W składzie "eksportowej" polskiej ekipy znaleźli się Maciej Paterski, Jarosław Marycz, Bartłomiej Matysiak i Marek Rutkiewicz, a także czwórka kolarzy zagranicznych: Białorusin Branislau Samoilau, Niemiec Stefan Schumacher, Włoch Davide Rebellin i Słoweniec Grega Bole. Aktualny mistrz świata Michał Kwiatkowski wystartuje w pierwszym z trzech klasyków ardeńskich po raz czwarty. W swoim debiucie nie ukończył rywalizacji. Dwa lata temu zajął czwarte miejsce, a rok temu był piąty. Teraz marzy o miejscu na podium. - Przez te trzy lata sporo się nauczyłem i mam nadzieję, że to doświadczenie będę potrafił wykorzystać. Jedną z ważniejszych rzeczy w tym wyścigu jest to, by jechać z przodu. A to olbrzymia sztuka, kiedy wszyscy - 180 czy 200 zawodników - mają ten sam cel - powiedział Kwiatkowski. Pomimo wcześniejszych zapowiedzi w drużynie Tinkoff-Saxo zabraknie Rafała Majki, który zdaje się powracać do wysokiej formy po nieco słabszym początku sezonu. Kierownictwo ekipy postawiło jednak na Czecha Romana Kreuzigera i to on będzie w niedzielę liderem zespołu. Po raz drugi w tym sezonie, po Mediolan - San Remo, w klasyku zaliczanym do cyklu UCI World Tour wystąpi ekipa CCC Sprandi. - Pojedziemy w Holandii w tym samym zestawieniu co w rozgrywanym kilka dni temu Brabantse Pijl. Maciej Paterski i Davide Rebellin potwierdzili tam dobrą dyspozycję i obaj uplasowali się w pierwszej "10". Maciek będzie liderem na Amstel Gold Race, ale na pewno będziemy też chcieli wykorzystać ogromne doświadczenie Davide w tym wyścigu. Wygrał on jedną z edycji, a w czterech innych stawał na podium. Nikt z dzisiejszego peletonu nie zna tej imprezy lepiej niż on - przypomina Piotr Wadecki, dyrektor sportowy CCC Sprandi Polkowice. Amstel Gold Race jest rozgrywany od 1966 roku. W tegorocznej edycji na trasie z Maastricht do Berg en Terblijt koło Valkenburga (258 km) znajdują się 34 podjazdy, a łączne przewyższenie wynosi aż 4 tys. metrów. Przez wiele lat wyścig kończył się na wzniesieniu Cauberg w Valkenburgu. Tym razem stawka kolarzy pokona ten podjazd czterokrotnie, ale meta, od ubiegłego roku, przeniesiona została na bardziej płaski odcinek, niecałe dwa kilometry dalej. W tym samym miejscu w 2012 roku kończył się wyścig o mistrzostwo świata.