Starcie finalistów ostatnich rozgrywek było hitem świątecznej serii spotkań NBA. Mecz nie rozczarował. Atmosfera na parkiecie daleka była jednak od świątecznej. Obydwie drużyny zagrały z ogromnym zaangażowaniem, w powietrzu czuć było wieloletnią historię rywalizacji Lakers z Celtics. Ostatnie starcie dwóch najbardziej utytułowanych drużyn w historii ligi zakończyło się pogromem "Jeziorowców". W szóstym spotkaniu finałowym Celtics rozbili rywali w pył (131:92) i zapewnili sobie 17. mistrzostwo w dziejach klubu. Chęć odwetu za tamtą porażkę była widoczna w poczynaniach gospodarzy. W pierwszej połowie zgodnie z zasadą "bij mistrza" grał Kobe Bryant (27 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst). Lider Lakers rzadko podejmował złe decyzje rzutowe, dzięki czemu po 24 minutach gry wicemistrzowie NBA prowadzili 51:45. W drugiej połowie "Celtowie" zabrali się za odrabianie strat. Kto wie, czy ta sztuka by im się nie udała, gdyby nie przebudzenie przeciętnie grającego przed przerwą Pau Gasola. Hiszpan (20 punktów, z których 7 zanotował w ostatnich 180 sekundach) wsparł Bryanta pod atakowaną tablicą i w znacznym stopniu przyczynił się do zwycięstwa Lakers 92:83. To był szczególny mecz dla Phila Jacksona. Szkoleniowiec gospodarzy odniósł tysięczne zwycięstwo na ławce trenerskiej w NBA. Dokonał tego najszybciej w dziejach ligi. Potrzebował na to zaledwie 1423 mecze. Poprzedni rekord był o 11 porażek gorszy i należał do Pata Rileya. Wielkich emocji dostarczył finisz spotkania Phoenix Suns z San Antonio Spurs. Na 4,3 sekundy przed końcem miejscowe "Słońca", które były stroną przeważającą przez większość zawodów prowadziły 90:88. Koniec szans na zwycięstwo? Nie na parkietach NBA. Po wznowieniu gry rozgrywający Spurs Tony Parker dynamicznie, w swoim stylu, próbował wbić się pod kosz Suns, a kiedy zobaczył, że nie przebije się przez defensywę gospodarzy, odegrał na obwód do Rogera Masona. Ten nie zawiódł swoich kolegów; celnym rzutem za trzy punkty zapewnił ekipie z Teksasu cenne zwycięstwo. "Jako strzelec, musisz być gotowy na takie sytuacje. Trener zaufał mi i posłał na boisko. Byłem przygotowany na oddanie rzutu" - podkreślał po spotkaniu bohater Spurs. Świąteczny występ zaliczył reprezentant Polski Marcin Gortat. Orlando Magic dość łatwo pokonali we własnej hali New Orleans Hornets 88:68. Gortat przebywał na placu gry przez ponad 11 minut, notując w tym czasie 2 punkty (1/2 z gry), 4 zbiórki w defensywie, asystę i 3 przewinienia. Czwartkowe wyniki: Orlando Magic - New Orleans Hornets 88:68 Phoenix Suns - San Antonio Spurs 90:91 Los Angeles Lakers - Boston Celtics 92:83 Cleveland Cavaliers - Washington Wizards 93:89 Portland Trail Blazers - Dallas Mavericks 94:102