Brutalny koniec, Sochan patrzył z niedowierzaniem. To trwało ponad 10 minut
Koszykarze San Antonio Spurs jak najszybciej będą chcieli zapomnieć o marcowej podróży do Detroit. Napędzeni serią trzech zwycięstw z rzędu podopieczni Mitcha Johnsona w nocy z wtorku na środę polskiego czasu zderzyli się ze ścianą. Aspirujący do gry w fazie play-off Pistons pokazali im miejsce w szeregu, triumfując ponad dwudziestoma punktami. Miejscowi kibice oszaleli ze szczęścia zwłaszcza pod koniec drugiej kwarty.

Jakkolwiek to zabrzmi, w ostatnich kilku dniach Teksańczycy byli jedną z najbardziej imponujących drużyn w NBA. Zespół Jeremy'ego Sochana, pomimo braku dwóch liderów w postaci Victora Wembanyamy oraz De’Aarona Foksa, wygrał aż trzy mecze z rzędu i dość niespodziewanie mógł pochwalić się jedną z lepszych serii na tym etapie rozgrywek. Niestety dobra passa zakończyła się kilka godzin temu.
Na czwarty triumf nie pozwolili zawodnicy Detroit Pistons. Walczący o fazę play-off gospodarze zdemolowali niżej notowanych przeciwników zwłaszcza w drugiej kwarcie. Podczas niej Spurs nie potrafili zdobyć punktów z gry przez ponad dziesięć minut. W tejże części spotkania uzyskali zaledwie dwanaście "oczek", co było równoznaczne z końcem marzeń o kolejnym zaskakującym wyniku. Finalnie skończyło się na pogromie, bo miejscowi triumfowali 122:96.
Odnaleźć się na terenie rywala nie potrafił Jeremy Sochan. Nasz rodak na parkiecie przebywał przez niecały kwadrans i uzyskał zaledwie dwa punkty. Było to jedno z najgorszych spotkań za oceanem w wykonaniu 21-latka w całej dotychczasowej karierze. Pozostali jego koledzy także się nie popisali i stąd tak wysoka przegrana. Większych zastrzeżeń do siebie nie mógł mieć chyba tylko Devin Vassell, zdobywca dwudziestu sześciu "oczek".
San Antonio Spurs zakończyli imponującą serię. A na horyzoncie starcia z gigantami
"Spudłowaliśmy kilka naprawdę niezłych rzutów. Nie potrafiliśmy przebić się przez ich początkowy opór ani fizyczność, którą nam narzucili. Często nas spychali, nie byliśmy też w stanie wypracować przewagi. Nie stawialiśmy wystarczająco dobrych i fizycznych zasłon. Stracenie 60 punktów w jednej połowie, gdy nasza ofensywa tak słabo funkcjonowała, wywarło ogromną presję na naszą defensywę" - przekazał Mitch Johnson, cytowany przez "probasket.pl".
Porażka to niejedyne zmartwienie teamu z San Antonio. Fatalnie układa się dla niej terminarz najbliższych spotkań. W dwóch kolejnych "Ostrogom" przyjdzie się zmierzyć z głównymi kandydatami do tytułu, a więc Cleveland Cavaliers oraz Boston Celtics.