Na wtorkowe po południe planowany był sparing między beniaminkiem PGE Ekstraligi ROW-em Rybnik a Unią Leszno, wielkim faworytem 2. Metalkas Ekstraligi. Ostatecznie do starcia nie doszło z powodu decyzji gości. Drużyna Rafała Okoniewskiego miała zastrzeżenia związane z bandą dmuchaną. To nie Prima Aprilis. Sparing ROW-u z Unią odwołany W tym wypadku data 1 kwietnia mogła być myląca, bo do meczu sparingowego w Rybniku faktycznie nie doszło i to z powodu niecodziennych okoliczności. Najpierw odbyła się próba toru, po której przekazano, że goście z Leszna zgłaszają zastrzeżenia związane z głębokością wkopania dmuchanej bandy w tor. Zgodnie z regulaminem banda powinna być wkopana na głębokość 10 centymetrów. Z naszych ustaleń wynika, że w miniony piątek tor w Rybniku wizytował Leszek Demski, który nie stwierdził żadnych nieprawidłowości z montażem bandy. Po sygnałach płynących z obozu Unii Leszno pomiarów dokonał sędzia zawodów, który także uznał, że wszystko jest w normie. Drużyna gości miała jednak wskazywać na konkretne punkty, w których rzeczone 10 centymetrów nie zgadzało się. Ostatecznie zespół Unii opuścił park maszyn, a na torze w Rybniku... rozpoczął się trening miejscowej drużyny. Z tego powodu można zakładać, że miejscowi mieli odmienne zdanie na temat montażu band. W przeciwnym razie nie ryzykowaliby zdrowia swoich zawodników, którzy ostatecznie wsiedli na motocykl i rozpoczęli jazdy. W tym miejscu warto podkreślić, że przeszkodą w rozegraniu sparingu nie była pogoda. Nad stadionem było pochmurno, ale co najważniejsze nie padało. Co ciekawe, jutro ma się odbyć w Rybniku kolejny sparing, na którym powinien pojawić się Falubaz Zielona Góra. Na chwilę obecną nic nie wskazuje na to, aby goście zrezygnowali z przyjazdu. Zajścia z Rybnika konsekwencją upadku Taia Woffindena Nie ma żadnej tajemnicy w tym, że postępowanie Unii Leszno było następstwem ciężkiego upadku Taia Woffindena z niedzielnego meczu sparingowego w Krośnie. Były mistrz świata znajduje się w ciężkim, ale stabilnym stanie w szpitalu w Rzeszowie. Na długiej liście jego obrażeń są m.in. otwarte złamania rąk oraz nogi. Żużlowiec ze stadionu do szpitala transportowany był przez helikopter. Po tym zdarzeniu w środowisku żużlowym wybuchła głośna dyskusja związana z bandami dmuchanymi. Nie brakuje głosów, że czas najwyższy popracować nad lepszym montażem "dmuchawców" do podłoża toru. W trakcie wypadków zawodnicy często wpadają pod bandę zderzając się z drewnianym płotem. W ten sposób kręgosłup złamał Patrick Hansen, który musiał spędzić długie miesiące, aby w ogóle wrócić do normalnego funkcjonowania.