- W tym roku przyjadą do mnie znajomi, będzie również moja dziewczyna i przyjaciel ze swoją dziewczyną. Spędzimy święta w domu, będziemy mieć polskie jedzenie i sporo prezentów - dodał. INTERIA.PL: W Polsce świętom towarzyszy zazwyczaj śnieg i niskie temperatury. Tymczasem na Florydzie panuje pogoda co najmniej wiosenna. Ciężko w takich warunkach poczuć atmosferę świąt? Marcin Gortat, środkowy Orlando Magic: - Na pewno nie jest łatwo, bo przez wiele lat święta spędzałem w zimowej scenerii, a teraz jestem w miejscu, gdzie świeci słońce i można iść na basen. Nie zmienia to jednak faktu, że można kupić do domu choinkę, przygotować Wigilię i rozdać mnóstwo prezentów. Zmiana pogody nie ma wtedy większego znaczenia. Jak spędza pan święta z dala od domu? Spotyka się pan z przyjaciółmi, a może rodzina z Polski przyjedzie do Orlando? - W tym roku przyjadą do mnie znajomi, będzie również moja dziewczyna i przyjaciel ze swoją dziewczyną. Spędzimy święta w domu, będziemy mieć polskie jedzenie i sporo prezentów. Czy stara się pan wprowadzić w nowym miejsce zamieszkania pewne zwyczaje świąteczne wyniesione z domu? - Jeżeli spędzam już jakieś święta, to z ludźmi z Polski. Spędzamy je tak, jak w domu w Polsce, tak że mamy pewne świąteczne nawyki. Oczywiście mówię o pewnych rzeczach moim kolegom z drużyny, ale wiadomo, że amerykańska kultura całkowicie różni się od naszej i to, w jaki sposób obchodzimy święta też się różni. NBA to mordercze tempo i napięty terminarz spotkań. Orlando w pierwszy dzień świąt gra u siebie z Boston Celtics, ale potem kolejny mecz rozgrywacie dopiero 30 grudnia. Będzie czas na krótki odpoczynek, czy też sztab szkoleniowy wypełni wam te dni treningami? - Wiem, że były rozmowy między komitetem zawodników a ligą, ustalono, że będziemy mieć dwa dni wolnego. 26 i 27 grudnia będą dla nas dniami wolnymi od pracy. Podejrzewam, że pojawię się na sali, żeby trochę pobiegać, żeby nie stracić formy. Ale najpierw czeka nas bardzo ważny mecz z Celtics. Mam nadzieję, że go wygramy. Czy Orlando organizuje spotkanie świąteczne w klubie? Jeśli tak, to jak ono wyglądało w ubiegłych latach? - Tylko podczas mojego pierwszego sezonu w Magic mieliśmy takie spotkanie. To była kolacja, podczas której rozdaliśmy sobie prezenty. Zjedliśmy posiłek i potem z rodzinami udaliśmy się do domów. Natomiast przez ostatnie dwa lata świętujemy rozdając prezenty ubogim i ludziom, którzy tego potrzebują najbardziej. Mamy Wigilię z dziećmi, a także z naszymi kibicami. NBA słynie z działania na rzecz lokalnych społeczności. Czy wobec tego przybyło panu obowiązków na najbliższe dni? - Na razie nie, ale będzie taki okres, kiedy mój grafik zostanie wypełniony różnego typu wizytami w szkołach, w domach, podczas których będę reprezentował klub i starał się oddać społeczności część z tego, co robi dla nas przychodząc na nasze mecze. Mam nadzieję, że to będzie dobra zabawa i będę mógł pomóc komuś w ten sposób. Jak wyglądały typowe święta, kiedy rodzina państwa Gortatów spędzała je w Polsce? - Różnie to bywało. Nie mieszkam już w Polsce od siedmiu lat, zaczynam już ósmy rok poza granicami kraju, dlatego jest to dla mnie już nieco zapomniany temat. To co najlepiej wspominam, to jedzenie i staram się kontynuować tradycję przyrządzania wigilijnych potraw. Jak było z podziałem obowiązków? Gotowaniem zapewne zajmowała się mama? - Tak, mama dominowała w kuchni, ja zajmowałem się zdobieniem choinki i pomaganiem mamie, ale głównie zajmowałem się podjadaniem tego co ugotowała i słodyczy. Pozostańmy na moment w kuchni. Jest pan dobrym kucharzem, który sam upichci coś przy okazji wigilii? - Nie, niestety nie ma mowy o takiej pomocy z mojej strony. Kucharzem na pewno jakimś tam jestem, coś potrafię ugotować, ale przy tak wykwintnej okazji mama zawsze lubi przygotować wszystkie dania po swojemu, żeby wszystko wyszło idealnie. Co najbardziej lubi pan w świętach? Czego zabraknie panu w Orlando? - Najlepsze jest to, że można dobrze zjeść i że są to posiłki, których nie ma na co dzień. Na pewno brakuje mi rodziny, znajomych i osób, z którymi się wychowywałem i świątecznych rozmów z nimi. Myślę, że w tym roku sporo nadrobimy. Święta to również prezenty. Woli pan je dawać, czy otrzymywać? - W tym momencie już chyba wolę dawać prezenty, sprawia mi to więcej przyjemności. Otrzymywać jest również miło, ale myślę, że mam wszystko, czego mi potrzeba, albo tego, czego bym chciał ludzie nie są w stanie mi dać, dlatego wolę dawać prezenty. Czy pamięta pan jakiś szczególny prezent otrzymany w dzieciństwie? - Było ich mnóstwo. Jednym z nich był rower, który był takim największym prezentem. Oprócz tego było pełno rzeczy, których potrzebowałem na co dzień, do szkoły, było też wiele zabawek. Czego można panu życzyć na te święta i zbliżający się nowy rok? - Przede wszystkim zdrowia, bo wiem już co to znaczy być kontuzjowanym. Przerwałem passę pięciu lat bez kontuzji, w te wakacje miałem problem z plecami. Nauczyłem się, że trzeba dbać o swoje ciało jeszcze lepiej, dlatego też zdrowia życzyłbym sobie najbardziej. I chyba szczęścia, żeby wszystko układało się na mojej drodze tak, jak do tej pory. Tego też panu życzę, a także wesołych, spokojnych i radosnych świat i wszystkiego dobrego w 2010 roku - Dziękuję, również życzę szczęśliwych i pogodnych świąt, a także jak najlepszego Nowego Roku. Pozdrawiam wszystkich. Rozmawiał: Dariusz Jaroń