W zeszłorocznych halowych mistrzostwach świata w Glasgow Ewa Swoboda zgarnęła srebro, Zaynab Dosso - brąz. Dzieliło je pięć setnych sekundy, choć w zmaganiach na 60 m to różnica dość spora. W Rzymie, w finale ME, Polka była druga, a Włoszka trzecia. Miały ten sam czas, decydował fotofinisz, a w nim - cztery tysięczne różnicy. I tak by można wyliczać. Niemniej w 15 ich wspólnych biegach, w zawodach zgłoszonych do kalendarza World Athletics, zawsze górą była Polka. Można się było zastanawiać, czy ta seria nie zostanie przerwana w Toruniu. Ewa Swoboda tylko na starcie zmagań w Ostrawie "złamała" 7.10 s - o jedną setną. Choć na finiszu i tak przegrała z Patrizią van der Weken. Jest wciąż w ścisłej czołówce na świecie, niemniej kilka zawodniczek biega już na tym poziomie. A rekord w 2025 roku ma Amerykanka Jacious Sears, która w Nowym Jorku uzyskała 7.02 s. To czas, który Ewa miała w kilku ostatnich sekundach dość regularnie. "Kłótnia" Ewy Swobody - różnica zdań z... lekkoatletyką. Wkrótce ma być już znacznie lepiej - Mamy dużo do poprawy, bieg finałowy był dużo lepszy niż eliminacyjny - mówiła Ewa po zawodach w rozmowie z Polsatem. - Dajmy się pocieszyć rywalkom, ja jestem pewna, że będę biegać w tym sezonie bardzo szybko - dodała z uśmiechem. Nie ukrywała, że 7.19 s z biegu eliminacyjnego ją mocno rozczarowało. - Tyle to ja biegałam na luzie w eliminacjach mistrzostw Polski. Dostałam opierdziel od trenerki, w finale było już lepiej - zaznaczyła. To 7.19 s dało jej drugie miejsce w drugim wyścigu, z takim samym czasem jak Mujinga Kambundji. Szwajcarka lepiej się rzuciła na mecie, stąd cztery tysięczne przewagi na jej korzyść. Tyle że te czasy nie miały znaczenia, w finale pobiegły już tylko najlepsze. Tu zaś Ewa trochę jakby zaspała na starcie, po 10 metrach na czele znalazła się biegnąca sąsiednim torem Dosso. Choć przecież to Polka niczym torpeda rusza zawsze z bloków. I tej różnicy 27-latce z Podlasia Białystok nie udało już się zniwelować. Na dodatek z drugiej strony zaatakowała jeszcze Kambundii, ona też wygrała ze Swobodą. Czołówka na finiszu wyglądała tak: Dosso (7.05 s), Kambundji (7.07 s), Swoboda (7.10 s). - Pokłóciłyśmy się trochę, bo przecież lekkoatletyka jest kobietą. Ale dochodzimy już do porozumienia - śmiała się Ewa Swoboda po zawodach. I możemy się spodziewać, że szybciej może być wkrótce w tej samej hali, w finale mistrzostw Polski.