Maria Żodzik ma za sobą zwariowane miesiące. Dopiero w zeszłym roku dowiedziała się, że będzie mogła startować na arenie międzynarodowej jako Polka. Jej walka o przywdziewanie biało-czerwonych barw trwała dosyć długo, ponieważ musiała uzyskać specjalną zgodę. Na szczęście formalności dopięto tuż przed igrzyskami olimpijskimi. Impreza w Paryżu niestety nie poszła po myśli zawodniczki. Lekkoatletka urodzona na Białorusi uplasowała się daleko poza czołówką, finał obejrzała jedynie przed telewizorem. "Aby zapewnić sobie miejsce w finale, trzeba było pokonać 1.97 m, czyli tyle, ile w tym roku skoczyła Żodzik w hali. Choć bardziej prawdopodobne wydawało się, że wystarczy 1.92 m, byle w pierwszej próbie. To było w zasięgu naszej skoczkini, ale tej Marii Żodzik z początku czerwca. Była reprezentantka Białorusi dopiero w drugiej próbie pokonała 1.83 m, tu problemy miało ledwie osiem zawodniczek. Ale 1.88 m to już było za dużo. Ani razu nie była blisko tego celu, trzy razy strąciła poprzeczkę" - relacjonowaliśmy na łamach Interia Sport. Kibice byli załamani, ponieważ spodziewali się po 27-latce nieco więcej. Ta jednak szybko pozbierała się z mentalnego dołka, czego doskonałym dowodem są styczniowe zawody w stolicy województwa lubuskiego. W czwartek Maria Żodzik zainaugurowała sezon 2025, biorąc udział w Gorzów Jump Festival. "Jestem tutaj pierwszy raz. (...) Tak naprawdę nie wiem, czy będzie dobrze, bo mam problem zdrowotny. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i poskaczę dzisiaj wysoko" - zaalarmowała tuż przed konkursem w rozmowie z Tomaszem Moczerniukiem, lecz kilka godzin później odpaliła prawdziwą "petardę". Maria Żodzik show. Ależ zapowiedź sezonu, nie było mocnych na Polkę w Gorzowie Polka zdeklasowała konkurentki, zaliczając wysokość 1,98 m. To najlepszy wynik w tym roku na światowych listach. Mało tego, już teraz zapewnia on sportsmence przepustkę na mistrzostwa globu w hali oraz na otwartym stadionie. To także jej rekord życiowy. Druga Ellen Ekholm nawet nie miała podejścia do 27-latki. Szwedka była gorsza o dziesięć centymetrów. Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek spektakularnych startów wykonaniu naszej reprezentantki. Kolejny raz w akcji według wstępnych planów kibicom pokaże się już niebawem, bo dokładnie 8 lutego. Wówczas w Łodzi odbędzie się mityng Orlen Cup. "Jestem teraz w szoku, nie oczekiwałam takiego wyniku. Miałam kontuzję przez ostatni miesiąc, zrobiłam tylko 4 treningi. Do ostatniej chwili się zastanawiałam czy skakać, bo bolała noga. Czy polecę na halowe mistrzostwa świata? - zobaczymy" - powiedziała na zakończenie przed kamerami TVP Sport (cyt. "Athletic News" w serwisie X).