy dyrektor sportowy (Mindugas Nikolicius), nowy trener (Żeljiko Sopić), który pracę rozpoczął od zwycięstwa w Gliwicach z Piastem i nowy szef skautingu (Igor Cerina). Widzew będzie teraz bardziej "bałkański", bo choć dyrektor jest Litwinem, to ostatnie lata pracował w Chorwacji. Kiwior dostał nieoczekiwaną szansę od losu. Arteta komentuje. "Niezawodny" Robert Dobrzycki: "Będziemy wzmacniać klub rok do roku. Widzew jest najważniejszy" - Latem chcemy poprawić jakość sportową. Trener daje szansę wykazać się wszystkim piłkarzom, jest analiza. Niestety, pewne części drużyny odstają i trzeba je wymienić na potencjalnie lepsze i bardziej jakościowe. To nie będzie małe okienko transferowe. Mam nadzieję, że będzie duże. Chcemy zostawić najlepszych zawodników, bo oni dadzą nam zalążek tego, jak drużyna ma grać. Ale latem musimy ją bardzo mocno wzmocnić, żeby Widzew grał o najwyższe cele - dodał Dobrzycki. Nowe i ogromne są nadzieje związane z przejęciem klubu przez Dobrzyckiego. Jeden z najbogatszych polskich biznesmenów zapowiadał, że chciałby zbudować silny europejski klub i już w kolejnym sezonie włączyć się do walki o puchary. W środę rozwinął swoje plany. - Jestem tu tylko dlatego, że dla mnie Widzew jest najważniejszy. Nie przychodzę tu dla korzyści. Chcę, żeby ten klub piął się coraz wyżej. Nie wiem kiedy zdobędziemy mistrza Polski, ale będziemy wzmacniać klub rok do roku. Zrobię wszystko, żeby Widzew był lepszy. Chciałem wejść do klubu, w momencie, w którym spadek nadal jest możliwy, bo jestem za tym klubem nieważne, w której jest lidze - tłumaczył nowy właściciel czterokrotnych mistrzów Polski. Stadion Widzewa wypełnia się co mecz. Od kilku lat coraz głośniej mówiło się o rozbudowie obiektu. Obiekt, na którym mecze rozgrywają widzewiacy należy do miasta. Ale nowy właściciel ma asa w rękawie. - Przy rozbudowie stadionu musimy współpracować z miastem. Nie ma sensu rozbudowywać go o kilkaset miejsc. Chcemy, żeby był znacząco większy, a to wymaga znaczących nakładów. Trzeba zacząć rozmowy z miastem już dzisiaj. Mamy cele krótkookresowe i długodystansowe. Stadion to cel długodystansowy. Mam nadzieję, że to, że jestem największym płatnikiem podatków od nieruchomości w Łodzi pomoże w rozmowach z miastem - zakończył Dobrzycki. Piłkarski thriller na boisku, a na trybunach on. Mecz w Madrycie ze specjalnym gościem