Po sensacyjnym zwycięstwie z Belgią reprezentacja Polski w drugim meczu eliminacji do kobiecego Eurobasketu podejmowała Litwinki. I tym razem to "Biało-Czerwone" uznawane były za faworytki, choć nasze przeciwniczki w swoim pierwszym spotkaniu zdemolowały Azerbejdżan 99:62. Świetny początek reprezentacji Polski Polki zaczęły ze sporym animuszem i po pierwszej kwarcie prowadziły 28:15. Bardzo dobrze prezentowała się Stephanie Mavunga, a nasz zespół dobrze funkcjonował w obronie, przez co zneutralizował większość atutów rywalek i dyktował warunki na parkiecie. Niestety początek drugiej kwarty to sporo błędów naszej drużyny i niepotrzebnych strat. Do tego doszły niecelne "trójki" Klaudii Gertchen i Litwinki zaczęły odrabiać straty. Bardzo długo gospodyniom nic nie chciało "wpaść", ale w końcu Mavunga znalazła się pod koszem i trafiła na 33:25. Kiedy zespół gości zbliżył się do nas na trzy "oczka", Polki znów zaczęły świetnie grać w obronie, zmuszając Litwinki do nieprzygotowanych rzutów. I ponownie to nasze reprezentantki dyktowały warunki w tym meczu. Po celnym rzucie z dystansu Julii Drop po dwóch kwartach polska drużyna prowadziła 42:32, zapewniając sobie w miarę komfortową sytuację przed przerwą. Nerwy na boisku, seria pomyłek W trzeciej kwarcie Polkom bardzo ciężko przychodziło zdobywanie punktów. Dużo błędów, niedokładności i niepotrzebnych strat sprawiło, że przyjezdne ponownie zaczęły odrabiać straty, choć i one nie grzeszyły skutecznością. Minutę przed końcem kwarty, kiedy Polki prowadziły 52:47, trener Karol Kowalewski nie wytrzymał i po kolejnym błędzie naszych zawodniczek poprosił o czas. Niestety nie przyniosło to efektu, a co gorsza w końcówce pomyłki zaczęły się mnożyć i po trzech kwartach było 52:52. Ostatnia kwarta tego spotkania to niestety ciąg dalszy błędów popełnianych przez Polki. Kompletnie przestaliśmy trafiać i po trzech minutach gry Litwinki prowadziły już 59:52. Celna "trójka" Julii Niemojewskiej pięć minut przed końcem dała nam nadzieję na odrobienie strat. Chwilę później za trzy trafiła też Klaudia Gertchen i Litwinki prowadziły już tylko 64:59. Polki znów świetnie spisywały się w defensywie i całkowicie wybiły rywalki z rytmu. Po znakomitym podaniu Gertchen do Mavungi miały już tylko punkt przewagi. Dwie minuty przed końcem meczu pochodząca z Zimbabwe zawodniczka stanęła na linii rzutów wolnych, ale trafiła tylko raz i doprowadziła do remisu. Nasza reprezentacja odrobiła straty i w końcówce wszystko zaczęło się od nowa. W końcówce mieliśmy okazję, by wyjść na prowadzenie, ale po podaniu Mavungi Anna Makurat nie złapała piłki. Litwinki również nie wykorzystały swojej okazji, choć miały piłkę pod koszem i po czterech kwartach na tablicy wyników widniał rezultat 66:66. Niestety w dogrywce Polki znów miały ogromne kłopoty z celnymi rzutami, przez co ostatecznie to Litwinki wygrały ten mecz 75:73. Nasza reprezentacja, mimo świetnego początku, zaliczyła bolesną wpadkę, która może być dla nas bardzo kosztowna. Polska - Litwa 73:75 (28:15, 14:17, 10:20, 14:14, 7:9)