Świątek przeżyła dramat. Kilka miesięcy przed zawieszeniem, to była strzeżona tajemnica
Iga Świątek jest już na ostatnim etapie przygotowań do nadchodzącego sezonu. Ten poprzedni był pełen zawirowań. Głośno o raszyniance zrobiło się zwłaszcza po tym, gdy jeden z sierpniowych testów antydopingowych pokazał wynik pozytywny. Mało kto wiedział, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej wiceliderka WTA miała kłopoty ze zdrowiem. Zawodniczka wraz ze sztabem długo trzymała wszystko w tajemnicy. Szczegóły ujawniono dopiero teraz.
Pierwsza połowa tegorocznych zmagań tenisistek okazała się niemal perfekcyjna dla obecnej podopiecznej Wima Fissetta. Polka po raz kolejny wygrała Roland Garros. Wcześniej dołożyła triumfy w: Madrycie, Rzymie, Indian Wells oraz Dosze. 23-latka miała też chrapkę na zgarnięcie trofeum w Dubaju. Współzawodnictwo w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zakończyła jednak w półfinale. W dwóch setach, dość niespodziewanie, uporała się z nią niżej notowana Anna Kalinska.
Kibice zachodzili wtedy w głowę, co stało za gorszą niż zazwyczaj postawą naszej rodaczki. Debata narodowa nie potrwała długo, ponieważ niepowodzenie szybko przykryły kolejne sukcesy. O turnieju na Bliskim Wschodzie zapomniał w tej chwili już praktycznie każdy. Wydarzenia z Dubaju wróciły jednak ze zdwojoną siłą 25 grudnia, kiedy premierę miał drugi sezon serialu "Cztery pory Igi". Przed kamerami Canal+ tenisistka wraz ze sztabem szkoleniowym zdradziła kulisy niepowodzenia z końcówki lutego. I okazało się, że wiceliderka WTA przeżyła ogromny dramat.
Iga Świątek zaraziła się koronawirusem. Znamy kulisy wielkich problemów Polki
Swoje trzy grosze w przegranym starciu z Rosjanką dołożył... koronawirus. "Powiedziałam do Maćka (Ryszczuka - dop.red.), że coś jest inaczej niż zwykle. (...) To nie był taki klasyczny poziom stresu, który obserwujemy zazwyczaj u Igi. Jakaś część tego napięcia, co wynikało z mojej obserwacji oraz intuicji, była inna" - relacjonowała Daria Abramowicz. "Ten mecz był od samego początku bardzo dziwny. Iga mówiła w jego trakcie, że jej się trochę ciężko oddycha, że ciężko jest się jej skupić na grze. Tam były takie nieciekawe perturbacje jeśli chodzi o ten mecz" - dodawał spec od przygotowania fizycznego.
W końcu przed kamerą usiadła Iga Świątek i powiedziała o wszystkim prosto z mostu. "Generalnie od kilku lat jeżdżę do Dubaju i co roku jestem chora. Niezależnie od tego co zrobię, czy się pilnuję ze wszystkim czy nie. Głupio mi trochę o tym mówić, ludzie mogą zaraz pomyśleć, że się usprawiedliwiam czy coś, ale po meczu zrobiłam test i wyszedł COVID" - przyznała z rozbrajającą szczerością.
Dlaczego sprawa wyszła na jaw dopiero pod koniec roku? "Nie mówiłam o tym wtedy. Trochę czułam się nierozsądnie, że zbadałam się dopiero po kilku dniach. Te czasy, gdy ludzie od razu badają się na COVID już jednak troszeczkę przygasły. Myślałam początkowo, że to zwykłe przeziębienie, lecz później po meczu czułam się dziwnie. Coś takiego jakbym nie miała kontaktu ze swoim ciałem. Nogi się mnie nie słuchały. Nie kontrolowałam czasem do końca swoich ruchów" - oznajmiła druga rakieta globu.
Nie chciano o tym mówić nie bez powodu. Wiktorowski szczerze o szukaniu wymówek
O komentarz poproszono także ówczesnego trenera Igi Świątek, Tomasza Wiktorowskiego. "Czynnik zdrowotny, który się pojawił, spowodował, że spadła jej koncentracja i w jakimś stopniu wydolność. Pojawiła się odrobina frustracji, bo w sytuacjach, w których świetnie wcześniej dawała sobie radę, nie była taka skuteczna. Stąd wziął się pewnie taki wynik" - stwierdził. "Niektóre rzeczy trzyma się w tajemnicy. Nawet w trudnych momentach nigdy nie staraliśmy się zrzucać winy na cokolwiek, na jakąś wymówkę, która mogłaby spowodować, że będziemy inaczej postrzegani niż jesteśmy. Porażkę trzeba umieć wziąć na klatę" - uzupełnił od razu.
Oby podobne przygody nie miały już miejsca w przyszłym roku. Pierwszym celem Polki pod skrzydłami Wima Fissetta będzie zapewne powrót na fotel liderki WTA. Tekstowe relacje z wszystkich nadchodzących spotkań raszynianki w Interia Sport.