Sebastian Zwiewka, INTERIA: Czy Fogo Unia Leszno już spadła z PGE Ekstraligi, patrząc na to, co ostatnio się wydarzyło? Rufin Sokołowski, były prezes Unii Leszno: Mówi pan o kontuzjach i wynikach, tak? Trafił pan w punkt. - Najważniejsze jest to, że Unia nie straciła jeszcze szans na utrzymanie. Jak wykorzystać szansę i się uratować? Po pierwsze nie można wpadać w panikę, bo sytuacja drużyny, która straciła lidera seniorów i lidera juniorów, jest nie do pozazdroszczenia dla każdego zespołu. Nawet Motor Lublin miałby kłopoty bez Zmarzlika i Przyjemskiego. Położenie Unii wydaje się być fatalne, zwłaszcza że bezpośredni rywal z Grudziądza za wysoko z nami wygrał i bonus w tym dwumeczu jest praktycznie niemożliwy. Chociaż cuda się zdarzają. Co może pan doradzić przedstawicielom leszczyńskiego klubu? - Jestem specjalistą od ratowania drużyny przed spadkiem. Wydaje mi się, że mogę tak o sobie powiedzieć. Byliśmy w dużo gorszych sytuacjach, mieliśmy po sześciu kolejkach zero punktów w tabeli, a w rundzie rewanżowej stawaliśmy się najlepszym zespołem w lidze. Co ja bym zrobił na miejscu prezesa Rusieckiego? Zadzwoniłbym do byłego prezesa Rufina Sokołowskiego i poprosiłbym o radę. Jedyną szansą na utrzymanie jest zrobienie w ciągu najbliższego miesiąca z hakiem z Lebiediewa kogoś lepszego od Sajfutdinowa, z Zengoty kogoś prawie tak dobrego jak Zmarzlik, a ze Smektały Łagutę. Tylko jak to zrobić? - Łamiąc schemat, który obecnie funkcjonuje. Dzisiaj sport żużlowy przede wszystkim jest sportem indywidualnym. Drużyna polega na tym, że wyniki indywidualne się sumuje. Trzeba dokonać analizy wad każdego zawodnika Unii oraz szczegółowo rozpisać wszystkie jego błędy, by następnie je wyeliminować w ciągu tego miesiąca. Przykład? Smektała nie potrafi wyprzedzać, więc należy go nauczyć wyprzedzać. PGE Ekstraliga. Jak nauczyć Bartosza Smektałę wyprzedzać? Nie nauczył się tego przez dekadę, a ma to zrobić przez miesiąc? To w ogóle możliwe? - Powiem panu jako osoba doświadczona w prowadzeniu klubu. Treningi przeważnie polegają na wyjściu spod taśmy i wyścigu kończącym się po drugim lub trzecim okrążeniu. Przeważnie każdy zawodnik jest samoukiem. Podam prosty przykład. Roman Jankowski uczył mnie jeździć na żużlu. Polegało to na tym, że ubrałem kombinezon po Zenonie Kasprzaku i wsiadłem na motocykl. Popchnął mnie, zacząłem jechać po torze. W pewnym momencie, jak jechałem po łuku, Roman zaczął machać ręką. Jechałem po swojemu. Nikt mi wcześniej nie powiedział, że w tym momencie powinienem dodawać gazu, żeby powoli wchodzić w tzw. "jazdę w ślizgu". Tak to w tym całym żużlu wygląda. Każdy uczy się sam. Oglądam mecze i widzę, jak niektórzy zawodnicy tracą pozycje, mimo że mają już 30 lat. Biorą łuki na trzy razy. Los Unii zależy od tego, czy uda się wyeliminować wady. Jak miałoby to wyglądać? - Bierze się kilku fachowców, którzy wiedzą, o co w żużlu chodzi. Niech to będą: Roman Jankowski, Rafał Okoniewski, Jan Krzystyniak i Zbigniew Jąder. Zrobić pełną analizę wad każdego zawodnika, napisać, co robią źle, a później opracować sposób, by te błędy wyeliminować. Smektale kazać jechać z maksymalną prędkością po wewnętrznej i wjeżdżać w łuk. Tak nauczyłby się podjeżdżać pod zawodnika. Jeszcze później nauczyć go jechać po dużej, wszystko w swoim czasie. Co chwilę utrudniać zadanie. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić? - Sądzę, że zawodnicy Unii mają jedną charakterystyczną cechę. Wszyscy, czyli Zengota, Smektała, Lebiediew, Rew, Parnicki, Mencel i Jabłoński. Oni wszyscy są bardzo inteligentnymi chłopakami, tylko nikt ich pewnych rzeczy nie nauczył. Zawsze mówiłem do zawodników: "synek, pracujesz przez pięć minut w tygodniu, bo odbywasz pięć wyścigów, które trwają średnio po minucie. W pozostałe dni masz się do nich przygotować". Nawet gdyby ta cała operacja się nie udała i Unia by spadła, to po roku wróciłaby do PGE Ekstraligi. Na każdą przewagę jest możliwość reakcji. Unia jeszcze nie jest na straconej pozycji. Oby w klubie podjęli działania, aby zmobilizować zawodników. Ratunkiem jest przeskoczenie o dziesięć pozycji w rankingu. Fogo Unia Leszno ma potężny problem. Kontuzjowany jest też Damian Ratajczak Porozmawiajmy teraz o kontuzjach w zespole. Niedawno powiedział pan, że Unia rok temu miała farta, bo osłabiona jeździła w meczach z najmocniejszymi drużynami, a w starciach z bezpośrednimi rywalami miała możliwość wystawienia najsilniejszego składu. Teraz będzie podobnie? W meczach ze Spartą, Motorem i Stalą nikt punktów się nie spodziewa. - W tym roku sytuacja jest nieco inna. Ratajczaka nie będzie do końca sezonu. To niby dwa lub trzy miesiące przerwy, ale weźmie pan pod uwagę to, że będzie musiał się jeszcze uczyć chodzić. Każdy, kto miał złamaną nogę, wie, o czym mówię. Nigdy też nie wiemy, jak takie zdarzenie będzie oddziaływało na jego psychikę. Z Kołodziejem też nie jest tak wesoło, jak na początku się wydawało. Na miejscu prezesa na pewno nikogo bym nie ściągał, nie ma zawodników na rynku, nie stosowałbym Z/Z-tki, tylko ćwiczyłbym z tymi chłopakami i każdy najbliższy mecz traktował jak trening, który ma podnieść zawodników na wyższy poziom. Dopóki nie będzie Kołodzieja, w najbliższych pięciu meczach Unia powinna dać maksymalną możliwość jazdy obecnym zawodnikom. Do podstawowej czwórki seniorów dorzucić Parnickiego i jechać. Te mecze są przegrane, niech chłopaki ćwiczą. Mencel i Jabłoński są w stanie zastąpić Ratajczaka? - Myślę, że stać ich na to, tylko trzeba do nich dotrzeć i zasiać w nich wiarę. Przede wszystkim trzeba podnieść ich umiejętności jeździeckie. Unia ma jeszcze szansę pod warunkiem, że Lebiediew, Zengota i Smektała podniosą się w rankingu o dziesięć pozycji, ale o tym już mówiłem. Transfer "złotego dziecka". Wróci kontrowersyjna dyskusja? Rufin Sokołowski: Sławomir Kryjom przydałby się w parku maszyn Nie uważa pan, że Okoniewskiemu w parku maszyn przydałby się dyrektor Kryjom? - Ja się dziwię, że Sławek nie jest w tym temacie wykorzystywany. Okoniewski robi błędy. Wypominają mu to eksperci i kibice. - Nie ma doświadczenia w prowadzeniu drużyny, bo skąd ma mieć? Ktoś powinien obok niego stać i mówić: "Mamy takie i takie możliwości. Jeżeli zrobimy to, skutki będą takie i takie. Decyduj". Już kilka miesięcy temu wypowiadałem się, że dużym ryzykiem jest zatrudnienie niedoświadczonego trenera. Rafał ma jednak swoje atuty. Cały ambaras polega na tym, żeby wykorzystać to, co potrafi najlepiej. Jakie są to atuty? - Jeszcze niedawno jeździł na żużlu, robił to w tych samych warunkach technicznych, co aktualnie ścigający się zawodnicy. Ci, którzy kiedyś jeździli na dwuzaworowych silnikach, a nie na czterozaworowych, nie zrozumieją tego, tak samo jak tłumików. Oprócz wiedzy technicznej Rafał ma pełno doświadczenia. Potrafi zadziałać, ale nie ma jeszcze cwaniactwa w prowadzeniu drużyny. Nie wie, co ma zrobić w konkretnym momencie. Potrzebuje osoby, która mu podpowie i podsunie możliwości. Mogę teraz ja pana o coś zapytać? Mówili, że się nie nadaje. Co za wyznanie wschodzącej gwiazdyProszę bardzo. - Kto do tej pory przegrał mecz u siebie? GKM Grudziądz, Włókniarz Częstochowa oraz Falubaz Zielona Góra. - A Unia Leszno zremisowała z Falubazem. Wbrew pozorom wyprzedza Falubaz, Włókniarz i GKM. Nie jest jeszcze wszystko złe, natomiast w drugiej rundzie istotne znaczenie będą miały punkty bonusowe. Trzeba wszystko przeanalizować, znaleźć sposób na utrzymanie i wygrywać mecze u siebie, nawet z tymi teoretycznie najmocniejszymi drużynami. Nie używałbym też określeń "kontuzjowany Kołodziej", "kontuzjowany Ratajczak", bo to jest tylko próba usprawiedliwienia, która deprymuje zespół. Powoduje, że wszyscy oswoili się, z tym że nie ma innego wyjścia. Uważam, że w drużynie są inni zawodnicy, którzy też mogą wygrywać. Nie chcę się wpraszać prezesowi Rusieckiemu, ale jak ja nie wiedziałem, co zrobić, to zaprosiłem na kolację swoich poprzedników, żeby pomogli i doradzili. Każdego musiałem jednak zapraszać osobno, bo wzajemnie siebie nie lubili. Wspomniał pan o remisie z Falubazem, ale ten remis był dla Unii porażką. - Bardzo bolesny wynik, bo przy ewentualnej porażce w Zielonej Górze Falubaz zdobywa trzy punkty, które dają mu druzgocącą przewagę. Pomogła nam jednak drużyna z Gorzowa, wygrywając tam. Jeśli Unia poradzi sobie ze Stalą, to odrobimy straty. Nie nazwałbym sytuacji Unii beznadziejną, tylko bardzo trudną. Co będzie, jak Unia spadnie? - W Metalkas 2. Ekstralidze obecnie są dużo mocniejsze ośrodki niż Unia Leszno. Nie byłoby łatwo. Pamiętam słowa, które wypowiedziałem podczas rozpoczęcia sezonu żużlowego w Lesznie w 1997 roku. Było to po naszym ostatnim awansie. Powiedziałem, że Unia wróciła na należne jej miejsce w gronie najlepszych drużyn w Polsce i już nigdy nie da się jej zepchnąć. Od tego momentu minęło 27 lat. Trzeba zrobić wszystko, żeby moje życzenie się spełniło. Reprezentant Polski stawia sobie ultimatum. Niektórzy mocno się zdziwią