Przecież to był jeden z najsłabszych sezonów naszych skoczków w tym stuleciu i trzeba dziękować Bogu, że dotknął palcem drugiego skoku Dawida Kubackiego na średniej skoczni, bo i tego jednego brązu by nie było. I co? Dopiero byłby płacz, że Polski nie ma wśród dwudziestu sześciu, jak do tej pory, medalowych reprezentacji startujących na igrzyskach. To byłaby rozpacz w kraju, który raz ma, a raz nie ma ministerstwa sportu, a aspiracje ma zawsze, często takie same jak światowe sportowe mocarstwa. Pekin 2022. Polscy olimpijczycy dali z siebie wszystko I żeby było jasne, nie mam pretensji do polskich skoczków, ani innych naszych reprezentantów startujących w Pekinie. Wszyscy oni po zawodach mówią, że dali z siebie wszystko i ja im wierzę. Wierzę tym, którzy naprawdę otarli się o medale, jak Kamil Stoch ( głęboki szacunek dla Mistrza za ambicję) i panczenista Piotr Michalski. Wierzę też tym, którzy bardzo pozytywnie zaskoczyli i zajęli świetne miejsca w pierwszych dziesiątkach jak: alpejka Maryna Gąsienica- Daniel, biatlonistka Monika Hojnisz - Staręga, snowboardziści Aleksandra Król i Oskar Kwiatkowski czy nasza saneczkarska sztafeta mieszana z mocną, męską dwójką: Wojciech Chmielewski - Jakub Kowalewski. Ale wierzę też tym, którzy w swoich zawodach przepadli z kretesem i też mówią, że dali z siebie wszystko. CO DALEJ Z MICHALEM DOLEŻALEM? JEST DECYZJA, MAŁYSZ POTWIERDZAWierzę, bo wiem, że bycie sportowcem w Polsce, oprócz sielskiego żywota naszych futbolistów, to naprawdę ciężki kawałek chleba. A im bardziej niszowa dziedzina sportu tym ten los jest cięższy. Cięższy, bo generalnie w Polsce nie ma żadnego globalnego systemu zarządzania sportem w systemie wieloletnim, np. dwóch - trzech cykli olimpijskich. Każda kolejna ekipa rządząca naszym krajem ma swój i tylko swój plan na polski sport. Projekty powstają i gwałtownie kończą się wraz z wynikami kolejnych wyborów do parlamentu. Pekin 2022. Duży problem stanowi brak długofalowych planów w szkoleniu Dlatego nie ma się co dziwić, że w dziedzinie sportu nie ma prawie żadnej, starannie zaplanowanej i realizowanej, wieloletniej współpracy pomiędzy rządowymi resortami. Ani pomiędzy Ministerstwem Obrony Narodowej, paradoksalnie największym sponsorem polskiego sportu, a Ministerstwem Sportu, bo jak napisałem wyżej raz ono istnieje a za chwilę już nie. Ani też, co gorsza, pomiędzy Ministerstwem Sportu a Ministerstwem Edukacji nie ma wspólnych, długofalowych planów w szkoleniu dzieci i młodzieży opracowanych wspólnie. I jak my mamy ścigać się z innymi np. w takim biatlonie, kiedy w większości krajów startujących w Pekinie jest to fragment ich sił zbrojnych. Jak przekierować na sport wyczynowy wszystkie dzieci biegające z rodzicami i dziadkami na nartach bez udziału szkoły? Jak to samo uczynić w nartach zjazdowych, na których jeździ ponoć już ponad pięć milionów Polaków? A infrastruktura? Tor lodowy dla łyżwiarzy szybkich w Tomaszowie Mazowieckim może dać następców Zbigniewa Bródki za kilka lat, ale żeby gonić Holandię trzeba kolejnych inwestycji, bo to stosunkowo wdzięczna i "medalodajna" dyscyplina sportu. O masowości i walorach społecznych nie wspomnę. I tak można wyliczać bez końca. Jedno jest pewne: powinniśmy być dumni ze wszystkich naszych reprezentantów, którzy pojechali na Igrzyska do Pekinu, bo bez wątpienia i bez wyjątku - dali z siebie wszystko, żeby wypaść jak najlepiej. Szkopuł w tym, że inni chcieli tego samego.