Raptors - Wizards to zdecydowanie najciekawsza para w Konferencji Wschodniej. Obie drużyny świetnie rozpoczęły sezon, obie słabiej spisywały się w ostatnich tygodniach. Kanadyjczycy wygrali 49 z 82 meczów, a "Czarodzieje" tylko o trzy mniej. Odpadnięcie już w pierwszej rundzie dla jednych i drugich będzie sporym rozczarowaniem. Wizards uzyskali najlepszy bilans od 38 lat, ale dało im to dopiero piąte miejsce w tabeli. Ich oczekiwania były większe. - Chcieliśmy znaleźć się w najlepszej trójce. Niestety zbyt często zdarzały nam się tygodnie, w których graliśmy słabiej - przyznał John Wall, rozgrywający stołecznej ekipy. Wyniki z sezonu zasadniczego sugerują, że górą będą Raptors. Z ostatnich siedmiu meczów z Wizards wygrali aż sześć. Jednak już w poprzednich rozgrywkach koszykarze z Kanady przekonali się, że faza play off to coś zupełnie innego. Wówczas byli rozstawieni z "trójką", ale po siedmiomeczowym boju musieli uznać wyższość szóstej ekipy - Brooklyn Nets. "Czarodzieje" zostawili odmienne wrażenie. W części zasadniczej także zajęli piąte miejsce, ale wyeliminowali czwartych Chicago Bulls. Ulegli dopiero najlepszym na wschodzie Indiana Pacers 2-4. Konfrontacja Raptors - Wizards to przede wszystkim starcie dwóch obwodowych duetów. Z jednej strony Kyle Lowry i DeMar DeRozan, a z drugiej Wall i Bradley Beal. Gortat będzie musiał natomiast stawić czoła osiem lat młodszemu Jonasowi Valanciunasowi. W tym sezonie łodzianinowi grało się przeciwko niemu bardzo ciężko. W trzech meczach zdobył łącznie tylko 19 punktów. Ci, którzy liczą na wiele podkoszowych pojedynków polsko-litewskich, mogą przeżyć rozczarowanie. Trenerzy obu drużyn nie opierają na nich gry, a w kluczowych momentach meczów często sadzali ich na ławce rezerwowych. W pozostałych parach na wschodzie raczej nie będzie emocji. Najlepsza Atlanta Hawks zagra z Brooklyn Nets. W sezonie zasadniczym rewelacyjne "Jastrzębie" wygrały aż o 22 mecze więcej od nowojorczyków. Dla Cleveland Cavaliers LeBrona Jamesa rywalizacja z Boston Celtics nie powinna być niczym więcej niż rozgrzewką. Natomiast Chicago Bulls z Derrickiem Rosem w składzie są faworytami konfrontacji z Milwaukee Bucks. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w Konferencji Zachodniej, która aż kipi od ilości świetnych drużyn. W pierwszej rundzie wyraźny faworyt jest tylko w parze Golden State Warriors - New Orleans Pelicans. "Wojownicy" mieli najlepszy bilans w lidze 67-15, a Pelicans (45-37) awans do play off zawdzięczają w dużej mierze kłopotom zdrowotnym w Oklahoma City Thunder. Starciem wagi ciężkiej już okrzyknięto rywalizację Clippers - Spurs. Obie drużyny w ostatnich tygodniach prezentowały się świetnie. Koszykarze z Los Angeles wygrali 14 z 15 meczów, a Teksańczycy 11 z 12. W sezonie zasadniczym było 2-2. Spurs od 1999 roku sięgnęli po pięć mistrzowskich tytułów, ale nigdy nie udało im się triumfować dwa razy z rzędu. Clippers natomiast nawet nie grali w wielkim finale i marzą o tym, by wyjść z cienia innej drużyny z "Miasta Aniołów" - Lakers. W podopiecznych trenera Gregga Popovicha, mimo tylu sukcesów, wciąż jest wielka żądza zwycięstwa. Słynne trio - Tim Duncan, Tony Parker i Manu Ginobili za kilka miesięcy będzie miało łącznie 110 lat, jednak nadal jest piekielnie niebezpieczne. W dodatku olbrzymie postępy robi Kawhi Leonard. Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) ubiegłorocznych finałów już jest porównywany do byłej gwiazdy Chicago Bulls - Scottiego Pippena. O sile Clippers stanowią przede wszystkim rozgrywający Chris Paul i skrzydłowy Blake Griffin. Do ścisłej szkoleniowej czołówki zalicza się trener Doc Rivers, który w 2008 roku do mistrzostwa doprowadził Boston Celtics. Ciekawie powinno być także w konfrontacji Houston Rockets - Dallas Mavericks. Nie jest tajemnicą, że obie drużyny za sobą nie przepadają. Świetny sezon rozgrywa gwiazdor "Rakiet" - James Harden. Najpopularniejszy brodacz w NBA obok Stephena Curry'ego z Golden State Warriors jest najpoważniejszym kandydatem do nagrody MVP. Harden ma do pomocy przede wszystkim Dwighta Howarda, jednak w Mavericks też nie brakuje utalentowanych graczy. Mistrzom z 2011 roku marzy się kolejna udana kampania. Dla blisko 37-letniego Dirka Nowitzkiego to może być jedna z ostatnich szans. Niemiec zgodził się na obniżkę wynagrodzenia, by klub mógł ściągnąć innych wartościowych zawodników - Chandlera Parsonsa i Rajona Rondo. Ostatnią parę tworzą Portland Trail Blazers i Memphis Grizzlies. W niej także trudno wskazać faworyta.