Swojego rywala zawodnicy Arki poznali w ostatniej kolejce, bo w pierwszej rundzie play off mogli także trafić na Kinga Szczecin. Frasunkiewicz uważa, że potencjał tych drużyn, co pokazują miejsca w tabeli, jest porównywalny, ale zaznacza, że w play off gra się zupełnie inaczej niż w sezonie zasadniczym. "Trzeba być niezwykle odpornym mentalnie i nie wiem, który z tych zespołów jest mocniejszy psychicznie i jak sobie poradzi ze specyfiką tej fazy. Oczywiście pamiętam, że w poprzednim sezonie King, a jego skład specjalnie się nie zmienił, bardzo dobrze zaprezentował się w pierwszej rundzie, ale wychodzę z założenia, że jeśli chce się być w finale, to nie można patrzeć na to, z kim przyjdzie nam zagrać w play off. W ogóle nie analizowaliśmy, kto może zająć konkretne miejsce tylko skupialiśmy się na sobie" - stwierdził. To skupienie dobrze Arce wyszło, bo z dorobkiem 25 zwycięstw i pięciu porażek ten zespół okazał się najlepszy w sezonie zasadniczym. "Słyszałem głosy, że drużyny czasami nie chcą zajmować pierwszego miejsca, bo dochodzi jakaś dodatkowa presja. Ja tego nie rozumiem. Na początku planowaliśmy wywalczyć jak najwyższą pozycję, a kiedy okazało się, że mamy szansę na pierwszą lokatę, zrobiliśmy wszystko, aby ją wykorzystać" - przyznał. W sezonie zasadniczym oba spotkania zakończyły się triumfem gdynian, którzy w październiku wygrali we własnej hali 79:69 oraz na początku lutego na wyjeździe 85:78. "W obu meczach Legia postawiła nam twarde warunki i zagrała bardzo mocno w obronie, natomiast my mieliśmy spore problemy ze skutecznością. Obecnie jesteśmy jednak innym zespołem niż nawet dwa miesiące temu. Większość zawodników zrozumiała o co gramy, gdzie jesteśmy i uwierzyła, że mamy szansę powalczyć o medal. A po wysokich wyjazdowych porażkach ze Stelmetem i Polskim Cukrem widziałem u zawodników trochę zwątpienia. Graliśmy bardzo dobrze w ataku, ale nie mogliśmy nic obronić. Zmieniliśmy pewne rzeczy w defensywie, koszykarze bardzo dobrze na to zareagowali i od tego momentu nasze wskaźniki znacznie się poprawiły" - dodał. Najskuteczniejszym zawodnikiem Legii jest Amerykanin Omar Prewitt (zdobywa średnio 18,3 punktu na mecz), ale kolejne miejsca na tej liście zajmują Polacy - Jakub Karolak, Filip Matczak, Sebastian Kowalczyk i Michał Kołodziej "Legia oparta jest na trójmiejskich graczach i cieszę się, że chłopacy, którzy u nas stawiali pierwsze poważne koszykarskie kroki, utrzymali się w lidze i są ważnymi postaciami swojego zespołu. Jest też Mariusz Konopatzki, który przy spodziewanej absencji Prewitta dostanie zapewne więcej minut. Legia to może niezbyt wysoki, ale bardzo dobrze zorganizowany zespół, zwłaszcza jeśli chodzi o obronę, która zalicza się do czołowych w lidze. To z pewnością niewygodny rywal, ale nie możemy oglądać się na nikogo, tylko musimy patrzeć na siebie" - zauważył. Trener legionistów Tane Spasev w sezonie 2015/2016 pracował w Gdyni i wtedy prowadził obecnego szkoleniowca Arki. "Wydaje mi się, że znam trochę jego szkołę. To bardzo inteligentna osoba i moim zdaniem ten trener zrobił duży postęp od momentu odejścia z naszego klubu" - ocenił. W ostatnim meczu sezonu zasadniczego gdynianie wyraźnie ulegli w Stargardzie beniaminkowi Spójni 70:95. Niezależnie od wyników ostatniej kolejki, goście mieli już zapewnione pierwsze miejsce, a poza tym zagrali bez swoich liderów, Josha Bostica, Jamesa Florence’a, Deividasa Dulkysa, Batłomieja Wołoszyna oraz Adama Łapety. Poza tym cały czas kontuzjowany jest Filip Dylewicz, który w tym sezonie może już nie pojawić się na parkiecie. "Obawiałem się o zdrowie chłopaków, bo ten sezon był ciężki i wcześniejsze mecze z Treflem Sopot i Polskim Cukrem Toruń to były wielkie bitwy, które kosztowały nas sporo wysiłku. Poza tym nadarzyła się okazja, aby zawodnicy, którzy do tej pory mniej grali, mogli się pokazać. I Grzegorz Kamiński spędził na parkiecie 31 minut. Był to poligon doświadczalny i wynik nie miał większego znaczenia" - wyjaśnił. Mecze w tej parze odbędą się 2, 4 (Gdynia), 7 (Warszawa), ewentualnie 9 (Warszawa) i 12 maja (Gdynia). Autor: Marcin Domański