Po pierwsze, chciałem Pana Marka uspokoić iż, żadnej obsesji na jego punkcie nie mam i zwyczajnie mieć nie mogę. Obsesję to ja mam na pewno względem twórczości zespołu The Beatles, albo samego Johna Lennona solo - to tak, ale Pan Marek na to nie ma szans. Nie lubię za to, gdy ktokolwiek o efektach pracy w TVP tak zacnych ludzi jak Włodek Szaranowicz czy Robert Korzeniowski mówi - "paździerz". Wtedy zawsze będę przeciw. Bez obsesji. Po drugie, Pan Marek pisze, że nie mogę się pogodzić z serią przetargowych porażek. Stąd ta obsesja? A zatem spieszę poinformować, że owszem mogę i godzę się bez gniewu i tupania nogami. Zwłaszcza w takich sytuacjach, jak ta z prawami do meczów Rakowa w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Złożyliśmy klubowi z Częstochowy bardzo dobrą ofertę, po czym zadzwonił do mnie Pan Prezes Piotr Obidziński i grzecznie poinformował, że co prawda nasza propozycja jest finansowo najlepsza, ale z powodów, o których nie chce mówić, jest zmuszony te prawa przekazać do TVP. I że ma nadzieję, że to nie popsuje naszych relacji na przyszłość. Po trzecie, jak to mawia nowy zawodnik polskiego MMA Tomasz Hajto - "co się zaś tyczy" - przetargu na pakiet praw m.in. do Pucharu Polski, Fortuna 1 ligi, 2 ligi i wianuszka innych drobiazgów sytuacja jest podobna do tej opisanej wyżej. Co prawda nigdy nie usłyszeliśmy bezpośrednio ze strony kogokolwiek z PZPN, że nie mamy szans i powinniśmy sobie dać spokój z tym wyścigiem, ale ze strony wielu ludzi z tzw. środowiska słyszeliśmy to wielokrotnie od co najmniej pół roku. Niezrażeni tą aurą stanęliśmy do przetargu z mocną, ale to naprawdę bardzo mocną ofertą finansową i gotową infrastrukturą antenowo - produkcyjną do telewizyjnej obsługi obligatoryjnych czterech meczów na żywo z 1 ligi i dwóch z 2 ligi z każdej rundy. Jeśli dodamy do tego konieczność produkcji i emisji co najmniej 28 meczów w każdym sezonie Pucharu Polski, to robi się z tego już poważna sprawa. Mamy w tym, w Polsacie, spore doświadczenie, bo przez dwie kadencje prezesury Zbyszka Bońka z Maćkiem Sawickim, cierpliwie rok po roku dźwigaliśmy w górę prestiż Pucharu Polski. Bohater tygodnia. Bohater roku [Felieton] Z podobną cierpliwością i konsekwencją z Marcinem Janickim budowaliśmy powagę rozgrywek Fortuna 1 ligi. Co nie było do przewidzenia, wszystkie te okoliczności, ani pieniądze, ani stan przygotowania firmy do tak potężnej produkcji jednak nie stanowiły żadnego atutu w wyścigu o prawa, bo liczyło się coś innego. Ale co, to tak dokładnie, do dzisiaj nie wiadomo. Nie wiadomo, bo do dzisiaj firma Publikon nie pofatygowała się z oficjalną korespondencją na temat zakończenia przetargu. Więcej, na kilka dni przed głosowaniem prezydium PZPN na temat wyboru najlepszej oferty, jeden z prominentnych wiceprezesów zarządu Henryk Kula, przed meczem o Superpuchar Polski podszedł do Bożydara Iwanowa i z sympatyczną śląską gwarą "prywatnie" oznajmił - "Fajnie się z wami pracuje Bożydar, ale tych praw do pierwszej ligi to mieć chyba nie będziecie." Bożek przyleciał z tym do mnie zaraz z załamanymi rękoma, ale nie miałem mu nic do powiedzenia na pocieszenie, bo zbyt wiele znaków na niebie i ziemi zwiastowało co się święci. Jeśli to, co od ponad dwóch tygodni wiemy nieoficjalnie - potwierdzi się, to za rok prawdziwy ból głowy będzie mieć nowe kierownictwo TVP Sport. Jak zmieści w jednym kanale telewizyjnym każdego sezonowego weekendu aż sześć meczów na żywo z samej 1 i 2 ligi? A gdzie inne dyscypliny i duże wydarzenia? To oczywiście już nie nasze zmartwienie, chociaż z powodu zasiadania od kilku miesięcy w Prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego i ta perspektywa jest dla mnie ważna. I mam nadzieje, że przyjdzie kiedyś taki czas, kiedy usiądziemy do jednego stołu z TVP, Canal Plus, Eurosportem i porozmawiamy szczerze jak nie rezygnując z własnych celów biznesowych zarobić na polskim sporcie jednocześnie dbając o jego rozwój. Między Londynem a Gdańskiem I na koniec, Sebastianowi Staszewskiemu - nowemu Redaktorowi Naczelnemu i Wicedyrektorowi TVP Sport a przed laty mojemu podopiecznemu - kilka słów. Panie Sebastianie, pięć lat temu podarował mi Pan swoją książkę o kadrze Adama Nawałki z dedykacją - "Marianowi Kmicie za jedną z najlepszych rad, jakie może od Szefa usłyszeć dziennikarz! Teraz radzę Panu, już nie jako Pana szef, tylko starszy kolega z branży - niech Pan buduje zespół ludzi kochających sport. Niech Pan nie przemawia do nich z ambony tylko na wysokości otwartych oczu. Niech Pan będzie dla nich zawsze wsparciem i nadzieją na pomoc. Niech Pan nie chodzi w butach na koturnie, bo można szybko zahaczyć głową o sufit. I w końcu, niech Pan szanuje dorobek wszystkich swoich poprzedników i kontynuuje ich dzieło. Nawet, jeśli jest nim ktoś taki, jak Marek Szkolnikowski.