Współczesny PZPN do instytucja zupełnie inna, niż to co zostawiała po sobie ekipa Grzegorza Laty. I już nawet nie chodzi o to, że dzisiaj nikt na polskich stadionach nie śpiewa żenującej przyśpiewki "Je..ć PZPN", ale że nikt już jej nie pamięta, bo tyle dobrego zdarzyło się ostatnimi laty w polskim futbolu. Oczywiście, wszyscy chcielibyśmy więcej, bo wielu z nas doskonale pamięta czasy, kiedy medal piłkarskiego Mundialu nie był czymś wyjątkowym, a srebrny medal olimpijski przyjmowano dotkliwą porażką i powód do zmiany selekcjonera. Prawda, to było dość dawno, ale osoba Zbigniewa Bońka w sposób naturalny łączyła nas z tą przeszłością, więc i nasze aspiracje były pewnie ciut większe od realnych, współczesnych możliwości naszego związku, bo musiał przejść drogę trochę podobną do naszego państwa po roku 1989. Trzeba było wyjść z piłkarskiego socjalizmu i przejść do futbolowego kapitalizmu. W wielu dziedzinach to się udało, w kilku jeszcze nie. Praca nie jest skończona i to jest prawdziwe wyzwanie dla nowych władz PZPN. Bilans otwarcia jest niezły. Za współczesnym PZPN są dziesiątki piłkarskich imprez, pojedynczych turniejów i wieloletnich cykli, które zbudowały renomę polskiej federacji i w kraju, i za granicą. To najsprawniejszy i najbogatszy związek sportowy w Polsce, szanowany nie tylko z powodu niekwestionowanego respektu dla Prezesa Bońka i w UEFA, i w FIFA. Szanowany, bo to pozytywny przykład operacyjnej sprawności i wykonawczej solidności dla wielu piłkarskich federacji za granicą - w Europie i na świecie. Stąd pewnie zaufanie do PZPN, ze strony światowej i europejskiej federacji oraz zaszczytne powierzenie Polsce prawa organizacji m.in. mistrzostw świata do lat 20, mistrzostw Europy do lat 21, czy prawo dwukrotnego organizowania finału Ligi Europy w stosunkowo krótkim odstępie czasu. To wspaniała infrastruktura. Kilka stadionów na światowym poziomie i kilkadziesiąt na europejskim. Tysiące boisk pozostałych po projekcie "Orlik", często niestety nie wykorzystywanych właściwie, ale jeszcze przez lata zdatnych do użycia w ramach ogólnopolskiego programu szkoleniowego. Wszystko to mamy, ale wciąż czekamy na pozytywny zwrot w wynikach osiąganych przez polskie reprezentacje i kluby. Poza udanym, pięcioletnim okresem kierowania naszą kadrą przez Adama Nawałkę i radosnym Euro 2016, reszta to wstydliwe milczenie z postawą polskich klubów w europejskich pucharach na czele. W tej przestrzeni jest najwięcej do zrobienia, ale trzeba mieć naprawdę ostre i twarde zęby, żeby tę materię skutecznie ugryźć. Nie wszystko tutaj zależało i zależy od PZPN, dlatego trzeba mądrej i co najważniejsze - lojalnej wobec siebie koalicji ekipy Cezarego Kuleszy, co najmniej ze środowiskiem spółki Ekstraklasa SA, żeby mieć choćby szansę na pozytywne zmiany. Inaczej, w tym temacie, nie może czekać nas nic lepszego. Tak czy inaczej Zbigniew Boniek zostawia Cezaremu Kuleszy nasz futbolowy dom wysprzątany w środku i odmalowany z zewnątrz. Czy Kulesza będzie na tyle mądry, żeby wstawić do niego lepsze i bardziej funkcjonalne meble? To pytanie otwarte. Dajmy mu czas, bo zwyczajnie musi sobie z tym dać radę. Najgorzej będzie jak po upływie kadencji ekipy Kuleszy spełni się memento, które na odchodne rzucił w publiczną przestrzeń Zbigniew Boniek mówiąc: "Zróbcie wszystko, bym nie musiał za cztery lata wracać."