Marzec to okres, gdzie sport żużlowy wychodzi z letargu zimowego. Odbywają się pierwsze sparingi, turnieje, które najczęściej zawodnicy traktują jako testy. Niemniej, lepiej wypaść na nich dobrze, by zachować czystą głowę, a także uspokoić kibiców, którzy z namiętnością śledzą pierwsze wyjazdy żużlowców po zimowej przerwie. „Najlepsi się poprawią” Niektórzy zachwycili, niektórzy pojechali gorzej. Taka magia sparingów. Najgłośniej było o Piotrze Pawlickim, który w pierwszym sparingu zdobył... 2 punkty w pięciu startach. Na domiar złego strzelił taśmę. Lekkie powody do niepokoju wykazali także Rasmus Jensen czy Dan Bewley, który również w lidze brytyjskiej nie błyszczy. - Sparingi rządzą się swoimi prawami. Niektórzy prezesi musieliby sobie wyrywać włosy z głowy, gdyby od ich rezultatów zależała dyspozycja w sezonie największych gwiazd. Najlepsi się poprawią, bez wątpienia. Prędzej czy później znajdą przyczyny niepowodzeń - uspokaja kibiców Jan Krzystyniak. Ten wynik jest budujący Fantastycznie z kibicami Stelmetu Falubazu Zielona Góra przywitał się Damian Ratajczak. Junior zdobył 9 punktów oraz bonus w czterech startach na Motoarenie w Toruniu, na której nigdy specjalnie dobrze mu nie szło. Dodatkowo, w jednym z biegów zlał Roberta Lamberta, aktualnego wicemistrza świata. Po takiej akcji w domu toruńskich kibiców mogły zatrząść się żyrandole. - Każdy taki wynik jest budujący. Jeśli młody zawodnik na "dzień dobry" robi takie punkty w sparingu, to jest to bardzo ważne. W przypadku Ratajczaka taka pokaźna ilość punktów jest bardzo budującą, tym bardziej po takiej kontuzji (W poprzednim roku złamał udo -dop. red.). Życzyłbym sobie i temu zawodnikowi, aby w lidze równie dobrze punktował jak w tym sparingu - kończy legenda polskiego żużla.