Koszmar Brazylijczyka, kontuzja. Polak skorzystał. Wielkie emocje na finiszu
Dwa tygodnie temu Patrykowi Sieradzkiemu niewiele zabrakło do awansu do finału HME w Apeldoorn, ale zapewniał, że życiowa forma już jest. I w Nankinie może powalczyć o coś więcej w mistrzostwach świata. Tyle że przed rywalizacją w Chinach dopadły go problemy zdrowotne. - Dużo czasu spędziłem w toalecie, nie będę podawał szczegółów - przyznał. Nie było uśmiechu na jego twarzy, mimo że wywalczył awans do półfinału rywalizacji na 800 metrów.

W halowych mistrzostwach Europy w Apeldoorn Polskę reprezentowało trzech biegaczy w zmaganiach na 800 metrów - choć wszyscy byli dość blisko awansu do finału, żaden z nich tam się ostatecznie nie znalazł. Do Nankinu poleciał zaś ten, który w teorii ma najsłabszy czas, ale też największe obycie w biegach z gwiazdami hal i stadionów. I to tymi największymi, mistrzami i rekordzistami świata. Mowa o Patryku Sieradzkim, czołowym pacemakerze na świecie, lekkoatlecie prowadzącym biegi m.in. w Diamentowej Lidze.
Teraz dostał szansę rywalizacji na własny rachunek - i po własnej rekordy i sukcesy. Choć przygotowany jest świetnie, na przeszkodzie może jednak stanąć zdrowie. Choć pierwszy krok w Chinach już wykonał.
Halowe mistrzostwa świata w Nankinie. Wielkie kłopoty Patryka Sieradzkiego w Chinach. Odwodniony
Patryk Sieradzki pojawił się w ostatniej, piątej serii zmagań eliminacyjnych na 800 metrów. Tu było tylko pięciu zawodników, a aż trzech najlepszych miało wywalczyć przepustkę do półfinału, a dodatkowo trzech z wszystkich serii spoza tego grona mogło liczyć na awans z czasami. Formalnie nie było więc o to tak trudno, jak chwilę wcześniej w rywalizacji pań na tym dystansie, gdzie znakomicie pobiegła Anna Wielgosz. Tyle że Polak miał inne problemy, podzielił się wiadomością o swoim stanie zdrowia dopiero po biegu.
26-latek zaczął zaś dość spokojnie, był czwarty, za nim znajdował się faworyt rywalizacji Jakub Dudycha. Czech po pierwszym okrążeniu przesunął się jednak wyżej, Polak też przyspieszył. Na trzecim okrążeniu był czwarty, gdy koszmar dopadł znajdującego się na drugiej pozycji Brazylijczyka Guilherme Orenhasa. Chwycił się za mięsień dwugłowy, to był dla niego koniec marzeń o półfinale. Wszystko zaczęło się tasować, prowadzący dotąd Marokańczyk Moad Zahafi spadł na ostatnią pozycję, Sieradzki znalazł się tylko za plecami Dudychy. Na finiszu Polak jednak trochę osłabł, wyprzedził go Kenijczyk Alex Ngeno Kipngetich, ale Zahafi nie dał rady. Patryk awansował więc z trzeciego miejsca, z czasem 1:48.20. Niezbyt może rewelacyjnym, ale to nie miało znaczenia.
Gorsze było to, że Sieradzki dotarł do hali niewyspany i odwodniony:
Dużo czasu spędziłem w toalecie, nie będę podawał szczegółów. Coś mnie od półfinału w Apeldoorn chwyciło, czuję się średnio
~ Patryk Sieradzki po biegu
Dobrze jednak, że choć trochę puściło. Mam chwilę na odpoczynek, spróbuję się lepiej wyspać, bo dziś się nie udało - komentował w TVP Sport.
Sieradzki nie był też zadowolony ze swojego biegu, mimo awansu. - Fatalnie rozegrany taktycznie. Tak jak w Apeldoorn pobiegłem fajnie, tak dziś jestem zły sam na siebie. Miało być prosto dla mnie, ale albo kogoś przepuściłem, albo pobiegłem za dużo po łuku. Może to efekt rozdrażnienia tymi negatywnymi emocjami - analizował. Sam jednak ostatecznie uznał, że najważniejszy był sam awans. A o o finał powalczy już w sobotę.