ZOOleszcz GKM Grudziądz dogadał się z Maxem Fricke w kwestii statów w sezonie 2023. Zawodnik jednak niczego nie podpisał, a od tamtego czasu wiele się zmieniło. Gdy GKM finalizował rozmowy, to Stelmet Falubaz Zielona Góra był pogodzony z porażką w pierwszej lidze. Falubaz jednak odżył i jest o krok od powrotu do PGE Ekstraligi. Jeśli sztuka się uda, to Fricke nie będzie musiał zmieniać klubu, żeby wrócić do elity. Falubaz już wie, co Fricke ustalił z GKM-em W Falubazie już wiedzą, że Fricke niczego w Grudziądzu nie podpisał. Nie zachował się jak rok temu Patrick Hansen, który na dwa miesiące przed końcem ligi dogadał się z Moje Bermudy Stalą Gorzów. I kiedy okazało się, że wjechał do Ekstraligi z Arged Malesą Ostrów, to już nie dało się niczego odkręcić. Bo Hansen nie tylko się dogadał, ale dostał już jakieś pieniądze na poczet przyszłego kontraktu. I dodatkowo podpisał papier, że w razie zerwanie umowy zwraca dwukrotność otrzymanej sumy. Fricke nie powtórzył błędu Hansen i teraz jest panem swojego losu. Wciąż może zdecydować się na przenosiny, ale i też może zostać w Falubazie. I na żadnym z tych rozwiązań nie straci. GKM i Falubaz będą zdeterminowane, żeby go pozyskać. Bo kontrakt z Fricke może oznaczać o wiele lepszą pozycję startować w walce o utrzymanie, która najpewniej rozegra się, podobnie jak w tym roku, między beniaminkiem i ekipą z Grudziądza. Kto zdobędzie Ficke, ten się utrzyma GKM ma w tej chwili Nickiego Pedersena, Krzysztofa Kasprzaka i Norberta Krakowiaka. Ten ostatni pojedzie, jako U-24. Jeśli wejdzie przepis, że zawodnik U-24 jest wliczany do limitu krajowych zawodników (musi ich być dwóch), to Grudziądz zatrzyma najpewniej Frederika Jakobsena. Gdyby do tego dołożył Fricke, to Falubaz nie miałby się po co pchać do Ekstraligi. Dlatego Falubaz, który ma pewnych Rohana Tungate’a i Krzysztofa Buczkowskiego zrobi wszystko, żeby utrzymać Fricke. Jeśli tego nie zrobi, to stanie przed perspektywą łatania dziur w składzie kim popadnie. Fricke już kiedyś dostał lukratywną ofertę z ROW-u Rybnik, który po awansie w 2019 roku kusił Australijczyka kontraktem na poziomie 2,4 miliona złotych. Wtedy umowy z dwójką z przodu miały wyłącznie gwiazdy z TOP10, więc to było bardzo dużo. W obecnych realiach Fricke mógłby liczyć nawet na 3 miliony. GKM i Falubaz pójdą na noże. Zwłaszcza że spadek oznacza zakręcenie kurka z ekstraligową kasą, z którego wypływa ponad 6 milionów rocznie. Lepiej zainwestować i to mieć, niż odpuścić i stracić. Czytaj także: Gortat kupił sobie drogą zabawkę od polskiego milionera