Na przełomie XX. i XI. wieku Tomasza Hajtę spokojnie można było nazwać jednym z najlepszych polskich piłkarzy. W 1997 roku wychowanek Hutnika Kraków przeniósł się z Górnika Zabrze do MSV Duisburg. Karierę w Niemczech kontynuował aż do 2005 roku, reprezentując barwy FC Schalke 04 oraz 1.FC Nurnberg. Kolejnymi przystankami były angielskie Southampton i Derby Country. W 2006 roku Hajto wrócił do Polski, gdzie ponownie założył koszulkę Górnika, a latem 2010 roku - jako zawodnik ŁKS-u Łódź - zawiesił buty na kołku. Po powrocie na ojczyznę wydarzyło się coś, co mocno wpłynęło na życie 61-krotnego kadrowicza. 15 lutego 2007 roku na skrzyżowaniu ulic Dachowej i Rzgowskiej w Łodzi, kierujący chryslerem Tomasz Hajto potrącił na pasach 74-letnią Czesławę D. Kobieta zginęła na miejscu zdarzenia. Zgodnie z postanowieniem sądu piłkarz otrzymał wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na cztery lata, grzywnę opiewającą na kwotę siedmiu tysięcy zł oraz roczny zakaz prowadzenia pojazdów. Hajto wrócił do dramatu sprzed lat. "Spotkała mnie tragedia" Mimo że od tamtej tragedii minęło już ponad 18 lat, to temat wypadku wraca do mediów w różnych formach: a to w postaci memów, internetowych historyjek czy zwyczajnego hejtu wymierzonego w stronę byłego reprezentanta Polski. W poniedziałek 14 kwietnia odbyła się premiera najnowszego odcinka podcastu “WojewódzkiKędzierski", w którym Tomasz Hajto opowiedział o swoich odczuciach związanych z tragicznymi wydarzeniami sprzed lat. Okazuje się, że incydent ten dotknął nie tylko samego piłkarza, ale również jego rodzinę. - To trauma, która odbiła się na całej rodzinie. Dotknęło to mojej córki, której śpiewano różne piosenki. Praktycznie do szkoły nie chciała chodzić. W Polsce jest skrajny hejt, jesteśmy tak skrajni... Albo kogoś uwielbiamy, albo nienawidzimy - uzupełnił, dodając że borykał się z myślami samobójczymi. - Po tym wypadku nie mogłem zebrać myśli. Jeśli kobieta umiera ci na rękach... Dzwonisz na pierwszą pomoc, masz tysiące myśli w głowie. To są sytuacje, w których możesz pójść w różnym kierunku - relacjonował. Oprócz tego Hajto odniósł się do teraźniejszości. Przytoczył historię pewnych kobiet, które wykorzystały opisywaną tragedię do celów politycznych. Ponadto 52-latek ujawnił, jakie wiadomości otrzymuje od nastolatków, niezdających sobie sprawy z jego traumy. - Pewne kobiety, które chciały walczyć o swoje prawa - co w pełni popieram - planowały wyjść na demonstrację z dużym transparentem. Osobiście go widziałem: PiS, wy nie jesteście Hajto, poniesiecie konsekwencje. Ja, walcząc o swoje prawo, nie chciałbym najeżdżać na ciebie. To było uderzenie poniżej pasa. To mnie uderzyło na tyle mocno, że miałem zachwianie przez miesiąc. W jakim kierunku to idzie? Ktoś rzucił hasło, że nie zostałem skazany wyrokiem prawomocnym - słyszymy. - Dostałem wiadomość od czternastolatka na Instagramie, czy mógłbym tego i tego dnia stanąć na takiej i takiej ulicy i przejechać jego nauczycielkę, bo ja nie poniosę konsekwencji. Nie wiem, gdzie jest granica, do której możemy się posunąć (...) Prawie miesiąc pracowaliśmy z Czarkiem Kowalskim (dziennikarzem - red.) nad tym rozdziałem mojej autobiografii. Dalej to przeżywam, bo to widać (...) Ja przez jedno hasło rzucone publicznie zostałem zniszczony - powiedział Tomasz Hajto w wywiadzie dla Wojewódzkiego i Kędzierskiego.