Niemal dokładnie przed rokiem - 8 listopada 2023 - Polki sprawiły niebywała sensację, ogrywając Belgijki 67:62. Aktualnym czempionkom kontynentu nie pomógł wtedy atut własnego parkietu. Cierpliwie czekały jednak na udany rewanż przed polską publicznością. Tymczasem w Sosnowcu czwarta ekipa tegorocznych igrzysk olimpijskich tylko momentami przypominała drużynę, która w przyszłym roku bronić będzie tytułu mistrzyń Europy. "Biało-Czerwone" już w pierwszych minutach pokazały, że o respekcie wobec rywalek nie ma mowy. Rozpoczęły spotkanie z ogromną determinacją, nie pozostawiając przeciwniczkom metra swobody. W połowie pierwszej kwarty Polki prowadziły 11:9. Poczynały sobie agresywnie, ale czysto. Pierwszy faul miały na koncie dopiero w siódmej minucie gry. Potworny uraz, niesamowity pech. Cała hala była w szoku, oto diagnoza Z czasem impet naszego zespołu nieco osłabł. "Biało-Czerwone" irytowały prostymi stratami i słabo radziły sobie pod obiema tablicami. Po 10 minutach gry rywalki miały na koncie aż pięć ofensywnych zbiórek, a w sumie - dziewięć. Po raz pierwszy Belgijki objęły prowadzenie, gdy do końca pierwszej kwarty pozostawała mniej niż minuta. Po rzucie za trzy punkty Becky Massey zrobiło się 15:17. Tyle że szybko po "dwójce" Julii Niemojewskiej mieliśmy remis. Mistrzynie Europy biorą rewanż za porażkę sprzed roku. Polki poległy dopiero w końcówce Drugą odsłonę nasze reprezentantki rozpoczęły z równie wielkim animuszem jak całe spotkanie. Efekt? Szybko osiągnęliśmy prowadzenie 26:21. Sztab szkoleniowy Belgijek poprosił o czas, by wybić nas nieco z rytmu. Niewiele to jednak dało. Polki powiększyły przewagę o kolejne trzy punkty (35:27). Świetnie poczynała sobie w tym okresie Agnieszka Skobel. Zaliczyła kilka przechwytów i to ona była najczęściej faulowaną polską zawodniczką, również przy próbie rzutu za trzy punktu. Na linii rzutów wolnych okazywała się niezawodna. Po pierwszej połowie Polki prowadziły 41:32. I była to największa przewaga w tym spotkaniu. Oprócz wyniku cieszyły też statystyki. Nasze rezerwowe miały na koncie dwa razy więcej punktów niż rywalki (14:7). Szybki atak: 9:3. Zbiórki: 23:15. Raziła tylko dwucyfrowa liczba strat (10). Mimo że w trzeciej kwarcie wiele ataków Belgijek rozbijała skutecznie świetna pod koszem Stephanie Mavuba, rywalki systematycznie odrabiały straty. Po rzucie dystansowym najlepszej na placu gry Emmy Meesseman zrobiło się już tylko 55:53. W poczynania naszego zespołu wdał się chaos. W dodatku za nerwową reakcję trenera Karola Kowalewskiego sędziowie przyznali przeciwniczkom rzut za przewinienie techniczne. Ostatecznie na koniec tej kwarty pozostał nam tylko punkt przewagi (57:56). Siedem minut przed końcem... wszystko zaczęło się od nowa - na tablicy wyników widniał rezultat 61:61. Wtedy Polki straciły pewność siebie w ataku. W efekcie po kilku kolejnych akcjach zrobiło się 65:68. Czas wzięty przez trenera Kowalewskiego poskutkował dwoma udanymi akcjami, które ponownie dały nam jednopunktowe prowadzenie. W końcówce koncert na parkiecie grała Skobel i to głównie za jej sprawą prowadziliśmy 75:73 na dwie minuty przed ostatnią syreną. Decydujące słowo należało jednak do mistrzyń kontynentu. Ostatecznie wygrały 80:77, skutecznie rewanżując się za porażkę sprzed roku. Na półmetku kwalifikacji Polki mają na koncie dwa zwycięstwa i dwie porażki. W grupie C zajmują obecnie trzecią pozycję. Kolejna batalia o punkty już w lutym. Dojdzie wówczas do rewanżowego starcia z Litwinkami na ich terenie. W Katowicach po dogrywce "Biało-Czerwone" przegrały 73:75. Polska - Belgia 77:80 (17:17, 24:15, 16:24, 20:24) Polska: Agnieszka Skobel 22, Stephanie Mavunga 18, Anna Makurat 8, Weronika Telenga 7, Julia Niemojewska 6, Liliana Banaszak 4, Weronika Gajda 4, Klaudia Gertchen 3, Kamila Borkowska 3, Anna Jakubiuk 2, Anna Pawłowska. Belgia: Emma Meesseman 31, Kyara Linskens 13, Julie Vanloo 12, Julie Allemand 12, Becky Massey 6, Elise Ramette 3, Maxuela Lisowa Mbaka 3, Nastja Claessens, Marie Vervaet, Billie Massey, Ine Joris.