Jego rywal - Charles Martin (25-1-1, 23 KO), były mistrz świata wagi ciężkiej, wniósł na skalę 246 funtów, czyli 111,5 kilograma. Potem panowie wymienili "uprzejmości" i było gorąco między nimi. - Skopię mu dupę. Nadchodzę - odgrażał się Amerykanin. - Jestem z Brooklynu, więc nie przestraszy mnie takim gadaniem. Ten facet nie ma serca do walki - ripostował Kownacki. - Straszyli przed Szpilką i Kiladze, a oni padali. Skupiam się więc na sobie, a nie na rywalu. Przede mną kawał drogi, ale jutro powinienem już być o krok bliżej - powiedział Kownacki. - Czeka mnie ciężka walka, ale będę gotowy. Trzeba wyjść i zrobić swoje. Moim zdaniem Martinowi brakuje serca do boksu i zamierzam to wykorzystać. W końcu go złamię. Rywal zapowiadał, że ostro trenował, wygląda na takiego, który jest w formie, ale naprawdę myślę tylko o sobie. To będzie moje show i moja impreza. Wydaje mi się, że Martin trochę się boi tej walki - kontynuował nasz "Babyface". - Zamierzam wrócić na szczyt wagi ciężkiej. Zbudowałem kapitalną formę, a wszystko dzięki ciężkiej pracy przez dwa i pół miesiąca. Wszystko zobaczycie zresztą w sobotni wieczór - stwierdził mocno bijący amerykański mańkut. - Po tej walce wszyscy już poznają i zapamiętają moje nazwisko. Jestem kolejną, wschodzącą gwiazdą wagi ciężkiej. W zeszłym roku Artur Szpilka był tylko moją przystawką, teraz poznają mnie już wszyscy kibice. Nie mogę się doczekać okrzyków swoich kibiców i biało-czerwonych flag. Sprawię, że będą szczęśliwi - zakończył zmotywowany Adam. Transmisja z gali na Brooklynie od 3:00 na antenie Canal+ Sport.