Gospodarze odnieśli czwarte z rzędu zwycięstwo w ekstraklasie. Zawodnicy Anwilu wyjeżdżając z Włocławka, otrzymali duży zastrzyk pozytywnej energii. Na drodze ich autokaru stanęli bowiem kibice, którzy odpalili race i pokazali, że są z zespołem w każdym momencie. "Nie możemy was wspierać w hali, lecz jesteśmy zawsze z wami" - napisali na wielkim transparencie.Także fani z Torunia w mediach społecznościowych podkreślali, że będą ze swoją drużyną przed telewizorami. Namiastkę swojego dopingu wysyłali w krótkich nagraniach. DJ, który odpowiadał za oprawę muzyczną niedzielnego pojedynku, robił, co mógł, żeby zbudować namiastkę atmosfery derbów. Tej jednak brakowało w bardzo dużej i zazwyczaj szczelnie wypełnionej w trakcie takich meczów Arenie Toruń. Mecz na żywo zobaczyło tylko kilku pracowników klubu i osoby, które obsługiwały spotkanie. Tak oni, jak i dziennikarze, zgodnie podkreślali, że to najsmutniejsze derby ostatnich lat.Sportowo sporo lepsi okazali się gospodarze. Anwil dobrze grał w pierwszej kwarcie. Z upływem czasu widać było jednak, że drużyna była w ostatnim czasie na kwarantannie z powodu problemów wywołanych przez koronawirusa, którego wykryto jakiś czas temu u jednego z zawodników. W miarę upływu meczu przewagę osiągali gospodarze. Do przerwy na tablicy wyników był jeszcze remis, ale w trzeciej kwarcie torunianie odskoczyli na kilka punktów i nie dali sobie już odebrać wygranej."Te derby zawsze były wielkim wydarzeniem, ale wiadomo jaki jest czas i nie od nas to zależało, że fani nie mogli oglądać tego pojedynku. W poprzednich latach była w trakcie derbów była pełna hala i pamiętamy, jaką atmosferę tworzyli kibice. Wiem jednak, że nasi kibice ściskali za nas kciuki przed telewizorami" - podkreślił trener gospodarzy Jarosław Zawadka.Szkoleniowiec, odpowiadając na pytanie PAP, stwierdził, że ta wygrana bardzo cieszy i świetnie smakuje. Zespół Polskiego Cukru po pięciu porażkach w meczach otwierających sezon — rozgrywanych na wyjazdach — zanotował czwartą z rzędu wygraną u siebie."Jako trener chciałbym mieć możliwość przygotowania zespołu wcześniej, ogrania go w sparingach, ale tego zabrakło. Zdawaliśmy więc sobie sprawę z tego, że początek sezonu będzie dla nas trudny. Wszystko musiało trochę potrwać. Zawodnicy musieli zaufać nowym kolegom. Sądzę, że jeszcze mamy rezerwy. Jest w składzie kilku doświadczonych graczy, którzy ułatwiają nam wprowadzanie do klubu nowych koszykarzy i ostatnie cztery spotkania rzeczywiście fajnie nam wyszły" - ocenił Zawadka.Najwięcej punktów w zwycięskiej drużynie rzucili Donovan Jackson - 20 i Damian Kulig - 19. W Anwilu najlepszym strzelcem był w niedzielę center Ivica Radic, który na swoim koncie zapisał 26 "oczek" (jego rekord w polskiej lidze) i miał 15 zbiórek."Wiedzieliśmy, że będzie to ciężki mecz. Toruń włączył wyższy bieg w ostatnich spotkaniach. Chcąc z nimi powalczyć, nie mogliśmy im dać rzucić ok. 100 punktów, bo taką średnią mieli ostatnio. Tego planu nie zrealizowaliśmy. Popełniliśmy zbyt dużo błędów w obronie, m.in. otwierając im czyste rzuty za trzy punkty. Za mocno skupialiśmy się na pracy sędziów. To musimy wykasować. To nie może się powtarzać w kolejnych meczach" - wskazał szkoleniowiec Anwilu Marcin Woźniak.Przyznał, że nie wie jeszcze, jak poważny jest uraz jednego z liderów jego drużyny Ivana Almeidy, który nie dokończył spotkania w Toruniu. Autor: Tomasz Więcławski