Stracił zdrowie i setki tysięcy złotych. Gwiazdor szybko uciszył krytyków
10 miesięcy temu Jason Doyle doznał bardzo groźnej kontuzji. Australijczyk złamał żebra i poważnie uszkodził ramię, co wymagało rekonstrukcji barku. Były mistrz świata stracił nie tylko zdrowie, ale również znaczną sumę pieniędzy. BayerSystem GKM Grudziądz wezwał go do zwrotu ponad 400 tysięcy złotych. Prawie rok czasu trzeba było czekać na to, kiedy 39-latek wróci na tor. Zrobił to w wielkim stylu, wygrywając Turniej Jubileuszowy Nielsa Kristiana Iversena. Przegrał tylko jeden wyścig, a bardziej niż zdobyte punkty imponował jego styl jazdy. Po skomplikowanym urazie nie ma już śladu. To świetna wiadomość dla jego nowego klubu z Częstochowy, którego los jest uzależniony od formy Doyle'a.

Jeszcze kilka tygodni temu nie było pewne, czy Jason Doyle wróci w odpowiedniej formie. Zawodnik od momentu wypadku nie brał udziału w żadnych zawodach i był głodny jazdy. Z powodu żmudnej rehabilitacji zalecono mu jednak odpuszczenie startów w Australii. Wtedy w głowach kibiców zapaliła się czerwona lampka.
Los Włókniarza na barkach Doyle'a, kamień spadł im z serca
Wszak Doyle został zakontraktowany przez Krono-Plast Włókniarz w jednym celu. Choć nie da się zastąpić Leona Madsena, to Australijczyk miał przejąć pałeczkę numeru jeden w drużynie. To głównie od niego będą zależeć losy klubu. Są oczywiście jeszcze Piotr Pawlicki i Kacper Woryna, lecz tylko on potrafił w ostatnich latach zdobywać średnio 2 punkty w każdym wyścigu i 10 punktów w meczu.
Australijczyk rozegrał pierwsze treningi w Częstochowie i Gorican, a teraz miał okazję sprawdzić się na tle rywali w King's Lynn. Doyle wrócił w fenomenalnym stylu, gubiąc tylko jeden punkt na rzecz Roberta Lamberta. Szybko się na nim odegrał, triumfując w wyścigu finałowym pomiędzy najlepszymi zawodnikami swoich drużyn.
Mistrz świata wrócił w swoim stylu
Bardziej niż same punkty imponował jego styl jazdy. Anglicy byli pod wrażeniem tego, jak nadal bezkompromisowo ścigał się 39-latek. Niektórzy myśleli, że jeśli już wróci, to będzie bardziej na siebie uważał, szczególnie w zawodach niskiej rangi. Pomimo licznych urazów i tym razem groźnej kontuzji, nadal nie wyzbył się przysłowiowego "zęba" na torze.
- Zacny prognostyk. Oby tak dalej - cieszą się kibice Włókniarza. Choć znaczna większość ludzi, którzy nie pałają sympatią do byłego mistrza świata, uspokaja, że wynik w przedsezonowych zawodach nie ma żadnego znaczenia, to chodzi jednak o coś więcej.
Gdyby zawiódł, mógłby się zastanawiać, czy to znów problemy sprzętowe, którego go trapiły w ubiegłym roku, czy jednak wina leży po jego stronie. Nastawienie psychiczne w sporcie zawodowym to kluczowa kwestia. Teraz na tej pozytywnej fali może popłynąć aż do startu rozgrywek w Polsce. Choć nadal nie zwrócił pieniędzy klubowi z Grudziądza, to pewne jest, że zrobi to po prostu na ostatni moment, a jego start jest niezagrożony.