"Biało-czerwoni", w składzie: Leszek Rajski (Wrocławianie), Michał Majewski (AZS AWF Warszawa), Paweł Kawiecki i Radosław Glonek (obaj Sietom AZS AWFiS Gdańsk), rozpoczęli zmagania od zwycięstwa nad Białorusinami 45:35 w 1/8 finału. W ćwierćfinale Polacy, 12. zespół światowego rankingu, pokonali prowadzących w nim mistrzów igrzysk z Londynu - Włochów 45:40. To zwycięstwo można uznać za sporą niespodziankę. Broniący tytułu Włosi w Zagrzebiu startują w identycznym składzie, w jakim przed rokiem wywalczyli olimpijskie złoto. Cała czwórka mieści się w czołowej "13" klasyfikacji florecistów, a najlepszy z Polaków - Majewski - przed ME był w niej 21. Brytyjczycy również są wyżej notowani niż podopieczni trenera Piotra Majewskiego, ale mecz miał bardzo wyrównany przebieg. "Biało-czerwoni" prowadzili 10:9, jednak później inicjatywę przejęli rywale. Było nawet 25:22 dla Richarda Kruse i kolegów, ale Polacy systematycznie zmniejszali dystans. Przed ostatnią walką Jamesa-Andrew Davisa, brązowego medalisty indywidualnie ze stolicy Chorwacji, z Majewskim było 35:34 dla Brytyjczyków. Polak odwrócił losy spotkania i doprowadził do zwycięstwa 45:43. W wieczornym finale rywalem biało-czerwonych będą Niemcy, którzy w półfinale wygrali z Rosjanami 45:39. - Wierzyłem i wciąż wierzę w nasz zespół. Już przed wyjazdem do Zagrzebia prorokowałem, że wróci z medalem. Trudno wskazać faworyta finału i na pewno czeka nas trudny mecz, ale liczę, że pójdą za ciosem i wrócą ze złotem - powiedział prezes Polskiego Związku Szermierczego Adam Konopka. Ostatni raz polscy floreciści stanęli na podium ME pięć lat temu w Kijowie, zdobywając złoto. W tegorocznej imprezie wywalczyli czwarty medal dla "Biało-czerwonych". Wcześniej brązowe były dziełem szablistki Aleksandry Sochy oraz władających szpadą Renaty Knapik i Krzysztofa Mikołajczaka.